Niezależność osądu to jedna z najcenniejszych wartości w publicystyce. Szczególnie warta podkreślenia u publicysty katolickiego. Jak wiadomo, katolicyzm jest wyznaniem powszechnym („katholikos" po grecku znaczy „powszechny"), a współcześnie coraz bardziej pluralistycznym. Sam z tej powszechności i pluralizmu korzystam, formułując sądy, które nie wszyscy katolicy podzielają, podobnie jak i ja nie podzielam poglądów innych katolików.
Niekiedy jednak ta niezależność myślenia przybiera formy groteskowe i absurdalne, gdy w imię własnych przekonań jeden z katolików zaczyna odsądzać drugiego katolika od czci i wiary, a co gorsza, przypisywać mu poglądy heretyckie, czyli wykluczające ze wspólnoty wiernych. A to przydarzyło się ostatnio, i to wielokrotnie, Tomaszowi Terlikowskiemu. Pół biedy, gdy swe poglądy głosi na swoim portalu, gorzej, gdy je upublicznia w niezależnym dzienniku, pozwalając domniemywać, że takiego samego zdania jest rzeczony dziennik. Chodzi oczywiście o „Rzeczpospolitą". Sądzę, że czytelnikom należy się sprostowanie, ponieważ gotowi pomyśleć, że to właśnie Terlikowski, a nie papież Franciszek czy kardynał Walter Kasper, ustala normy katolickości. Nie widzę innej możliwości niż przywołanie najbardziej charakterystycznych sformułowań redaktora portalu Fronda.pl, gdyż doprawdy trudno uwierzyć, że tak właśnie można dzisiaj pisać, i to powołując się na Ewangelię.
Dążyć do konfrontacji?
Otóż w uwagach geopolitycznych zatytułowanych „Franciszek, sojusznik Władimira" powiada Terlikowski: „Od końca pontyfikatu Benedykta XVI widać wyraźne ukłony Stolicy Apostolskiej w kierunku Rosji. Franciszek ten proces wzmocnił i równocześnie osłabił inne kierunki polityki watykańskiej". I dodaje: „Problem jest w tym, że tak nie jest, a ponadto skuteczność polityki dogadywania się z Rosją i Rosyjską Cerkwią Prawosławną została już przetestowana w latach 60. i 70. Jedynym skutkiem polityki odprężenia i zapraszania rosyjskich prawosławnych do dialogu, a także komunistów do debaty, był brak jasnego potępienia komunizmu na Soborze Watykańskim II, a także poczucie osamotnienia katolików z krajów sowieckich". Jak rozumiem, należałoby raczej dążyć do konfrontacji i pokazać wyraźnie, kto tu ma rację, i nie wdawać się w żadne konszachty ze znienawidzonym prawosławiem i totalitarną Rosją Putina.
Fałszowanie Ewangelii
W tekście „Kardynał Kasper nie zmieni Ewangelii" opublikowanym kilkanaście dni później („Rz" 16.03.2014) mamy już ostrzejsze sformułowania: „Ten zasłużony i niewątpliwie świetnie znający teologię niemiecki hierarcha od jakiegoś czasu opowiada bajki". I wiemy już, co tak bardzo drażni Terlikowskiego: „gdyby pójść dalej jego tropem, to trzeba by w ogóle zrezygnować z mówienia o grzechu, bowiem Kościół składa się z samych grzeszników i wzmianka o każdym grzechu może dotykać jakiegoś grzesznika". I by już nie pozostawić czytelnika w niepewności, katolicki publicysta konkluduje: „Otóż tym wszystkim, którzy uwierzyli kardynałowi Kasperowi (który zaczyna głosić poglądy wprost heretyckie), warto przypomnieć, że hierarcha ten nie ma władzy nad Ewangelią i słowami Chrystusa". A dzieje się tak dlatego, gdyż „propozycje kardynała Kaspera to w istocie pomysł, by rozwodnikom w ponownych związkach do grzechu cudzołóstwa dorzucić jeszcze grzech świętokradztwa".
Jak rozumiem, wszelkie pomysły wyjścia naprzeciw wiernym o skomplikowanych historiach życiowych i próby ich włączenia w życie wspólnoty kościelnej są z piekła rodem i należy im się radykalnie przeciwstawić. Problem w tym, że taka strategia prowadzi do zafałszowania istoty przesłania ewangelicznego, które jest skierowane właśnie do grzeszników, którymi zarówno papież Franciszek, jak i kardynał Kasper się czują i dlatego rozumieją powikłane ludzkie losy. Zaklinanie rzeczywistości, któremu z takim zapałem oddaje się Tomasz Terlikowski, nie tylko nie uwiarygodnia jego katolicyzmu, ale ośmiesza jego samego, a publikujące jego wywody gazetę czyni coraz mniej wiarygodną. Radziłbym w dziale opinii więcej drukować tekstów papieża Franciszka i kardynała Kaspera, a czytelnikom pozostawić osąd nad ich katolickością i bliskością do Ewangelii.