Skandalista Jerzy Janowicz

Najlepszy polski tenisista powiedział kilka słów prawdy o Polsce i mediach, dlatego tak zabolało – uważa publicysta.

Publikacja: 10.04.2014 02:20

Na początek krótkie résumé: po meczu Polska–Chorwacja w Pucharze Davisa, przegranym z kretesem z winy lidera kadry Jerzego Janowicza, ten na konferencji prasowej nie wytrzymał. Zaczął huczeć na dziennikarzy, że potrafią zniszczyć każdego, kto nie sprosta ich wymaganiom. – Czytam wasze artykuły i śmiać mi się chce, co piszecie. Kim jesteście, że macie oczekiwania? Może mieć je mój trener, który poświęca całe swoje życie i płacze po przegranych, mama, tata, ale nie wy.  – Nasi czytelnicy – stwierdza głos z sali. Janowicz to zbywa: – Co robicie, żeby mieć jakiś oczekiwania wobec nas? Siedzicie i krytykujecie non stop. To robicie!

Ciekawie zabrzmiało to wywyższanie się redaktora i uzurpowanie sobie prawa do zgadywania, czego chcą jego czytelnicy. Dziennikarz branżowego pisma wypowiadał się w imieniu garstki, ale nawet przy takiej próbce: skąd ta pewność? Oto miara zadufania, że wie się lepiej.

Guzik prawda. Proszę zajrzeć na fora internetowe. Ludzie z sieci, którzy potrafią zmiażdżyć za jedno nieopatrznie rzucone słowo i wyśmiać byle bzdurę, stanęli murem za sportowcem. Szydzą też z moralności dziennikarzy i ich rzekomego obiektywizmu. A sondy pod hasłem „Czy Janowicz miał rację?" kończą się jego zwycięstwem, którego tak zabrakło na korcie.

W wielkim wzburzeniu

Zakładam, że tenisista przyjechał do Warszawy, aby wygrać – lecz przegrał. Zdarza się nawet najlepszym. Puściły mu nerwy, tak też czasem bywa. Zachował się jak cham? Być może. Ma to w zwyczaju także poza granicami? Jeszcze bardziej być może. Ale to wszystko nie oznacza, że nie powiedział kilku słów prawdy.

Po pierwsze, pod adresem mediów, które nie lubią, kiedy się je gani, więc – znamienne! – tekstów potępiających tenisistę autorstwa urażonych dziennikarzy jest o wiele więcej niż krytycznych wpisów zwykłych Kowalskich. Też mógłbym się poczuć obrażony – od razu po aferze poprosiłem o wywiad, bez odzewu – ale facet podczas konferencji po prostu miał rację, a dziennikarze mogą być dla niego dopustem bożym.

Po drugie, w polskim sporcie nie dzieje się najlepiej, skoro sportowcy rzeczywiście trenują po szopach – utyskiwania słychać nawet w wywiadach z mistrzami olimpijskimi – a resortem przez kilka lat rządziła niekompetentna ministra.

Wreszcie kilka cierpkich słów dostało się „temu krajowi bez perspektyw", z czym trudno się nie zgodzić. Wystarczy popatrzeć na falę emigracji, przyrost naturalny tu i na Wyspach Brytyjskich, by stało się jasne, gdzie Polacy czują się bezpiecznie i rodzą dzieci. Janowicz dodał, że u nas studiuje się tylko po to, aby wyjechać, bo na miejscu nie ma przyszłości. I znowu stara śpiewka, że tenisista jest od machania rakietą, lecz od polityki i ekonomii – wara. Rzeczywiście: skandal pełną gębą!

Śmieszy zarzut – zwłaszcza w ustach sportowców amatorów – że Janowicz podobne słowa mógłby wygłosić po wygranej, bo teraz najwyraźniej szuka usprawiedliwienia. Tyle że w dobrym humorze nie zdobyłby się na taką analizę – te słowa mogły paść tylko w wielkim wzburzeniu i pod presją. Oczywiście, do formy można mieć zastrzeżenia, bo rzucanie mikrofonem nie jest eleganckie, a generalizowanie rzadko kiedy sprawiedliwe, ale gdzie drwa rąbią... Czas też nie był właściwy: kiedy gra się z orzełkiem na piersi, lepiej powściągnąć nerwy. Lecz równocześnie: kiedy można się zdobyć na podobną szczerość, jeśli nie po porażce reprezentacyjnej i przy szerokim audytorium?

Oczywiście Janowicz w nerwach nieco przestrzelił. Buchalterzy wyliczają, że trochę państwowej kasy dostał – PZT wypłacił mu ponad 400 tysięcy, a za mecz w kadrze kasuje 80 tysięcy. Zaiste fortuna, zważywszy, że już na poziomie kadeta – czytaj: 16-latka – wydatki za tenisowy sezon sięgają 300 tysięcy. Wychowanie mistrza – jakim z perspektywy 20. miejsca na świecie może się tytułować Janowicz – to koszt kilku milionów złotych. Na korcie Polak zarobił już ponad 2 miliony dolarów, nie licząc reklam, więc inwestycja się opłaciła, ale wkład państwa był nader wątły.

Tylko prawda się liczy

„Strach pismaka" – pisze Mirosław Żukowski, szef działu sportowego „Rz", swoje lęki znowu stawiając ponad uczucia kibica, który bać się może tylko o formę Janowicza. „Miło być ważnym, ważniejsze być miłym" – cytuje też słowa Rogera Federera, radząc Polakowi, by się do nich zastosował.

Internauci, którzy potrafią zmiażdżyć za jedno nieopatrznie rzucone słowo i wyśmiać byle bzdurę, stanęli murem za sportowcem

A niby czemu: żadne tam bycie miłym, ale mówienie prawdy się liczy – nawet jeśli ceną ma być utrata mitycznego wizerunku. Oto bowiem spece od reklamy gardłują w ślad za dziennikarzami, że sponsorzy kupują przede wszystkim postrzeganie sportowca i dlatego po ostatnim „występie" marketingowa kariera Janowicza stanie pod znakiem zapytania.

Wykopano spod ziemi nawet Wojciecha Fibaka, który mówi, że Polak zawsze był buńczuczny, i dodaje: „Takie zachowanie jest niedopuszczalne! To dwója z marketingu!".

Panie Wojciechu, pan zdaje się za ostatni występ dostał pałę, więc proszę zamilknąć. A innym ekspertom podpowiem, że w życiu są ważniejsze sprawy niż kontrakty.

Agnieszce Radwańskiej, koleżance Janowicza po fachu, również zarzucano, że ze swoimi poglądami na świat – ironiczna ksywka Pisia mówi wszystko, bo ona akurat internet ma przeciw sobie – nie znajdzie sponsora. Znalazła. Lecz nawet bez niego zostałaby trzecią zawodniczką świata i jak tylko zdrowie pozwoli – sięgnie po więcej.

Janowicz też, choć do troski o zdrowie dodałbym psychologa pracującego nad głową. W weekend zbyt gorącą, ale przynajmniej nie zimną, która kalkuluje, co się opłaca powiedzieć, a czego już nie. Nawet w imię braku kontraktów, bez których da się żyć.

Celem sportowca nie jest przecież budowanie i sprzedawanie siebie, lecz zwycięstwo, czego – powtórzę ze smutkiem – na Torwarze niestety zabrakło. Na szczęście jeden triumf w turnieju Wielkiego Szlema to wszystko zmieni. Ciekawe, co wtedy o Janowiczu napiszą dziennikarze. Kto pierwszy zaprosi tenisistę na herbatkę – prezydent czy premier. I co powie Fibak?

Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń