Pontyfikat Benedykta XVI skazany jest na negatywną ocenę środowisk lewicowo-liberalnych. Bądź co bądź to one nadają ton krytyce pod adresem Kościoła katolickiego. Nie inaczej jest w Polsce. Tyle że w naszym kraju dochodzi jeszcze jeden czynnik – punkt odniesienia, jaki stanowi pontyfikat Jana Pawła II. Benedykt XVI wypada na tle papieża Polaka kiepsko.
Pełzająca dewojtylizacja?
Szczególnie warte uwagi są teksty Adama Szostkiewicza. Na łamach „Polityki” nieraz dawał on w nich wyraz swojej dezaprobacie dla dokonującej się od 2005 roku „pełzającej dewojtylizacji” polskiego katolicyzmu.
Widomym znakiem zmiany w Kościele było, według publicysty, zdjęcie przez Benedykta XVI ekskomuniki z biskupów Bractwa św. Piusa X, co miałoby świadczyć o rezygnacji z linii Jana Pawła II, na którą się składały: „ekumenizm, dialog z innymi religiami i z niewierzącymi, ciekawość świata, sprzeciw wobec wojny, konkretnie przeciw wojnie w Iraku, w której biorą udział Polacy”. Szostkiewicz konstatował: „W modzie jest krytykowanie liberalizmu, straszenie demokracją bez wartości, społeczeństwem otwartym, czyli pluralistycznym”. Wniosek nasuwa się jeden: Kościół się stacza w mroki średniowiecza.
Z pewnością mamy tu do czynienia z ideologicznie wybiórczym pojmowaniem otwartości. W interpretacji publicysty „Polityki” obejmuje ona tylko nurty religijne i polityczne, mieszczące się w ramach obowiązującej na lewicowo-liberalnym salonie poprawności polityczności. Lefebryści, których Benedykt XVI chciał w ekumenicznym geście ściągnąć z powrotem do Kościoła, nie mogą być tu uwzględnieni, bo dali się poznać jako tradycjonaliści, a zatem są postrzegani jako godni potępienia wrogowie wszelkiego postępu.
Oprócz zdjęcia ekskomuniki z biskupów lefebrystów były też i inne wydarzenia, które mogły zniesmaczyć Szostkiewicza. Chodzi o zwiększenie dystansu między Stolicą Apostolską a tymi siłami, które w okresie pontyfikatu Jana Pawła II upatrywały w niej sojusznika w batalii o prawa człowieka. Przypomnijmy demonstracyjne wycofanie przez Watykan poparcia dla Amnesty International jako organizacji opowiadającej się za prawem do aborcji. Dla polityki Benedykta XVI był to znamienny ruch – papież nie mógł dłużej przytakiwać podwójnym standardom i fałszowaniu pojęć.