Polska przedwojenna śmiała się z ustawy, w której znalazło się stwierdzenie, że rak jest rybą. Dziś taka metoda ustawodawcza stała się powszechna, czego przykładem może być ustawa o obowiązku szkolnym dla sześciolatków – na razie wobec sprzeciwów odroczonym. W myśl tej ustawy dzieci w tym wieku nadają się już do nauki szkolnej według programu przewidzianego dla pierwszej klasy.
Do szkoły mają iść sześcioletnie maluchy, a nawet nieco młodsze, gdyż dzieci z końca rocznika będą miały we wrześniu koło pięciu lat i dziewięciu miesięcy. A że się nie nadają? Nie szkodzi, władza wie lepiej i zadekretuje, co zechce.
Masowego sprzeciwu wobec poboru sześciolatków do szkoły rząd baczący na słupki sondaży nie może całkiem zlekceważyć, przeciwdziała więc propagandowo, za pieniądze podatników reklamując swoje koncepcje przez spoty i innymi metodami. Jednakże akcja „Ratuj maluchy" Fundacji i Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców zebrała i przedłożyła blisko milion podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Referendum jako ryzykowne dla rządzących może się nie odbyć. Ale sześciolatki wciąż się do szkoły nie nadają.
Niektóre się nadają i tym mydli się ludziom oczy. Reguła jest jednak inna. Rodzice to wiedzą i dlatego do szkoły jest zapisywanych poniżej dwudziestu procent dzieci sześcioletnich. Część z nich niezbyt dobrowolnie, bo z powodu braku miejsc w zerówkach czy kosztów przedszkola.
Dlaczego nie?
W szkole trzeba będzie trzymać ołówek i pióro. To wymaga sprawności manualnej i psychomotorycznej. Doświadczeni nauczyciele zauważają, że przez dwadzieścia lat się ona pogorszyła. Może dlatego, że dzieci mają teraz mniej zadań i obowiązków. Dzieci gorzej kontrolują napięcie mięśniowe, trudniej im przychodzi zachowanie rytmu, planowanie ruchu ręką, chwyt trzema palcami, rozróżnianie prawej i lewej strony, koordynacja obu rąk, koordynacja przestrzenna. Wspomniana w podstawie programowej koordynacja ręki z okiem to za mało (zresztą oko dojrzewa do należytego postrzegania obrazu płaskiego koło ósmego roku życia; przedtem dzieci widzą przestrzennie, obwodowo – biologicznych procesów się nie przyspieszy!). Problemy z tej dziedziny występują u siedmiolatków, a co dopiero u młodszych.