Gdy ginie tragicznie jeden z kluczowych świadków wciąż niewyjaśnionej, a nawet, po dwóch i pół roku, bardziej niż kiedykolwiek niejasnej tragedii smoleńskiej, podejrzenie morderstwa jest w pełni zasadne. Zeznania chorążego pozostawały w sprzeczności z podaną przez MAK wersją stenogramów. Zmarły mówił wyraźnie i konsekwentnie o kierowaniu przez kontrolerów zarówno jaka, jak i tupolewa na niebezpieczną wysokość 50 metrów, jak również o dwóch wybuchach w chwili katastrofy bądź tuż przed nią. Te zeznania, których nie będzie już mógł ponowić pod przysięgą, nabierają szczególnej wagi w sytuacji, gdy wciąż nie mamy oryginałów czarnych skrzynek, gdy wątpliwości co do oficjalnych wyjaśnień narosły na tyle, iż ? nie przesądzając co do przyczyn katastrofy ? można z całą pewnością uznać je za nierzetelne, a strona rosyjska demonstracyjnie „karze” Polskę za te wątpliwości „wyciekami” upokarzających nas informacji i materiałów, odwlekaniem spełnienia danych po katastrofie obietnic, a nawet nieoficjalnymi zapowiedziami ostatecznej odmowy jakiejkolwiek współpracy.
Chorąży Muś, jak również inni świadkowie w sprawie Smoleńska, powinien znajdować się pod szczególną ochroną polskich służb. Gdy rozpuszcza się informacje, jakoby „od dawna miewał stany depresyjne”, to rzecz jest sama w sobie skandalem ? jeśli o tym wiedziano, dlaczego emerytowany chorąży nie otrzymał żadnej pomocy?
Śmierć chorążego następuje po całej serii tajemniczych samobójstw, w które coraz większa część Polaków po prostu nie wierzy. Nie dlatego, by była w stanie wskazać konkretne fałsze czy niejasności w prokuratorskich umorzeniach, ale dlatego, że trudno uwierzyć im w tyle przypadków i zbiegów okoliczności. Jedyną zaś odpowiedzią, jakiej umie udzielić władza na ich wątpliwości, jest jazgot etatowych szyderców, wykpiwających „spiskowe teorie” i wysyłających wszystkich nieprzekonanych do psychiatry. To nie służy odzyskaniu przez Polaków zaufania do władzy, przeciwnie ? umacnia ich w przekonaniu, że, jak to ujął tuż po katastrofie prezydent Komorowski, „wyjaśnienie jest najboleściwiej proste”, tylko dokładnie odwrotne do tego, jakie on miał na myśli. A bez odzyskania zaufania obywateli III RP funkcjonować nie może.
Autor jest publicystą tygodnika „Uważam Rze”