Na początek na pytanie zawarte w tytule można odpowiedzieć przekornie – wiadomo, czego Chińczycy w genach nie mają. Powiedział o tym sam prezydent Chin, Xi Jingping podczas jednego z ostatnich wystąpień odnoszących się do napięć na linii Hanoi-Pekin. Według niego w chińskiej krwi nie występuje gen odpowiedzialny za chęć najeżdżania innych państw czy narodów. Xi powiedział także, że Chiny nie kierują się zasadą, wedle której rację ma ten, kto jest silniejszy.
Partnerstwa na papierze
Brzmi uspokajająco, ale w praktyce sytuacja wygląda inaczej. Obchodzona w połowie maja 60. rocznica powstania Chińskiego Stowarzyszenia Współpracy z Zagranicznymi Narodami jest okazją do wypowiedzenia takich słów, ale nie mają one większego pokrycia w działaniach Państwa Środka. Organizacja sprawuje pieczę nad partnerstwem między miastami i obecnie w Chinach można ich naliczyć 2106 z 133 krajami. Miastami powiązanymi wzajemnym partnerstwem są między innymi Pekin z Hanoi i Szanghaj z Ho Chi Minh City (dawnym Sajgonem), ale nie świadczy to obecnie o niczym. Te relacje nawiązano 20 lat temu, gdy między krajami nastała odwilż dyplomatyczna. W roku 1954 Chiny rozpoczęły wspieranie Wietnamu Północnego trwające 21 lat, w kolejnych latach trwały gwałtowne spory między państwami o wyspy. W 1974 roku Wietnam utracił wyspy Paracelskie na rzecz Chin, a w 1988 roku 60 wietnamskich marynarzy zginęło podczas starć o wyspy Spratly. Wreszcie w 1979 roku Chiny i Wietnam starły się zbrojnie podczas czterotygodniowej wojny toczonej na granicy. Obecnie Chiny rozdrażniły Wietnam rozpoczęciem prac wiertniczych na terenie wysp Paracelskich, które Wietnam uznaje za swoje. Żadne państwo nie chciałoby widzieć swojego sąsiada, który kopałby bez pozwolenia w ich ogródku. Rozpoczęły się protesty.
Jest coraz gorzej. Chińscy robotnicy odpierają ataki protestujących Wietnamczyków i nie chodzi tylko o walkę na słowa. W ruch idą tępe narzędzia, cegły, kamienie i koktajle Mołotowa. Demonstranci kierują swój gniew na chińskie przedsiębiorstwa, straty ponoszą także firmy z zagranicznych państw. Często kryterium ataku i sygnału do demolowania są chińskie znaki umieszczone na szyldach lokali. W efekcie po kilku dniach takich coraz bardziej nasilających się i wymykających spod kontroli protestów Chiny wysłały po swoich obywateli kilka statków, by ewakuować ich z Wietnamu. Do kraju sprowadzono już ponad 3000 Chińczyków, 16 ciężko rannych osób wróciło do Chin na pokładzie wyczarterowanego samolotu.
Platforma wierci dalej