NATO: Kotwice i drogowskazy

Sojusz Północnoatlantycki musi aktywnie zaangażować się w reformę i dozbrajanie sił zbrojnych Ukrainy – pisze były szef MON.

Publikacja: 03.04.2014 02:00

Bogdan Klich

Bogdan Klich

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Agresja Rosji na Ukrainę sprawiła, że Polacy często zadają  pytanie, czy sojusz jest w stanie realnie zagwarantować nasze bezpieczeństwo.  Paradoksalnie, rozwiała też wątpliwości, czy NATO jest jeszcze potrzebne. Jednocześnie sytuacja ta zmusza do odpowiedzi, czy pakt zdolny jest do skutecznego reagowania na kryzysy w najbliższym sąsiedztwie.

Kotwice bezpieczeństwa

Wraz ze wstąpieniem do NATO zrealizowało się nasze marzenie o powrocie do sojuszu „wolnego świata". Zarówno 15 lat temu, jak i teraz najważniejsza jest gwarancja zawarta w art. 5 traktatu waszyngtońskiego („jeden za wszystkich, wszyscy za jednego") tworzącego podstawy paktu północnoatlantyckiego. Gwarancja ta ma dla nas zasadnicze znaczenie. Wiemy jednak, że jest ona polityczna i dlatego Polska stara się zakotwiczyć ją w praktyce funkcjonowania sojuszu, tak by wzmocnić automatyzm działania art. 5.

W ostatnich latach udało nam się zarzucić kilka kotwic, dzięki którym zobowiązania sojuszników z tytułu art. 5 nabrały wymiaru praktycznego.

Pierwszą z nich jest nowa koncepcja strategiczna NATO przyjęta na szczycie w Lizbonie w 2010 r. Uznaje ona kolektywną obronę za jedno z trzech głównych zadań sojuszu, mówi wyraźnie o potrzebie tworzenia planów ewentualnościowych, wspólnych ćwiczeniach i szkoleniach oraz  „widocznej obecności" NATO w krajach członkowskich, tzw. visible assurance. Z tych powodów jako główny drogowskaz dla wspólnoty atlantyckiej odpowiada ona polskim oczekiwaniom.

Ważną kotwicą są plany ewentualnościowe wynegocjowane przez Polskę w latach 2008–2010. Dzięki temu mamy dziś scenariusze wojskowego wzmocnienia Polski w przypadku zagrożenia agresją ze Wschodu. W końcówce poprzedniej dekady podobne plany wynegocjowały oprócz nas jedynie Litwa, Łotwa i Estonia. Przyjęcie tych planów przez NATO spowodowało, że w 2011 r. mogliśmy  dostosować do nich nasze narodowe plany operacyjne. W przyszłości aktualizacja planów ewentualnościowych powinna się odbywać regularnie i dotyczyć większej liczby państw członkowskich.

Trzecią z kotwic, na których opieramy się w naszym działaniu, są wspólne ćwiczenia, takie jak „Steadfast Jazz", które odbyły się w ubiegłym roku. Stały się one wyrazem determinacji sojuszników do sprawdzenia gotowości swoich sił zbrojnych do obrony terytorium krajów „wschodniej flanki". Były to pierwsze ćwiczenia Sił Odpowiedzi NATO (NRF) na terenie Polski i krajów bałtyckich. Musimy zdawać sobie sprawę, że nie byłoby ćwiczeń „Steadfast Jazz" bez przywiązania sojuszu do zobowiązań zawartych w traktacie waszyngtońskim. Mam nadzieję, że takie ćwiczenia będą się odbywać w przyszłości regularnie co dwa lata, tak jak w ramach ćwiczeń „Zapad" ćwiczą wojska rosyjskie i białoruskie.

Nie mniej istotną kotwicą pozostaje instytucjonalizacja NATO w Polsce, w sposób szczególny poprzez obecność Centrum Szkolenia Sił Połączonych (JFTC) oraz sojuszniczego Batalionu Łączności. JFTC udało nam się utrzymać mimo reformy systemu dowodzenia NATO, natomiast Batalion Łączności powstał jako nowa instytucja. Jestem przekonany, że niezależnie od ścieżki, jaką sojusz wybiera dla potwierdzenia swoich zobowiązań wobec Polski, obecność jego instytucji wzmacnia w Polakach poczucie bezpieczeństwa. Im więcej NATO w Polsce, tym większa pewność, że jego parasol ochronny jest szczelny i skuteczny.

Podobnie jest z inwestycjami sojuszniczymi w ramach NATO Security Investment Program (NSIP), które stanowią swoistą kotwicę finansową. Wydatki z tego funduszu przekroczyły już 650 mln euro, za które zmodernizowano nasze bazy lotnicze, morskie i logistyczne. Gdy dziś patrzę na Krzesiny, Świnoujście czy Gdynię, porównując z czasami, kiedy jako wiceminister obrony narodowej wizytowałem je w momencie naszego wejścia do paktu północnoatlantyckiego, widzę dwa różne światy – przaśny i szary sprzed 15 lat i dzisiejszy – nowoczesny, na najwyższym światowym poziomie.

Ostatnią z dotychczasowych kotwic jest obecność wojsk amerykańskich w Polsce. Dzięki umowie z czerwca 2011 r. o stacjonowaniu u nas żołnierzy Stanów Zjednoczonych półtora roku później mógł się pojawić w Łasku tzw. Aviation Detachment przygotowujący wspólne ćwiczenia pilotów F16 i herculesów. Oznacza to, że po raz pierwszy w historii żołnierze amerykańscy są na stałe obecni na polskiej ziemi, co stanowi symboliczne potwierdzenie zobowiązań USA wobec Polski.

Ten model stacjonowania sił amerykańskich powinien być rozwijany, przez co rozumiem więcej wspólnych ćwiczeń, szkoleń, więcej żołnierzy, ale także stałą obecność sił lądowych, powietrznych i morskich USA w Polsce. Wtorkowe spotkanie szefów MSZ NATO pokazało, że Amerykanie i ich europejscy sojusznicy dojrzewają do takich decyzji.

Jeśli dalej będziemy wzmacniać te kotwice, to będziemy mogli lepiej wpływać na kształtowanie polityki obronnej sojuszu, a polityka ta w 2014 roku wobec agresji Rosji na Ukrainę nabiera nowego znaczenia.

Drogowskazy na przyszłość

Najważniejszym wydarzeniem dla paktu północnoatlantyckiego będzie w tym roku szczyt NATO w walijskim Newport. To właśnie w jego trakcie trzeba będzie znaleźć odpowiedź na pytania, które stawia wielu analityków i polityków. Co dalej po Afganistanie? Jak ma wyglądać NATO? Jak dalej postępować w obliczu kryzysu rosyjsko-ukraińskiego? Jak ma wyglądać kolektywna obrona, gdy zagrożenie stoi u bram sojuszu?

Paradoksalnie agresja Rosji na Ukrainę rozwiała wątpliwości, czy NATO jest jeszcze potrzebne. Jednocześnie  sytuacja ta zmusza do odpowiedzi, czy pakt zdolny jest do skutecznego reagowania na kryzysy w najbliższym sąsiedztwie. W 1997 r. przywódcy sojuszu dali zielone światło dla akcesji Polski, Czech i Węgier do NATO, a także uczynili uprzywilejowanych partnerów z dwóch dużych państw na wschód od ich granic – Ukrainy i Rosji. Gdy między tymi państwami dochodzi do otwartego konfliktu, NATO musi reagować. To najbliższe tygodnie rozstrzygną o przyszłości relacji NATO z Rosją i Ukrainą, ale szczyt w Newport będzie musiał wypracować ich wieloletnią perspektywę na przyszłość.

W tym kontekście zobowiązanie do kolektywnej obrony musi być wzmocnione w praktyce NATO. W naszym interesie jest, by było więcej twardych gwarancji, że w sytuacji kryzysowej sojusz będzie reagował sprawnie, oraz by zwiększyła się obecność NATO w Polsce. Aby tak się stało, musimy odpowiedzieć sobie na cztery kluczowe pytania.

Po pierwsze, jak sprawić, by utrzymać USA w Europie? Półtorej kadencji prezydenta Baracka Obamy to konsekwentny zwrot Stanów Zjednoczonych w kierunku Azji i regionu Pacyfiku. Efektem tej strategii jest zmniejszenie liczby wojsk amerykańskich w Europie i zmiana charakteru ich stacjonowania. Nie może to jednak osłabić sojuszu, a zwłaszcza jego zdolności do szybkiego reagowania. Europejczycy muszą przekonać USA, że więź transatlantycka powinna być realnie podtrzymywana, bo stanowi fundament współpracy w ramach NATO.

Po drugie, ile powinno być Europy w NATO? Kryzys finansowy, który ogarnął świat sześć lat temu, spowodował redukcję wydatków na cele obronne. Kraje europejskie powinny odwrócić tę niebezpieczną tendencję i przeznaczać na obronę więcej środków. Muszą też lepiej gospodarować swoimi zasobami, nastawiając się na specjalizację i wspólne pozyskiwanie zdolności obronnych. Wielonarodowe programy zbrojeniowe to dziś konieczność  i szansa na unowocześnienie potencjału obronnego Europejczyków. Innymi słowy: potrzeba więcej Europy w NATO. Bez tego Stany Zjednoczone nie będą miały motywacji, by angażować się w sprawy europejskie.

Trzecie pytanie brzmi, jak zredefiniować stosunki z Rosją. W obecnej, nowej sytuacji uprzywilejowane partnerstwo na linii NATO–Rosja wydaje się nieaktualne. Nie oznacza to rezygnacji z Rady NATO–Rosja, ale konieczność głębokiej zmiany polityki wobec tego kraju. Najważniejsze jest bowiem nie to, co na papierze, lecz realna polityka, która potrafi skutecznie przeciwstawić się agresywnym zapędom Rosji. Zwłaszcza tym, które podważają obecny porządek międzynarodowy i wprowadzają rozwiązania siłowe w miejsce dialogu i współpracy. Prowadzą one przecież do odtworzenia moskiewskiej dominacji nad większością obszaru poradzieckiego i wasalizacji sąsiadów Rosji.

Prezydent Putin, nakreślając te cele, jawnie przystąpił do procesu przekształcania Rosji z mocarstwa regionalnego w mocarstwo globalne. Dlatego też już dziś trzeba wypracować w sojuszu nową politykę powstrzymywania ekspansji rosyjskiej w Europie Wschodniej, na Kaukazie Południowym i w Azji Środkowej.

Wreszcie czwartym pytaniem jest, jak wzmocnić współpracę z Ukrainą, by realizować zapisy tzw. karty o szczególnym partnerstwie. Ale także, a może przede wszystkim, jak wspierać Kijów w obecnej sytuacji. Jak pokazać Ukrainie, że nie jest sama, skazana na konflikt i porażkę.

Oznacza to, że w perspektywie długookresowej NATO będzie musiało aktywnie zaangażować się w reformę i dozbrajanie sił zbrojnych Ukrainy. Nim jednak to się stanie, konieczne jest polityczne zaangażowanie Zachodu po stronie Ukrainy w konflikcie z Rosją, aby prozachodni kurs obrany przez rząd premiera Arsenija Jaceniuka mógł zostać podtrzymany.

Nowa sieć partnerstwa

Prócz powyższych czterech wyzwań, które powinny być omówione we wrześniu w Newport, widzę jeszcze dwa, które domagają się szybkich rozstrzygnięć. Po pierwsze, jak utrzymać wysoki poziom interoperacyjności sojuszu po wycofaniu się z Afganistanu, już nie na polu walki, ale gdy zmniejszają się zobowiązania ekspedycyjne.

W sukurs przychodzi tutaj inicjatywa sił połączonych (CFI) będąca znowelizowaną polityką NATO w zakresie szkoleń, ćwiczeń i edukacji, nowa koncepcja szkoleniowa NATO 2015–2020, program ćwiczeń po 2016 r. oraz odnotowanie przygotowań do ćwiczeń o wysokiej widoczności w 2015 r. Właśnie te narzędzia mogą sprawić, że interoperacyjność wojsk sojuszu zostanie utrzymana i przygotuje go do nowych wyzwań.

Kolejnym z istotnych zagadnień jest stworzenie nowej, globalnej formuły partnerstwa, nie tylko dlatego, że partnerstwo NATO–Rosja trzeba poddać głębokiej rewizji, a partnerstwo NATO–Ukraina należy wzmocnić, ale także dlatego, że po latach funkcjonowania Partnerstwa dla Pokoju wiele się zmieniło w środowisku bezpieczeństwa międzynarodowego. Przede wszystkim sprawdzili się niektórzy aktywni gracze na antypodach, Australia czy Nowa Zelandia, ale i sąsiedzi mający wolę szerszej współpracy. Świetnym przykładem jest tutaj Szwecja, która wniosła olbrzymi wkład w operację libijską w 2011 r.

Partnerstwo dla Pokoju powinno zostać zastąpione nową siecią partnerstwa. Wydaje się, że po 20 latach powinien powstać nowy projekt odzwierciedlający globalne aspiracje sojuszu, przez co rozumiem potrzebę stabilizacji sytuacji poza obszarem euroatlantyckim, we współpracy ze sprawdzonymi partnerami sojuszu. Koncepcja takiej sieci globalnego partnerstwa powinna być rozważona podczas szczytu w Newport.

Na koniec warto podkreślić, że walijski szczyt sojuszu powinien także potwierdzić realizację projektu NATO-wskiej tarczy antyrakietowej. Z radością powitaliśmy w Lizbonie deklarację, iż jest to projekt całego paktu służący ochronie przed rakietami balistycznymi całego terytorium i całej populacji sojuszu.

Osiągnięcie tego celu jest od tamtej pory, obok polityki cyberbezpieczeństwa, nowym wymiarem art. 5 traktatu waszyngtońskiego. Szczyt w Newport musi potwierdzić determinację sojuszników pełnej realizacji tego programu. Nie można sobie bowiem wyobrazić w obecnych okolicznościach zahamowania tego strategicznego przedsięwzięcia.

Sojusz północnoatlantycki się zmienia, a dynamika tych zmian jest coraz wyższa, co pokazują wydarzenia minionego ćwierćwiecza. Spojrzenie na przeszło sześćdziesięcioletnią historię NATO jasno pokazuje nam, że rozwiązanie przyjęte w 1949 r. przez państwa zachodnie do dziś nie straciło na aktualności. Teraz tylko od postawy państw sojuszniczych będzie zależało,  jak długo odpowiedź na pytanie, czy NATO ma sens, brzmieć będzie twierdząco.

Autor jest senatorem ?Platformy Obywatelskiej. ?W latach 2007–2011 był szefem MON ?w rządzie Donalda Tuska

Agresja Rosji na Ukrainę sprawiła, że Polacy często zadają  pytanie, czy sojusz jest w stanie realnie zagwarantować nasze bezpieczeństwo.  Paradoksalnie, rozwiała też wątpliwości, czy NATO jest jeszcze potrzebne. Jednocześnie sytuacja ta zmusza do odpowiedzi, czy pakt zdolny jest do skutecznego reagowania na kryzysy w najbliższym sąsiedztwie.

Kotwice bezpieczeństwa

Pozostało 97% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?