Kraków zasługuje na igrzyska

Bywałem na olimpiadach w Londynie czy Soczi i mając możliwość obserwacji tych imprez od kuchni, wiem, że produkcja igrzysk nie stanowi wyzwania przekraczającego możliwości Krakowa i na pewno nie sprzeciwia się duchowi polskiej gościnności – pisze działacz kultury.

Publikacja: 23.04.2014 02:00

Kraków zasługuje na igrzyska

Foto: Fotorzepa, Dariusz Golik Dariusz Golik

Red

Jednym z najżywiej komentowanych ostatnio tematów jest wniosek o organizację w Krakowie zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 roku. Z niepokojem zauważam, że w dyskusjach na ten temat przeważa stylistyka rodem z komentarzy na forach internetowych – gdzie, jak wiadomo, zawsze najgłośniej słychać tych, którzy „są przeciw". Wyraźnie brakuje zaś rzeczowych argumentów, rozważenia plusów i minusów koncepcji, której powodzenie – ale też niepowodzenie – może mieć znaczący wpływ na wiele aspektów życia w naszym kraju w najbliższych latach.

Cenniejsza marka

Nie przekonuje mnie sztandarowy argument, że jesteśmy za biedni, że lepiej pieniądze, które moglibyśmy wydać na organizację igrzysk, przeznaczać na inne cele – i tu zwykle pada przykład zamykający usta potencjalnym adwersarzom: na walkę z biedą, na szpitale, przedszkola... Zgoda, na to wszystko w nowoczesnym państwie muszą się znaleźć środki, ale czy sytuacja jest rzeczywiście aż tak zero-jedynkowa?

Przecież dokładnie w taki sam sposób można zanegować sens wydawania pieniędzy na przedsięwzięcia kulturalne, ochronę zabytków czy choćby na obronność. W takiej argumentacji nie tylko świadomie pozbawiamy się ambicji ważnych dla narodu, jego kultury i integralności, ale też skazujemy się na naiwną wiarę w pewien miraż – że tak prostymi środkami uczynimy z Polski krainę dostatku.

Proponuję zatem odwrócić pytanie: czy stać nas na to, by nie realizować ambitnych projektów o wymiarze zarówno społecznym, jak i gospodarczym? Wszyscy pamiętamy entuzjazm związany z Euro 2012 i mimo braku sportowych osiągnięć naszej reprezentacji coś się jednak wtedy wydarzyło.

Jeszcze cztery lata temu w Polsce nie było ani jednego stadionu o międzynarodowym standardzie, autostrady – choć z opóźnieniami – jednak powstały i powstają, o Polsce zrobiło się głośno, co przyczyniło się do realnie policzalnego wzrostu turystyki przyjazdowej. Wartość „marki Polska" w 2012 roku wzrosła według badań Brand Finance Institute o 70 procent (czyli o ponad 200 mld dolarów) – i był to największy wzrost spośród badanej setki krajów. Na stadionach już teraz regularnie występują największe gwiazdy muzyki pop czy rock, dotąd omijające łukiem nasz kraj, impuls rozwojowy otrzymała baza hotelarska i restauracyjna...

Nie uprawiam propagandy sukcesu, jest jasne, że wszystko mogło przebiec lepiej i sprawniej, ale skoro już mamy te doświadczenia, czy nie warto ich wykorzystać?

Samowolna decyzja

Wracając do jeszcze wcześniejszych czasów: w 2000 roku, kilka lat przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej, Kraków stał się jednym z dziewięciu Europejskich Miast Kultury: uzyskał ten tytuł bez wielkiego rozgłosu kilka lat wcześniej, starając się o to w dość nieoczekiwany, „samowolny" sposób, co odbiło się później na najważniejszych zaplanowanych wydarzeniach – ówczesny polski rząd nie uznał programu „Kraków 2000" za swój priorytet, w wyniku czego krakowskie święto kultury stale borykało się z niedoborami budżetowymi.

Mimo to korzyść dla miasta i dla Polski była ogromna, bo Kraków nie tylko wkroczył do grona europejskich metropolii kulturalnych, ale i przetarł szlaki kolejnym polskim miastom starającym się o ten zaszczytny tytuł.

Dziś nikt nie neguje zasadności obchodów planowanych na 2016 rok we Wrocławiu, a wiele przedsięwzięć i programów kulturalnych wzoruje się na tych, które w ostatnich latach wdrażano właśnie w Krakowie: nowe trendy wyznaczały takie wydarzenia, jak Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena, Festiwal Sacrum Profanum czy Festiwal Muzyki Filmowej.

Gdzie leży Polska?

Kraków nie boi się wielkich przedsięwzięć – już wizyty Jana Pawła II gromadziły  rekordowe tłumy, za dwa lata tutaj odbędą się Światowe Dni Młodzieży.  Mimo pominięcia Krakowa w rozdaniu Euro 2012 to pod Wawel zjechała wielka liczba zagranicznych turystów w ślad za trzema trenującymi tu topowymi drużynami piłkarskimi.

Wizja zimowych igrzysk organizowanych w Krakowie, Małopolsce oraz na Słowacji jest tym realniejsza, że obok koniecznych – wcale nie tak wielkich – inwestycji już dziś istnieje tu rzeczywista infrastruktura i know-how pozwalające na sprawną organizację takiego wydarzenia.

Piszę to wszystko nie tylko jako krakowianin, ale także m.in. jako organizator kolejnych edycji Festiwalu Kultury Polskiej w Pekinie: wiem, że marka Kraków (a to ponoć najlepiej rozpoznawalne z polskich miast) poza sferą szeroko pojętej kultury europejskiej jest praktycznie mało znana. Zresztą jako uczestnik największych targów turystycznych w Londynie, Berlinie, Madrycie, Mediolanie czy Chicago wielokrotnie byłem świadkiem dyskusji i adresatem pytań – gdzie leży Polska, gdzie leży Kraków...

Z drugiej strony, bywając na olimpiadach w Londynie czy Soczi i mając możliwość obserwacji tych imprez od kuchni, wiem, że organizacja igrzysk nie stanowi wyzwania przekraczającego możliwości Krakowa i na pewno nie sprzeciwia się duchowi polskiej gościnności.

Kiedy w 2007 roku wspólnie z Magdaleną Sroką – dziś wiceprezydent Krakowa odpowiedzialną za kulturę – opracowywałem założenia do strategii promocji Krakowa, wspólnie z ekspertami analizowaliśmy powody, dla których Kraków może być atrakcyjny dla potencjalnego, nowego turysty. W grupie rekomendowanych, oryginalnych wydarzeń, wyróżniających miasto na tle innych polskich miast, pojawiły się przedsięwzięcia jedyne w swoim rodzaju, także te o wymiarze lokalnym i tradycyjnym czy uwarunkowane historycznie: marsz jamników, festiwal na Kazimierzu, parada smoków. Obranie kierunku w stronę takiej unikalnej oferty przynosi wymierne efekty: dziś ruch turystyczny w mieście nieustannie rośnie, a wachlarz powodów, dla których Kraków pozostaje miejscem wyjątkowym, jest coraz szerszy.

To tu, z czystej fascynacji miastem, osiedliła się wielotysięczna grupa obcokrajowców, tu chcą pozostać przybywający na krakowskie uczelnie studenci (w sumie w mieście uczy się ich grubo ponad 200 tysięcy!). W dziedzinie zabytków architektury czy wydarzeń artystycznych Kraków jest w europejskiej ekstraklasie. Najwyższy zatem czas na awans do „ligi mistrzów", jaki dałaby miastu możliwość zorganizowania igrzysk olimpijskich.

Jak Barcelona

Nie chcę narzekać i pisać o powodach, dla których Kraków – w końcu drugie największe i najludniejsze polskie miasto – bywał w ostatnich latach lekceważony i pomijany przy różnych okazjach. Prosiłbym o odrobinę refleksji – igrzyska w mieście papieskim, uniwersyteckim, historycznym, królewskim i wielokulturowym to marzenie każdego specjalisty od wizerunku. Doprecyzujmy: chodzi o wizerunek Polski. To szansa na powtórzenie olimpijskiego fenomenu – ale nie Soczi czy Pekinu, gdzie chodziło o demonstrację możliwości (niebezpiecznie bliską militarnej) i olśnienie świata, czy nawet Londynu, ogromnej metropolii, która w czasie igrzysk żyła własnym życiem: mam na myśli raczej fenomen porównywalnej z Krakowem Barcelony sprzed ćwierćwiecza, którą igrzyska olimpijskie 1992 roku uczyniły jedną z najatrakcyjniejszych miejskich destynacji turystycznych.

Marzy mi się, że skoncentrujemy się na korzyściach, jakie mogą nam przynieść igrzyska olimpijskie, i to korzyściach zarówno dla Krakowa, jak i Małopolski oraz całego kraju. Marzą mi się igrzyska jako narodowy projekt, powód naszej dumy, nie zaś trybuna dla malkontentów – którzy w końcu zawsze się znajdą.

Ale to wydarzenie byłoby szansą na kolejny skok cywilizacyjny dla miasta i regionu, a także (mimo całego zamieszania z brakiem jasnych decyzji) na rozwój infrastruktury – bo jeśli te igrzyska nie doprowadzą nas dwupasmówką do Zakopanego, to już chyba nic nas nie doprowadzi... No i w oczywisty sposób – sposobem na promocję całej Polski, przekładającą się na zwiększenie ruchu turystycznego, przynoszącą realne zyski wszystkim, od taksówkarzy po inwestujące tu sieci hotelarskie i organizatorów turystyki kongresowej. Kraków jest najlepszym przykładem: już dziś nawet około 20 proc. mieszkańców ma pracę – w sposób bezpośredni lub pośredni – dzięki wpływom z turystyki.

Co nie najmniej istotne, olimpiada pomoże polskiemu społeczeństwu uwierzyć w siebie. Kraje rzeczywiście bogate mają już za sobą etap udowadniania sobie pewnych możliwości, im także – dzięki zasobom i poczuciu sytości – igrzyska olimpijskie i reklama nie są już tak potrzebne. Łatwo rezygnować, gdy ma się to doświadczenie już za sobą (zwykle kilkakrotnie). To my chcemy dorównać im poziomem rozwoju cywilizacyjnego i potrzebujemy przekonać, także samych siebie, że potrafimy – i że stać nas na takie wyzwanie. Tym bardziej nie wyobrażam sobie zresztą, że do końca życia będę obserwował igrzyska – choćby i zimowe – w krajach wschodzących gospodarek Azji czy Ameryki Południowej: trudno byłoby o dobitniejszy przykład słabości i zaśniedziałości Europy, z której idea olimpijska przecież się wywodzi.

Nadrabianie zaległości

I wreszcie na koniec – wymiar czysto sportowy: pamiętamy zbiorowe uniesienie, jakie towarzyszyło wielkim – i wcale nie tak oczekiwanym – sukcesom Polaków podczas igrzysk w Soczi. Czego może nas nauczyć to wspólne pozytywne doświadczenie? Igrzyska to odpowiedź na zainteresowania łączące wszystkich Polaków: jeśli chcemy oglądać nowych bohaterów, takich jak Kamil Stoch, Justyna Kowalczyk czy Zbigniew Bródka – musimy umożliwić sportowcom treningi w godnych warunkach we własnym kraju. Trudno mi uwierzyć, że 40-milionowego kraju w sercu Europy nie stać na ani jeden kryty tor łyżwiarski, choćby jeden tor saneczkowy, porządną trasę biegową... Czy naprawdę lubimy naszych sportowców nie za to, że są świetni, tylko za to, że w Polsce ich sukces był w zasadzie niemożliwy i w ogóle nie wiadomo skąd się wziął?

W Polsce, w przeciwieństwie do Norwegii, Niemiec czy Holandii, nowe obiekty sportowe będą niczym innym jak najniezbędniejszym nadrobieniem zaległości – i na pewno nie pozwolimy im leżeć odłogiem, jeśli wdrożymy (a musimy!) odpowiednie programy szkolenia utalentowanej młodzieży.

Tymczasem w Krakowie – niezależnie od olimpijskich planów – właśnie za miesiąc rusza nowa hala sportowa, już teraz zaliczana do największych i najnowocześniejszych w Europie. Może ona się stać jednym z najważniejszych obiektów zimowych igrzysk olimpijskich 2022 roku – i ja wierzę, że tak właśnie będzie.

Autor jest dyrektorem Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena organizującego m.in. Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena oraz Festiwal Kultury Polskiej w Pekinie; w latach 1997–2001 koordynował międzynarodową promocję projektu Kraków – Europejskie Miasto Kultury

Jednym z najżywiej komentowanych ostatnio tematów jest wniosek o organizację w Krakowie zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 roku. Z niepokojem zauważam, że w dyskusjach na ten temat przeważa stylistyka rodem z komentarzy na forach internetowych – gdzie, jak wiadomo, zawsze najgłośniej słychać tych, którzy „są przeciw". Wyraźnie brakuje zaś rzeczowych argumentów, rozważenia plusów i minusów koncepcji, której powodzenie – ale też niepowodzenie – może mieć znaczący wpływ na wiele aspektów życia w naszym kraju w najbliższych latach.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?