Premier Donald Tusk, pozując z Dorotą Zawadzką do zdjęć, konsekwentnie podąża drogą, którą wytyczył już jakiś czas temu. Szef rządu niezbicie dowiódł, że skuteczną politykę da się w naszym kraju robić tylko w telewizji. Bo to dzięki niej wiemy, że epoki jego rządów nie sposób nazwać inaczej niż pasmem epokowych sukcesów Polski.
A że poza ekranem ludzie różnie mówią? Kogo to obchodzi! W tej sytuacji zatrudnienie jak największej liczby gwiazd i kandydatów na gwiazdy w rządzie wydaje się jedynym rozsądnym wyjściem.
Zresztą proces jest już mocno zaawansowany. Nie wspomnę już o samym premierze, laureacie rozlicznych Super Wiktorów. Ale minister Nowak czy ministra Mucha mają przecież urodę i styl filmowych amantów. Gdyby tylko zamiast zawracać sobie głowę polityką, postawili na show-biznes, mieliby szanse na spektakularną karierę. Nie musieliby się wtedy użerać z dziennikarskimi hienami, którym nie pasuje, że autostrady niewybudowane albo że rząd dofinansowuje koncerty Madonny. A minister zdrowia Bartosz Arłukowicz? Przecież to gość, który wygrał „Agenta” w TVN, idealny członek telerządu.
Zatrudnienie Superniani w Ministerstwie Edukacji wydaje się w zaistniałej sytuacji jedynym wyjściem. Jest nie mniej kompetentna niż minister Szumilas, ale w przeciwieństwie do niej umie się zachować przed kamerą. A przecież jest jeszcze w TVN parę innych gwiazd, które by się do rządu nadały.
Sędzia Anna Maria Wesołowska – resort sprawiedliwości; Kuba Wojewódzki jako specjalista od spraw ukraińskich mógłby objąć ministerstwo spraw zagranicznych; środowisko – jurorka „Top model” Joanna Krupa (znana jako „tap madl”), która jest tak zaangażowana w sprawy ekologiczne, że w obronie zwierząt futerkowych rozbierała się do naga; MON – bojowa Magda Gessler, której nikt nie podskoczy; finanse – „Perfekcyjna pani domu” Małgorzata Rozenek itd. itp.