Na głowę hierarchy posypały się kpiny, poważni publicyści typu Pawła Wrońskiego poświęcili mu prześmiewczy felieton, a szef think tanku Platformy Obywatelskiej, na blogu tygodnika „Polityka”, wezwał nawet do modlitwy o laicyzację dla Polski, która ma być jedynym lekarstwem na „bałwochwalstwo i pogaństwo”, którego dowodem ma być kazanie arcybiskupa Hosera.
Żartować i kpić oczywiście każdy może, tak jak krytykować kazania. Kłopot w tym, że warto poznać kontekst tego, co się krytykuje. A ten jest dość oczywisty. Wiara w to, że Bóg pomaga swoim wyznawcom, że modlitwa ma sens, że świat nie jest jednowymiarowym, nudnym, pozytywistycznym systemem empirycznie zrozumiałych wydarzeń, jest głęboko wpisana w chrześcijaństwo w ogóle, a katolicyzm w szczególności. Mamy w kalendarzu liturgicznym nawet święta ustanowione przez papieży na cześć zwycięstw, które – jak wierzymy – zostały wymodlone i uzyskane dzięki Bożemu wsparciu (święto Matki Bożej Różańcowej zostało ustanowione w dniu zwycięstwa pod Lepanto, które – zdaniem papieży – zawdzięczała Europa wstawiennictwu Matki Bożej).
Wiara w Boga wspierającego swoich wyznawców to również fundament osobistej pobożności. Dla chrześcijanina modlitwa to nie jest „gadanie do obrazu”, ale realne spotkanie z Kimś, kto nie jest tylko „nieruchomym poruszycielem”, ale Osobą, wysłuchującą nasze prośby. Stąd modlimy się do Niego o pomoc w konkretnych sprawach, o zdrowie, potomstwo, umocnienie małżeństwa, a nawet o kwestie tak przyziemne, jak pomoc w kupnie większego samochodu. A wota w świątyniach czy świadectwa składane podczas rozmaitych spotkań katolickich są ludzkim dowodem na to, że Stwórca tych modlitw wysłuchuje.
Bóg chrześcijan (tak jak i Żydów) jest bowiem, jakby to nie śmieszyło rozmaitych wolnomyślicieli czy oświeconych katolików, Bogiem bliskim ludziom, Bogiem, który – jak to przed wiekami kpił Wolter – troszczy się także o wychodki dla Ludu Wybranego, i o to, by jego wyznawcy potrafili zwyciężać nie tylko w walkach duchowych, ale i całkiem fizycznych. Chrześcijaństwo nie jest bowiem religią tylko ducha, ale też ciała... Modlitwa zaś nie jest aktem odejścia z tego świata, ale jeszcze głębszego z nim związku.