Rosja z wielkim wysiłkiem, stosując różne działania polityczne (tajne rozmowy, obietnice, pod koniec chyba nawet brutalne naciski ekonomiczne i polityczne na ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza), dążyła do tego, aby Ukraina pozostała z nią w jakiegoś rodzaju związku międzypaństwowym. Gdy już się wydawało, że działania Władimira Putina odniosły skutek, sprzeciw narodu ukraińskiego ten sukces przekreślił. Dzisiaj już nie może być mowy o udziale Ukrainy w jakimkolwiek związku z Rosją, chyba że miałaby to być okupowana Ukraina z rządem satelickim. Nie może już być mowy, aby jakikolwiek rząd w Kijowie zgodził się na porozumienie, które uzależniałoby Ukrainę od Rosji. Powód jest prosty: nie zgodzą się na to Ukraińcy. Decydujący stał się wielki ruch społeczny, reprezentujący z pewnością nie wszystkich, ale jednak większość Ukraińców. Marzenie Putina, że Ukraina znajdzie się w unii celnej kierowanej przez Moskwę, należy więc już do przeszłości.
Osobista klęska Putina
Stawia go to w bardzo trudnej sytuacji. To jego osobista klęska. Putinowi udało się uporządkować Rosję przy zastosowaniu półtotalitarnych metod. Wprawdzie nie zlikwidował korupcji ani nie urządził poprawnie państwa, lecz władza spokojnie rządzi, a ludzie jej słuchają. Putin osiągnął sukcesy w polityce zagranicznej. Umacniał pozycję Rosji, która weszła do grupy najbogatszych państw świata G8, sam też był dobrze przyjmowany na całym świecie. Nie przyniosło to co prawda Rosji większych realnych korzyści, ale Rosjanom dawało poczucie, że ich kraj znowu staje się mocarstwem.
Ale w kluczowych sprawach Putin nie odnotował sukcesów. Nie udało się mu zjednoczyć Rosji, która jest rozrywana przez regionalizmy. Cały obszar przedkaukaski (między Kaukazem a Donem – tzw. obszary rosyjsko-kozackie) jest związany z Rosją tylko dlatego, że bez Rosji oni nie utrzymaliby w posłuchu ludów Kaukazu, z którymi są w stałym konflikcie. Działają ich własne, partykularne interesy. Własne, partykularne interesy ma Daleki Wschód, wschodnia Syberia, tak samo Petersburg, Kaliningrad...
Na swoje konto Putin może zapisać również poważne niepowodzenia strukturalno-gospodarcze. W ciągu ostatnich 20 lat Rosja przestała być mocarstwem przemysłowym. W ubiegłym roku ponad 70 proc. wpływów z eksportu rosyjskiego dawała sprzedaż ropy naftowej i gazu ziemnego. To oznacza, że wszystko inne (przemysł, górnictwo, rolnictwo) przynosi Rosji tylko ok. 1/4 przychodu z eksportu. Struktura handlu zagranicznego Rosji upodobniła ją do republiki bananowej – Rosja żyje tylko z płynnych i gazowych surowców energetycznych.
Na dodatek nagle się okazało, że Rosja, która rzekomo jest mocarstwem, straciła Ukrainę. Okazało się również, że przywódca Rosji, który – wydawało się – był szanowany w polityce zagranicznej, poniósł spektakularną klęskę na arenie międzynarodowej. Przede wszystkim stracił wiarygodność – wypracowywaną latami w wielkim trudzie. Zza maski spokojnego, lecz stanowczego męża stanu wyjrzał znerwicowany, szarpany emocjami despota. Rangę klęski sam wyolbrzymił, nadając pozyskaniu Ukrainy do unii celnej czy eurazjatyckiej najwyższy wymiar. Przy każdej okazji podkreślał, że związek z Ukrainą jest Rosji niezbędny, że w znacznej mierze decyduje o jej planach imperialnych. Był święcie przekonany, że Kijów jest już jego. A tu nagle jacyś ludzie, którzy całą zimę przetrwali na Majdanie, wysuwając jakieś nierealne żądania, ukradli mu Ukrainę. I gardło ścisnął mu strach. Po takiej klęsce Putin może się obawiać, że jego prezydentura jest zagrożona.