Współpraca buduje

Jeśli jakieś społeczeństwo cechuje się mierną lub przeciętną zdolnością kooperacji, to jego potencjał rozwoju skończy się na miernym lub przeciętnym poziomie. Tymczasem Polacy sobie nie ufają, a współdziałanie przychodzi im z oporami – pisze ekspert Instytutu Obywatelskiego.

Publikacja: 10.10.2013 19:08

Red

Stare porzekadło głosi, że „współpraca buduje". Te dwa słowa mają w odniesieniu do gospodarki sens głębszy, niż się na pozór może wydawać. Dorobek ekonomii obejmuje w dużej mierze peany na cześć konkurencji i rynkowej selekcji naturalnej, ale to takie wartości jak zaufanie, solidarność, empatia i zdolność do wspólnego działania są tworzywem więzi społecznych.

Już samo istnienie gospodarki stanowi świadectwo potencjału współpracy. Warunkiem powstania jakiegokolwiek systemu ekonomicznego jest porozumienie polegające na tym, że ludzie nie działają indywidualnie, lecz dzielą się pracą i jej wynikami. Dzięki uzyskanej w ten sposób synergii mogą sięgać po cele niedostępne pojedynczym osobom, co przekłada się na wyższy dobrobyt społeczeństwa jako całości. Sposób podziału tego dobrobytu to już inna sprawa, choć też podlega zasadom określanym społecznie.

Co ciekawe, nawet konkurencję można uznać za formułę lub przejaw współpracy. Ustrój gospodarczy oraz obszary, w których to konkurencja ma rozstrzygać pewne kwestie, wyznacza przecież konsensus obywateli. Konkurencja pełni zatem niejako rolę „narzędzia" w rękach społeczeństwa, przy czym sama w sobie nie ma jakiejś większej wartości; ekonomia ceni ją głównie za to, że za jej sprawą w niektórych obszarach można uzyskać efektywność gospodarowania i zdrowe bodźce do pracy.

Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że konkurencja jest tu tylko środkiem, a nie celem. Podobnie jak pieniądze lub wzrost PKB powinna służyć ludziom, a nie na odwrót. Wiele osób zafascynowanych ekonomią czasem zdaje się o tym zapominać, wobec czego efektywność mierzona wielkością zysków lub produkcji staje się w ich oczach wartością nadrzędną.

Gdy braknie zaprawy

W zależności od preferencji (kultury, wartości itp.) danego społeczeństwa udział państwa w gospodarce oraz katalog kwestii oddawanych w zarząd siłom rynkowym potrafią się nieraz silnie różnić. Stąd też na świecie występuje sporo odmian kapitalizmu. Niemniej dosyć uniwersalna wydaje się prawidłowość, że osiąganie coraz wyższych poziomów rozwoju gospodarczego wymaga coraz lepszej umiejętności współpracy.

Choć zabrzmi to jak paradoks, konkurencyjności nie buduje się rywalizacją. Współcześnie najbogatsze i zarazem najbardziej konkurencyjne są te kraje, których obywatele przede wszystkim potrafią ze sobą współdziałać na najwyższym poziomie, tj. w szczególności w ramach złożonego i ryzykownego procesu, jakim jest tworzenie innowacji.

Oczywiście, wspomniana zależność nie neguje znaczenia takich składników rozwoju jak kapitał ludzki, kapitał rzeczowy, technologia, surowce naturalne itd. Współpraca i czynniki produkcji mają bowiem względem siebie charakter komplementarny, podobnie jak zaprawa i cegły.

Wspólne działanie może wynikać z różnych pobudek na poziomie indywidualnych osób, ale to ono wiąże w całość elementy składowe wzrostu gospodarczego, jakimi są materialne i niematerialne czynniki produkcji. Gdy braknie zaprawy, budowli nie da się już wznieść ani o centymetr wyżej, choćby nawet cegieł było w bród. Analogicznie, jeśli jakieś społeczeństwo cechuje się mierną lub przeciętną zdolnością kooperacji, to możliwe, że jego potencjał rozwoju skończy się na – odpowiednio – miernym lub przeciętnym poziomie.

Winna historia

Praktyczne wnioski z powyższych rozważań są bardzo istotne, zwłaszcza dla Polski. Od lat różne badania sugerują, iż mamy niepokojąco niskie rezerwy kapitału społecznego. Innymi słowy, Polacy sobie ogólnie nie ufają, a współdziałanie przychodzi im z oporami.

Przyczyny tego stanu rzeczy mają zapewne w dużej mierze podłoże historyczne. Stulecia wyniszczających wojen, walk o niepodległość, opresji najeźdźców i zmienności instytucji publicznych trudno uznać za warunki sprzyjające budowie kapitału zaufania. Przeciwnie, dziejowe wichury, które regularnie przetaczały się przez polskie ziemie, raczej przyczyniły się do uformowania postaw związanych z ostrożną podejrzliwością – zarówno jednych ludzi względem drugich, jak i wobec państwa.

Polskie szkoły trzeba zaprogramować tak, by w znacznie większym stopniu niż dziś rozwijały umiejętność współdziałania

Pamięć o przeszłości warto pielęgnować, ale dziś musimy już patrzeć przede wszystkim w przyszłość. To tam decydują się losy polskiej gospodarki. Tak naprawdę tylko po tej stronie teraźniejszości można zapisać karty historii.

Sęk w tym, że poza wąskim gronem ekspertów mało kto dostrzega problem deficytu kapitału społecznego w Polsce. Ten temat budzi dość małe zainteresowanie, mimo że jego znaczenie ma wymowę cywilizacyjną. Co gorsza, debata publiczna nazbyt często sprawia wrażenie przesiąkniętej jałowym roztrząsaniem błahostek, które w najlepszym razie skutkuje stratą czasu, w najgorszym – dalszym dzieleniem społeczeństwa.

Podróż tysiąca mil

Naturalnie, akumulacja kapitału społecznego wymaga czasu. Mowa tu nie o kilku latach, lecz przynajmniej o kilku pokoleniach. Od czego wobec tego należałoby zacząć? Jak sprawić, by z biegiem lat między Odrą a Bugiem zaczęło przybywać zaufania i umiejętności współpracy?

Otóż warto oddziaływać przede wszystkim w dwóch obszarach. Po pierwsze, polskie szkoły trzeba zaprogramować tak, by w znacznie większym stopniu niż dziś rozwijały umiejętność współpracy. Przy okazji można pokusić się także o początek szerszej dyskusji nad reformą całego systemu edukacji, wydaje się bowiem, że jest w nim jeszcze sporo miejsca na podwyższenie jakości kształcenia w takich obszarach jak krytyczne myślenie, kreatywność, przedsiębiorczość i zrozumienie współczesnego świata.

Po drugie, państwo powinno wprowadzić takie zmiany instytucjonalno-prawne, aby jego urzędy, instytucje i regulacje stały się bardziej przyjazne dla obywateli. Tylko w ten sposób – zaczynając od rzeczy małych – da się osiągnąć rzecz wielką, jaką jest zaufanie Polaków do własnego państwa.

Oczywiście, powyższe zalecenia są bardzo ogólne i z pewnością można dyskutować nad ich szczegółami. Wątpliwości przy tym nie ulega, że podjęcie koniecznych działań to zadanie żmudne. Wkraczając na ścieżkę reform, nie należy zatem oczekiwać szybkich owoców. W obliczu podobnych wyzwań warto jednak zawsze pamiętać o starym, chińskim powiedzeniu: podróż tysiąca mil zaczyna się od pojedynczego kroku.

Autor jest ekonomistą, analitykiem Instytutu Obywatelskiego

Stare porzekadło głosi, że „współpraca buduje". Te dwa słowa mają w odniesieniu do gospodarki sens głębszy, niż się na pozór może wydawać. Dorobek ekonomii obejmuje w dużej mierze peany na cześć konkurencji i rynkowej selekcji naturalnej, ale to takie wartości jak zaufanie, solidarność, empatia i zdolność do wspólnego działania są tworzywem więzi społecznych.

Już samo istnienie gospodarki stanowi świadectwo potencjału współpracy. Warunkiem powstania jakiegokolwiek systemu ekonomicznego jest porozumienie polegające na tym, że ludzie nie działają indywidualnie, lecz dzielą się pracą i jej wynikami. Dzięki uzyskanej w ten sposób synergii mogą sięgać po cele niedostępne pojedynczym osobom, co przekłada się na wyższy dobrobyt społeczeństwa jako całości. Sposób podziału tego dobrobytu to już inna sprawa, choć też podlega zasadom określanym społecznie.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?