Gruzja na zakręcie

Mur nieufności między państwami Zachodu a nową gruzińską ekipą może wyrosnąć bardzo szybko. Żaden prominentny polityk NATO i Unii Europejskiej nie będzie padał w objęcia przywódcy wsadzającego swoich oponentów politycznych do więzień – przewiduje publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 06.12.2012 18:34

Gruzja na zakręcie

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Gruzja znowu znalazła się w trudnym momencie. W ostatnich wyborach parlamentarnych większość głosujących obywateli tego kraju de facto odrzuciła Michaila Saakaszwilego. Miała bowiem dość nadużyć, których dopuściła się popierana przez prezydenta ekipa. Szczególnie chodziło tu o ujawnienie tuż przed wyborami przypadków torturowania osób odbywających wyroki w gruzińskich więzieniach.

Za rządów poprzedniej ekipy Gruzja z jednej strony bardzo się rozwinęła, zwłaszcza w dziedzinie infrastruktury, bezpieczeństwa i zwalczania drobnej korupcji, a z drugiej – cofnęła. System funkcjonowania państwa zawierał wiele cech reżimu. Kiedy pojawił się rywal, który mógł zjednoczyć słabiutką opozycję, Gruzini natychmiast odwrócili się ku nowemu liderowi. Nie zważając na to, że miliarder, który zawojował gruzińską politykę, dorobił się gigantycznych pieniędzy w Rosji, większość wyborców oddała w jego ręce przyszłość kraju.

Bez jednego strzału

W Gruzji powszechne było przekonanie, że po październikowych wyborach nastąpią rozruchy, że zwolennicy Saakaszwilego nie uznają wyniku, że może nawet nastąpić próba siłowa, a w rezultacie na ulicach Tbilisi poleje się krew.

Tymczasem po przegranej Saakaszwili, którego wielu rodaków oskarżało o antydemokratyczne zapędy, zaczął zachowywać się jak rasowy demokrata. Natychmiast uznał zwycięstwo ugrupowania Iwaniszwilego i zadeklarował wolę współpracy. Nie wzywał do ulicznych protestów, nie utrudniał przejęcia władzy.

Świat był zaskoczony. Wyglądało na to, że Gruzja weszła w nowy etap budowania demokracji. Pierwszy raz dokonało się bezkonfliktowe przejęcie władzy przez przeciwny obóz: bez jednego strzału przegrany uznaje zwycięzcę, nastaje nowa władza, która zapowiada kohabitację ze „starym", dziś opozycyjnym, prezydentem.

Na pierwszym posiedzeniu nowego parlamentu Saakaszwili zadeklarował wolę współpracy z rządową większością. Zapowiedział, że jego partia nie będzie blokować rządowych projektów „dla zasady", że te inicjatywy, które będą służyły rozwojowi państwa, dostaną wsparcie od opozycji. Iwaniszwili budził wiele podejrzliwości, zwłaszcza na Zachodzie. Wiadomo, że w Rosji nikt samodzielnie nie dorabia się gigantycznego majątku. Zachodni dyplomaci przekazywali rozmaite wieści na temat tego, jak Moskwa mogła wspomagać Iwaniszwilego w jego kampanii. I nie można wykluczyć, że te informacje są prawdziwe.

Jednak po ogłoszeniu wyników, uznaniu ich przez opozycję, deklaracji zwycięzcy, że chce kontynuować demokratyczne przemiany i drogę na Zachód, świat odetchnął. W dniu po wyborach miałem okazję rozmawiać z Iwaniszwilim w jego rezydencji w Tbilisi. Zapewniał mnie, że nie ma zamiaru dążyć do przedwczesnego usunięcia prezydenta Saakaszwilego z jego funkcji, że chce współpracować z opozycją, a jeśli odbędą się jakieś procesy przedstawicieli obecnej opozycji, to nie będą miały związku z polityką i dotyczyć będą przypadków ewidentnego łamania prawa.

Ukraiński scenariusz

Od tamtej rozmowy minęły dwa miesiąca. Sytuacja wygląda, niestety, zupełnie inaczej. Potwierdzają się najgorsze obawy. Kolejni czołowi działacze rządzącego do niedawna Zjednoczonego Ruchu Narodowego trafiają do więzień. Aresztowania następują jedno po drugim. Najpierw zatrzymano byłego ministra wpierw obrony, a potem spraw wewnętrznych Baczo Achalaję, następnie zaś dawnego wiceministra spraw wewnętrznych Szotę Chizaniszwilego i 11 innych urzędników MSW. Słychać o coraz częstszych przypadkach szantażu.

Jak informował na Twitterze europoseł Krzysztof Lisek, dziecku jednemu z posłów opozycji znaleziono narkotyki. Gdy ojciec zmienił partyjne barwy, przeszedł do obozu rządzącego, problem znalezionych narkotyków zniknął. Inny przypadek: aresztowany zostaje mąż opozycyjnej posłanki. Aby został zwolniony, wystarczy, by żona zmieniła przynależność partyjną.

Znając praktyki poprzedniej władzy, nie wykluczam, że w niektórych przypadkach można postawić dawnym rządzącym poważne zarzuty. Ale zapał, z jakim nowa władza poluje na politycznych przeciwników, jest niebywały. I trudno mieć wątpliwości, że nie decyduje tu wola zaprowadzenia sprawiedliwości, ale polityczna chęć unicestwienia przeciwnika.

Analogia z Ukrainą jest w tym przypadku na miejscu. Co prawda nikt nie zarzuca Gruzińskiemu Marzeniu, że wygrało dzięki sfałszowaniu wyborów, to praktyki wobec opozycji zaraz po wyborach przypominają bardzo to, co się dzieje z Julią Tymoszenko. Fakt, Tymoszenko nie jest święta. Mało kto wątpi w to, że w kraju, w którym działa niezależne sądownictwo, można byłoby znaleźć paragrafy w kodeksie karnym, pod które podpadałyby niektóre z jej biznesowych działań z przeszłości. Ale nikt na Ukrainie nie ma wątpliwości co do tego, że Tymoszenko siedzi nie dlatego, że obecna władza tak konsekwentnie walczy z korupcją i przekrętami, lecz dlatego, iż Janukowycz walczy brutalnie ze swoją polityczną oponentką, która może dla niego stanowić realne zagrożenie. To samo dotyczy działaczy partii Saakaszwilego. Nie wykluczam, ze rzeczywiście dopuścili się czynów, za które można ich postawić pod sąd. Tyle że wygląda na to, iż obecnym „niezależnym" aparatem sprawiedliwości w Gruzji nie jest bynajmniej sąd. Trzeba pamiętać, że Zjednoczony Ruch Narodowy ma w parlamencie około 40 proc. miejsc. Stanowić więc może groźną konkurencję dla partii rządzącej. A w razie jakiejkolwiek destrukcji w obozie władzy, który tworzy niespójna koalicja bardzo różniących się wzajemnie ugrupowań, opozycja mogłaby zyskać większość.

Perspektywa impeachmentu

W przyszłym roku Gruzję czekają wybory prezydenckie. Wystartuje w nich albo sam Iwaniszwili, albo wskazany przez niego człowiek. Mimo zmienionej konstytucji będzie to bardzo ważny moment dla Gruzińskiego Marzenia i jego lider zrobi wszystko, by te wybory wygrać. Niestety, wygląda na to, że już dziś, sięgając po bardzo brutalne metody, może użyć ich również w nieodległej przyszłości.

Już teraz chce wzmocnić władzę premiera i szybko zmienić konstytucję, by rozszerzyć uprawnienia szefa rządu kosztem prezydenta. Poza tym stosuje inne formy nękania Saakaszwilego. Zapowiedział ograniczenie budżetu prezydenta, likwidację Pałacu Prezydenckiego, w którym urzęduje głowa państwa. Jak powiedział, prezydent może korzystać z pomieszczeń Kancelarii Premiera.

Do tej pory Bidzina Iwaniszwili zaprzeczał, jakoby chciał doprowadzić do impeachmentu Saakaszwilego. Ale takie głosy już pojawiają się w mediach ze strony ludzi związanych z rządzącym ugrupowaniem. Nieoficjalnie do ciągle urzędującego prezydenta docierają propozycje: albo od razu zrezygnuje ze swoich uprawnień i wycofa się w cień, albo w ciągu kilku tygodni rozpocznie się proces impeachmentu.

Media, które wcześniej były stopniowo przejmowane przez ekipę Saakaszwilego i brutalnie podporządkowywane jemu i jego ludziom, teraz pędzą w przeciwnym kierunku. Są tak samo prorządowe, jak były niedawno. Tylko jest inny rząd i inny zleceniodawca. Dotyczy to i stacji prywatnych, i państwowych.

Co gorsza, nowy układ rządowy sprawia wrażenie, jakby dopiero się rozpędzał. Z dnia na dzień czuje się coraz pewniej i coraz bardziej ostro rozprawia się z opozycją.

Niezależnie od tego, jakie błędy popełniali poprzednicy, tak błyskawiczne rozprawianie się z opozycją pokazuje, że nowa ekipa nie ma pokojowych zamiarów i nie przejmuje się zbytnio pierwszymi krytycznymi głosami płynącymi od dotychczasowych zachodnich sojuszników Gruzji. Zachód, w tym i Polska, musi w tej sytuacji reagować stanowczo.

Z powrotem do Moskwy

Jeśli Bidzina Iwaniszwili nie powstrzyma się sam i nie powstrzyma swoich janczarów, wówczas napięcie będzie rosło. I to wewnętrzne, i – co ważne z naszego punktu widzenia – zewnętrzne. Mur nieufności między państwami Zachodu a nową gruzińską ekipą może wyrosnąć bardzo szybko. Żaden prominentny polityk NATO i Unii Europejskiej, które i tak nie są zbyt chętne do otwierania się wobec Gruzji, nie będzie padał w objęcia przywódcy, wsadzającego swoich oponentów politycznych do więzień.

A kiedy Zachód odwróci się od Gruzji, Bidzina Iwaniszwili może mieć tyko jedną drogę – tę, którą przybył. I tę, którą dobrze zna. Wróci w objęcia Moskwy, co dla Polski i świata Zachodu będzie miało fatalne skutki. Niestety, ten scenariusz staje się coraz bardziej prawdopodobny.

Gruzja znowu znalazła się w trudnym momencie. W ostatnich wyborach parlamentarnych większość głosujących obywateli tego kraju de facto odrzuciła Michaila Saakaszwilego. Miała bowiem dość nadużyć, których dopuściła się popierana przez prezydenta ekipa. Szczególnie chodziło tu o ujawnienie tuż przed wyborami przypadków torturowania osób odbywających wyroki w gruzińskich więzieniach.

Za rządów poprzedniej ekipy Gruzja z jednej strony bardzo się rozwinęła, zwłaszcza w dziedzinie infrastruktury, bezpieczeństwa i zwalczania drobnej korupcji, a z drugiej – cofnęła. System funkcjonowania państwa zawierał wiele cech reżimu. Kiedy pojawił się rywal, który mógł zjednoczyć słabiutką opozycję, Gruzini natychmiast odwrócili się ku nowemu liderowi. Nie zważając na to, że miliarder, który zawojował gruzińską politykę, dorobił się gigantycznych pieniędzy w Rosji, większość wyborców oddała w jego ręce przyszłość kraju.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?