Zaryzykuję jednak, bo coraz więcej rzeczy w moim otoczeniu opisywanych jest przymiotnikiem „hipsterskie". Pochyliłem się ze starczą troską nad nową modą i choć hipsterem nigdy nie byłem i pewnie nigdy już nie będę, podejrzewam, że bycie nim to musi być straszna męka. By świat uwierzył, że nie poświęca się czasu swojemu wyglądowi, trzeba najpierw spędzić godzinę dziennie przed lustrem, po czym przez całą resztę dnia tak używać wszystkich konsumpcyjnych uciech świata, by przekonać świat, że się ich w ogóle nie używa, buntuje się przeciw nim oraz szczerze ich nienawidzi (bo to właśnie na tym, na odzyskaniu wolności od konsumpcyjnej stadności hipsterstwo zdaje się głównie polegać). Trzeba uważnie pilnować, by nie wykroczyło się poza listę dopuszczalnych dla prawdziwego hipstera zawodów (grafik, barista, właściciel sklepu z odzieżą z lat. 90., bloger, „szafiarka", fotograf, projektant biżuterii, początkujący powieściopisarz, niszowy reżyser). Pić i jeść tylko w hipsterskich lokalach. Itd. Itp.

W Polsce hipsterskie miejsca widziałem jak dotąd głównie w Warszawie, na placu Zbawiciela, Pradze czy Powiślu. W Wielkiej Brytanii można je rozpoznać tak: pod drzwiami stoi mnóstwo designerskich rowerów, ściany są szare, czarne albo pokryte dziwną tapetą, jedzenie ma dziwne nazwy, certyfikaty organiczności, i kosztuje majątek, mleko do kawy jest wyłącznie sojowe, wszyscy goście piszą coś na ajfonach (choć w dobrym guście jest mieć też jakąś vintage – elektronikę: Nokię 5110 albo aparat Polaroida), wszyscy są ubrani jak z żurnala, faceci mają fikuśne wąsy albo brody, kobiety – przemyślane okulary.

Hipsterstwo wzięło się z chęci zanegowania za jednym zamachem przyciężkiego w swym dążeniu do karier pokolenia X (urodzeni w końcu lat 60. i w latach 70.) oraz radośnie zuchwałego pokolenia Y (w metrykach lata 80. i początek 90). X szli z życiem na śmiertelny bój, Y chcieli się nim pobawić. Hipsterzy ubijają je na pianę.

Ich rewolucja „dobrze" i „pięknie" zmienia na „miło" i „ładnie". Hipsterzy to twórcze rozwinięcie anarchistów – tamci nie robili nic, w proteście przeciw wszystkiemu. Ci w proteście przeciw „nicości" tego świata zrobią wszystko, choć nic z tego, co robią, zdaje się nie mieć per saldo jakiegoś większego znaczenia.

Autor jest twórcą portalu stacja7.pl