Nawet jeśli ostatnio kryzys na rynkach finansowych nie znajduje się w centrum uwagi światowej opinii publicznej (może z wyjątkiem konieczności sanacji i dokapitalizowania banków hiszpańskich), to jego skutki odczuwamy w wielu miejscach świata, ale przede wszystkim w Europie. Od czasu upadku Lehman Brothers banki dokonały wiele, by zasypać dziury w swoich bilansach, jak również nie tylko istotnie odbudować, ale zwiększyć swoją bazę kapitałową. Praktycznie wszystkim bankom europejskim udało się do końca czerwca tego roku, zgodnie z wymogami unijnego regulatora (Eba), podwyższyć wskaźnik kapitałowy 1 kategorii (tier 1) do powyżej 9 proc., czego wielu analityków i zawodowych czarnowidzów się nie spodziewało.
Bezpieczeństwo i przejrzystość
Zwykli ludzie, jak również profesjonalni inwestorzy, tych jakościowych zmian i faktycznych wysiłków nie dostrzegają. Dlatego konieczna wydaje się radykalna zmiana modeli biznesowych banków europejskich w celu odzyskania utraconego zaufania klientów. W przyszłości banki będą po prostu musiały być bardziej bezpieczne i przejrzyste, a to oznacza m.in.: konieczność pozyskiwania większej ilości funduszy własnych i środków płynnych, ograniczenie lewaru, rozliczanie transakcji pochodnych przez centralne izby rozrachunkowe (clearingowe), rozliczanie transakcji rynku kapitałowego po najlepszej cenie rynkowej, ograniczanie czy wręcz zakaz transakcji na własny rachunek (proprietary trading). Inicjatywa w tym zakresie leży nie tylko po stronie samych banków, ale przede wszystkim po stronie polityków i nadzoru finansowego. Fala szoku związana z ryzykami systemowmi rozszerza się na systemy płatnicze i rozliczenia bankowe oraz między bankami centralnymi krajów strefy euro.
Problem ten mógłby być rozwiązany przez transfer przez banki funkcji rozliczeniowo-płatniczych do spółek córek, które chronione byłyby przed upadłością, ale taka inicjatywa jak dotąd nie została sformułowana. Należy także zauważyć, że obowiązkowa sprawozdawczość banków w Europie nie odzwierciedla skali ryzyk skumulowanych w ich bilansach. Nawet kilkusetstronicowe raporty roczne nie pozwoliły najlepszym analitykom finansowym przewidzieć skali kłopotów wielu banków, których ratowanie przekracza możliwości budżetowe nawet największych gospodarek europejskich. Nie jest zatem przypadkiem, że banki z ratingiem AA płacą taką samą marżę, jak kredytobiorca z ratingiem BBB. Należy się również zastanowić nad zmianą prawa upadłościowego, które umożliwiłoby syndykowi masy podjęcie bardzo szybkiej decyzji (nawet w ciągu kilku dni) dotyczącej restrukturyzacji, czy sanacji pasywów zagrożonego banku.
Niestety, do dzisiaj usłyszeliśmy bardzo niewiele ze strony samej branży finansowej, jak wyobraża ona sobie nowe modele biznesowe w nowej postkryzysowej rzeczywistości. Podstawowym zagadnieniem, na które musimy być w stanie sobie odpowiedzieć, jest to, co trzeba uczynić, by banki były bezpieczniejsze, bardziej rentowne i bardziej użyteczne dla społeczeństwa. Jest pewne, że dodatkowe wymogi kapitałowe i płynnościowe związane z wejściem w życie nowej architektury regulacyjnej podniosą koszty refinansowania działalności bankowej w istotnym zakresie.
Należy też realistycznie założyć, że wymagana przez izby rozliczeniowe standaryzacja produktowa czy transparencja cenowa podwyższą konkurencję cenową w handlu instrumentami pochodnymi czy papierami wartościowymi, na rynku pojawią się też nowi gracze (giełdy terminowe, niezależne firmy brokerskie, fundusze hedgingowe etc.). Przypuszczalnie bankowość inwestycyjna nie będzie tak lukratywna i dochodowa jak w niedawnej przeszłości, aczkolwiek jej całkowite wydzielenie z bankowości komercyjnej refinansującej się depozytami osób indywidualnych i firm nie powinno nastąpić szybko.