Jeszcze niedawno politycy PiS władzę mieli niemal w zasięgu ręki. Wygrywali w Rybniku, Elblągu, na Podkarpaciu. A w sondażach ogólnokrajowych przewaga ich partii układała się w wyraźną, kilkumiesięczną tendencję. Po kilku chudszych latach polityczna fortuna znów zdawała się uśmiechać do Jarosława Kaczyńskiego.
Potem jednak zawiał polityczny wiatr ze Wschodu, który umiejętnie i skwapliwie schwytała Platforma. Niesłynący dotąd z twardości wobec Rosji Donald Tusk jeszcze raz wykazał się politycznym refleksem i w porę odebrał PiS monopol na międzynarodową asertywność. W efekcie w ciągu kilku tygodni zarówno wynik wyborów europejskich, jak i marsz po władzę PiS stanęły pod znakiem zapytania.
Sukces tkwi w diagnozie
Przypominając to wszystko, trudno nie zauważyć, że prawdziwy problem PiS sięga dużo głębiej. Partia Kaczyńskiego ma niewątpliwie spore polityczne doświadczenie, stabilny elektorat, sprawne struktury lokalne oraz charyzmatycznego lidera. W jej atrakcyjności istotne jest także to, że w ponowoczesnym świecie sporej części polskiego społeczeństwa oferuje elementarną orientację, poczucie przynależności i bezpieczeństwa. Zasadniczy problem polega jednak na tym, że trudno dostrzec w PiS gotowość do przejęcia w Polsce władzy. Trudno usłyszeć pogłębioną diagnozę polskich problemów, odczuć polityczną energię, która przyciągnęłaby nowych wyborców oraz nowych, zdolnych działaczy i – co najważniejsze – trudno dostrzec pomysł i wolę tworzenia prawdziwej politycznej alternatywy.
Tymczasem każdy polityczny sukces zaczyna się od udanej diagnozy. W roku 2001 trafny opis ówczesnego kryzysu państwa i słabości części jego elit dał braciom Kaczyńskim silny mandat polityczny, a cztery lata później pełnię władzy. Dziś takiej przemyślanej i aktualnej diagnozy polskich spraw w PiS nie ma. Poza słusznym, choć dość ogólnym, hasłem odbudowy autorytetu państwa, starymi postulatami naprawienia błędów z początku lat 90. czy różnymi pomysłami w rodzaju pomocy zadłużonym we frankach lub stworzenia ministerstwa energetyki trudno się doszukać poważnej odpowiedzi na fundamentalne pytanie o to, gdzie w roku 2014 jest polskie społeczeństwo. Jakie są jego największe sukcesy i porażki? Jak przebiegają najważniejsze polskie podziały i które z nich można zaakceptować, a które – w imię politycznej wspólnoty – należy niwelować?
Warto przywołać znakomity tekst Dariusza Gawina z najnowszej „Teologii Politycznej". Nawiązując do kultowej w latach 70. książki Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego „Świat nie przedstawiony", wybitny filozof i eseista słusznie akcentuje nadmierne uproszczenie i nieadekwatność historycznej diagnozy, którą posługuje się PiS. Diagnozy mówiącej o patriotycznym obozie prawdziwych Polaków, który zmagać się musi z obozem narodowej obojętności bądź zdrady.