Ogłoszony niedawno dokument Konferencji Episkopatu Polski dotyczący wyzwań bioetycznych spotkał się z przewidywalną krytyką ze strony środowisk, które uważają, że nauczanie Kościoła katolickiego nie nadąża za przemianami cywilizacyjnymi. Jakby się hierarchowie nie starali argumentować, jakby nie starali się łagodzić retoryki, i tak dostaliby po uszach.
Purpuratom zarzucono brak empatii wobec osób poczętych w wyniku zapłodnienia in vitro i ich rodziców. Rzeczywiście, pewne rzeczy zostały w dokumencie KEP nazwane dosadnie. Na przykład o in vitro czytamy, że „jest źle realizowanym pragnieniem bezpłodnych par, które chcą być rodzicami. Plemniki uzyskuje się od ojca w akcie samogwałtu, manipuluje się wielokrotnie organizmem matki, a dziecko staje się produktem”. Można jednak spytać: gdzie tu mamy kłamstwo?
Trudno nie przyznać słuszności arcybiskupowi Henrykowi Hoserowi, lekarzowi, przewodniczącemu Zespołu Ekspertów KEP do spraw Bioetycznych, kiedy oznajmia, że „w okresie prenatalnym człowieka traktuje się bardziej jako rzecz, a nie istnienie ludzkie”. Słowa arcybiskupa Hosera brzmią jak ciężkie oskarżenie. A przecież antagoniści nauczania Kościoła mają o sobie wspaniałe mniemanie – twierdzą, że upominają się wyłącznie o indywidualne prawo do szczęścia, które, ich zdaniem, hierarchowie negują.
Tymczasem lewicowo-liberalne media już znalazły dla siebie gorący temat i przy okazji bohaterkę. Oto Agnieszka Ziółkowska, pierwsza osoba w Polsce, która przyszła na świat za sprawą in vitro, postanowiła w geście ostatecznego zerwania z Kościołem dokonać aktu apostazji.
Tusk tym się różni od Michnika, że nie interesuje go kwestia reformowania katolicyzmu – jemu, w przeciwieństwie do naczelnego „Wyborczej", jest wszystko jedno