Rosyjska wydmuszka

Czując, że jego przywództwo w Rosji jest zagrożone, Putin zachowuje się jak szuler w czasie gry w karty. Przegrywając, zaczyna podbijać stawkę, posługując się prawdziwymi ?i fałszywymi żetonami. Ale nie jest ?w stanie wygrać – twierdzi historyk ?i publicysta.

Publikacja: 18.03.2014 20:14

Leszek Moczulski

Leszek Moczulski

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Red

Rosja z wielkim wysiłkiem, stosując różne działania polityczne (tajne rozmowy, obietnice, pod koniec chyba nawet brutalne naciski ekonomiczne i polityczne na ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza), dążyła do tego, aby Ukraina pozostała z nią w jakiegoś rodzaju związku międzypaństwowym. Gdy już się wydawało, że działania Władimira Putina odniosły skutek, sprzeciw narodu ukraińskiego ten sukces przekreślił. Dzisiaj już nie może być mowy o udziale Ukrainy w jakimkolwiek związku z Rosją, chyba że miałaby to być okupowana Ukraina z rządem satelickim. Nie może już być mowy, aby jakikolwiek rząd w Kijowie zgodził się na porozumienie, które uzależniałoby Ukrainę od Rosji. Powód jest prosty: nie zgodzą się na to Ukraińcy. Decydujący stał się wielki ruch społeczny, reprezentujący z pewnością nie wszystkich, ale jednak większość Ukraińców. Marzenie Putina, że Ukraina znajdzie się w unii celnej kierowanej przez Moskwę, należy więc już do przeszłości.

Osobista klęska Putina

Stawia go to w bardzo trudnej sytuacji. To jego osobista klęska. Putinowi udało się uporządkować Rosję przy zastosowaniu półtotalitarnych metod. Wprawdzie nie zlikwidował korupcji ani nie urządził poprawnie państwa, lecz władza spokojnie rządzi, a  ludzie jej słuchają. Putin osiągnął sukcesy w polityce zagranicznej. Umacniał pozycję Rosji, która weszła do grupy najbogatszych państw świata G8, sam też był dobrze przyjmowany na całym świecie. Nie przyniosło to co prawda Rosji większych realnych korzyści, ale Rosjanom dawało poczucie, że ich kraj znowu staje się mocarstwem.

Ale w kluczowych sprawach Putin nie odnotował sukcesów. Nie udało się mu zjednoczyć Rosji, która jest rozrywana przez regionalizmy. Cały obszar przedkaukaski (między Kaukazem a Donem – tzw. obszary rosyjsko-kozackie) jest związany z Rosją tylko dlatego, że bez Rosji oni nie utrzymaliby w posłuchu ludów Kaukazu, z którymi są w stałym konflikcie. Działają ich własne, partykularne interesy. Własne, partykularne interesy ma Daleki Wschód, wschodnia Syberia, tak samo Petersburg, Kaliningrad...

Na swoje konto Putin może zapisać również poważne niepowodzenia strukturalno-gospodarcze. W ciągu ostatnich 20 lat Rosja przestała być mocarstwem przemysłowym. W ubiegłym roku ponad 70 proc. wpływów z eksportu rosyjskiego dawała sprzedaż ropy naftowej i gazu ziemnego. To oznacza, że wszystko inne (przemysł, górnictwo, rolnictwo) przynosi Rosji tylko ok. 1/4 przychodu z eksportu. Struktura handlu zagranicznego Rosji upodobniła ją do republiki bananowej – Rosja żyje tylko z płynnych i gazowych surowców energetycznych.

Na dodatek nagle się okazało, że Rosja, która rzekomo jest mocarstwem, straciła Ukrainę. Okazało się również, że przywódca Rosji, który – wydawało się – był szanowany w polityce zagranicznej, poniósł spektakularną klęskę na arenie międzynarodowej. Przede wszystkim stracił wiarygodność – wypracowywaną latami w wielkim trudzie. Zza maski spokojnego, lecz stanowczego męża stanu wyjrzał znerwicowany, szarpany emocjami despota. Rangę klęski sam wyolbrzymił, nadając pozyskaniu Ukrainy do unii celnej czy eurazjatyckiej najwyższy wymiar. Przy każdej okazji podkreślał, że związek z Ukrainą jest Rosji niezbędny, że w znacznej mierze decyduje o jej planach imperialnych. Był święcie przekonany, że Kijów jest już jego. A tu nagle jacyś ludzie, którzy całą zimę przetrwali na Majdanie, wysuwając jakieś nierealne żądania, ukradli mu Ukrainę. I gardło ścisnął mu strach. Po takiej klęsce Putin może się obawiać, że jego prezydentura jest zagrożona.

Czując, że jego przywództwo w Rosji jest niepewne, Putin zachowuje się jak szuler w czasie gry w karty. Przegrywając, zaczyna podbijać stawkę, posługując się prawdziwymi i fałszywymi żetonami. Ale nie jest w stanie wygrać, za mało ma tych żetonów i za słabe karty. Podbijając stawkę, powoduje, że jego sytuacja staje się coraz trudniejsza. Rozwoju wydarzeń na Ukrainie odwrócić już mu się nie uda.

Ronald Reagan nadał zimnej wojnie wymiar ekonomiczno-finansowy i ZSRR pękł. Dzisiaj można podjąć podobne działania

Rzucić przeciwnika na kolana

Co teraz może zrobić? Na Krymie – wszystko, co zechce. Przez 15 minut. Bo każdy jego krok musi wywołać nieprzychylną reakcję Zachodu, za każdym razem ostrzejszą, nawet jeśli początkowo większość krajów zachodnich preferowała działania maksymalnie łagodne. Reakcja jednak być musi, gdyż Putin – jak słoń w składzie drogocennej porcelany – narusza zasady uważane dziś przez Zachód za święte, rujnuje ustabilizowany porządek europejsko-atlantycki, szkodzi interesom licznych państw, a także boleśnie rani prestiż wpływowych polityków.

I rzecz najważniejsza: sprawa wyszła daleko poza Ukrainę. Zakwestionowany został bowiem porządek polityczny Europy, budowany przez ostatnie półwiecze. A na to UE nie może się zgodzić.  Dla USA zaś – po latach kruszenia rangi mocarstwa globalnego – pojawiła się nadzwyczajna okazja: bez ryzyka rzucić Rosję na kolana. Barack Obama zrozumiał, że przejdzie do historii jako prezydent, który pokonał najgroźniejszego historycznego konkurenta.

Ale do rozwiązania obecnego kryzysu działania militarne Zachodu nie są konieczne. Ten konflikt ma już kształt militarny, choć wciąż nie jest to konflikt zbrojny (bo się nie strzela). Jest to pokojowa rywalizacja potencjałów wojennych.  Aby nie dopuścić do przekształcenia działań militarnych w konflikt zbrojny i zmusić Rosję do wycofania się, wystarczy kontrakcja gospodarcza i dyplomatyczna.

Ronald Reagan nadał zimnej wojnie wymiar ekonomiczno-finansowy – i ZSRR pękł, gdyż nie był w stanie udźwignąć kosmicznego ciężaru wyścigu zbrojeń. Dzisiaj przez podobne działania, wzmocnione przez presję dyplomatyczną, można wymusić całkowite wycofanie się Rosjan z całego terytorium Ukrainy. Pod warunkiem jednak, że zostaną one podjęte na czas i dostatecznie stanowczo.

Demokratyczne kraje zachodnie, a wśród nich także wyróżniająca się Polska, mają do wyboru bogatą gamę środków. Na przykład ograniczone sankcje gospodarcze, takie jak embargo na niektóre technologie, zwłaszcza związane z rozwojem informatyki czy wydobyciem ropy lub gazu. Zastosowanie tego rodzaju sankcji szybko rozłoży na łopatki te dziedziny gospodarki rosyjskiej, które zostaną nimi objęte. Można zawiesić istniejące porozumienia gospodarcze, umowy handlowe, podjąć procedurę zawieszenia członkostwa Rosji w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Zważywszy na to, że handel zagraniczny z Rosją nie ma dla Zachodu większego znaczenia, jest on w stanie z niewielką szkodą dla siebie zawieszać czy blokować wybrane porozumienia ekonomiczne.

Nie chodzi tylko o działania państwowe. Doskonałym narzędziem jest wycofywanie walorów finansowych z Rosji, wstrzymywanie czy odraczanie inwestycji, zawieszanie wykonywania transakcji, przerywanie zaczętych rozmów, odraczanie czy odwoływanie wizyt.

W jedną stronę gaz, ?w drugą pieniądze

Można zadać spektakularny cios eksportowi rosyjskiej ropy i gazu. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że stałą rosyjską groźbą jest zakręcenie kurków. Już parę razy Rosja przerwała dostawy na parę dni, raz bodaj na tydzień. Przyzwyczailiśmy się więc wierzyć, że moskiewski szantaż to skuteczne narzędzie, którym Kreml może się posłużyć, kiedy tylko zechce. Jak gdyby Salwador zagroził, że wstrzyma eksport bananów – tylko w o wiele większej skali. Świetnie, tylko z czego będzie żył?

Rurociągi mają to do siebie, że ruch jest dwustronny. W jedną stronę płynie ropa lub gaz, w drugą – pieniądze. Te pieniądze są podstawą funkcjonowania Rosji. Wstrzymanie dostaw spowoduje u odbiorców czasowe trudności, ewentualnie konieczność zakupu surowca po nieco wyższej cenie. Większość krajów ma zresztą zapasy gazu na trzy miesiące. Na rynkach jest znaczna nadwyżka ropy naftowej. Łatwo można uruchomić eksport paliw płynnych z Iranu, który jest jednym z ich głównym producentów, potrzebuje gotówki, a na dodatek porozumienie amerykańsko-irańskie staje się realne. Co jednak będzie, jeżeli na tydzień czy dwa zostanie wstrzymane przyjmowanie rosyjskiej ropy lub gazu? USA w ogóle nie ucierpią. W Europie Zachodniej wystąpią okresowe kłopoty – może przykre, ale niezbyt wielkie. Rosja zaś stanie na progu katastrofy finansowej. Do tego dojdzie gorzka świadomość, że Kreml nie dysponuje żadnym narzędziem, które może realnie zagrozić Europie.

Na początek wystarczy tylko ujawnić zagrożenie. Specjalnie tego nie ukrywając, można rozpocząć przygotowania, aby możliwie bezwstrząsowo przetrwać okres, w którym dostawy surowców energetycznych z Rosji zostaną wstrzymane czy ograniczone. Zresztą wszelkie działania zmierzające do dywersyfikacji dostaw są wskazane. Przykładowo, przyspieszenie prac końcowych nad budową gazoportu w Świnoujściu mieć będzie sporą wymowę polityczną. Działania gospodarcze powinny zostać uzupełnione środkami dyplomatycznymi.

Arsenał narzędzi do wywierania presji na Rosję jest olbrzymi. Jest jednak mało prawdopodobne, aby wszystkie najostrzejsze działania zostały zastosowane w ciągu kilku dni. Zachód może zdecydować się na stopniowe kroki. Nie doprowadzą one zapewne do natychmiastowej ewakuacji wojsk rosyjskich z Krymu. Z punktu widzenia interesów Ukrainy będzie to bolesne. Znacznie groźniejsze jednak będzie to dla Rosji. Im szybszy kryzys, im szybsza klęska – tym mniejsze koszty. Zachód bowiem będzie musiał systematycznie zwiększać skalę i zakres sankcji ekonomicznych – czyli działać krusząco. Jednorazowe potężne uderzenie ekonomiczne, zmuszając Rosję do natychmiastowego odwrotu politycznego, byłoby ciosem niszczącym, lecz niepozbawiającym jej szansy na podniesienie się z upadku. Przy eskalacji powolnej gospodarka Rosji zostanie zniszczona od podstaw, bez szansy ratunku.

W tej wersji, niestety, wielką cenę zapłaci także gospodarka Ukrainy – chyba że na czas otrzyma wystarczającą pomoc. Trudno powiedzieć, czy przy dzisiejszym stanie nerwów rozumie to przegrany już Putin, ale z pewnością zdają sobie z tego sprawę szefowie gospodarki i niektórzy kremlowscy politycy. I nie będą się godzili na zbiorowe samobójstwo.

Niepodległość Ukrainy przesądzona

Trudno powiedzieć, kiedy sytuacja na Ukrainie wróci do normy. Niektóre sprawy mogą się długo ślimaczyć. Pewne kwestie są już jednak rozstrzygnięte. O ile pół roku temu można było rozważać sytuację, że jakieś tereny ukraińskie przejmie Rosja albo że Ukraina zostanie przekształcona w konfederację trzech lub czterech na wpół samodzielnych prowincji, o tyle obecnie nie ma i być nie może na to zgody – ani Ukraińców, ani społeczności międzynarodowej. Jedynym rozwiązaniem, które jest do przyjęcia, pozostaje wycofanie wojsk rosyjskich i przywrócenie jedności Ukrainy. Niepodległość i integralność terytorialna tego kraju jest już więc przesądzona. Podobnie jak klęska Rosji. Tę klęskę niedoszłego imperium zauważą wszyscy sąsiedzi. Rosja gwałtownie utraci swój mocarstwowy autorytet.

Będzie to dość zabawnie wyglądało w Polsce. Od 15 lat jesteśmy karmieni opowieściami o potędze i wpływach Rosji. Cała propaganda współgra z tym, czego znaczna część polskiego społeczeństwa nauczyła się w szkołach i na uniwersytetach w czasach PRL i później. Mówi się uczenie w telewizji, że Ukraina wobec Rosji jest bezbronna. A tu nagle okazuje się, że Rosja z Ukrainą sobie nie poradziła. Jeszcze trochę i okaże się, że ten mroczny cień po imperium Lenina – Stalina, usiłujący kosztem własnego społeczeństwa odbudować superpotęgę rosyjską, to tylko pusta w środku wydmuszka.

—not. Mirosław Lewandowski

Leszek Moczulski jest dziennikarzem, politykiem, historykiem i geopolitykiem. ?W okresie PRL działacz opozycyjny. Współzałożyciel Ruchu Obrony ?Praw Człowieka i Obywatela, ?założyciel i wieloletni szef KPN

Rosja z wielkim wysiłkiem, stosując różne działania polityczne (tajne rozmowy, obietnice, pod koniec chyba nawet brutalne naciski ekonomiczne i polityczne na ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza), dążyła do tego, aby Ukraina pozostała z nią w jakiegoś rodzaju związku międzypaństwowym. Gdy już się wydawało, że działania Władimira Putina odniosły skutek, sprzeciw narodu ukraińskiego ten sukces przekreślił. Dzisiaj już nie może być mowy o udziale Ukrainy w jakimkolwiek związku z Rosją, chyba że miałaby to być okupowana Ukraina z rządem satelickim. Nie może już być mowy, aby jakikolwiek rząd w Kijowie zgodził się na porozumienie, które uzależniałoby Ukrainę od Rosji. Powód jest prosty: nie zgodzą się na to Ukraińcy. Decydujący stał się wielki ruch społeczny, reprezentujący z pewnością nie wszystkich, ale jednak większość Ukraińców. Marzenie Putina, że Ukraina znajdzie się w unii celnej kierowanej przez Moskwę, należy więc już do przeszłości.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę