Lemingi, klucz do władzy

Czy partię Kaczyńskiego interesują nowi mieszczanie.

Publikacja: 21.05.2014 02:05

Sławomir Sowiński

Sławomir Sowiński

Foto: archiwum prywatne

Red

Jeszcze niedawno politycy PiS władzę mieli niemal w zasięgu ręki. Wygrywali w Rybniku, Elblągu, na Podkarpaciu. A w sondażach ogólnokrajowych przewaga ich partii układała się w wyraźną, kilkumiesięczną tendencję. Po kilku chudszych latach polityczna fortuna znów zdawała się uśmiechać do Jarosława Kaczyńskiego.

Potem jednak zawiał polityczny wiatr ze Wschodu, który umiejętnie i skwapliwie schwytała Platforma. Niesłynący dotąd z twardości wobec Rosji Donald Tusk jeszcze raz wykazał się politycznym refleksem i w porę odebrał PiS monopol na międzynarodową asertywność. W efekcie w ciągu kilku tygodni zarówno wynik wyborów europejskich, jak i marsz po władzę PiS stanęły pod znakiem zapytania.

Sukces tkwi w diagnozie

Przypominając to wszystko, trudno nie zauważyć, że prawdziwy problem PiS sięga dużo głębiej. Partia Kaczyńskiego ma niewątpliwie spore polityczne doświadczenie, stabilny elektorat, sprawne struktury lokalne oraz charyzmatycznego lidera. W jej atrakcyjności istotne jest także to, że w ponowoczesnym świecie sporej części polskiego społeczeństwa oferuje elementarną orientację, poczucie przynależności i bezpieczeństwa. Zasadniczy problem polega jednak na tym, że trudno dostrzec w PiS gotowość do przejęcia w Polsce władzy. Trudno usłyszeć pogłębioną diagnozę polskich problemów, odczuć polityczną energię, która przyciągnęłaby nowych wyborców oraz nowych, zdolnych działaczy i – co najważniejsze – trudno dostrzec pomysł i wolę tworzenia prawdziwej politycznej alternatywy.

Tymczasem każdy polityczny sukces zaczyna się od udanej diagnozy. W roku 2001 trafny opis ówczesnego kryzysu państwa i słabości części jego elit dał braciom Kaczyńskim silny mandat polityczny, a cztery lata później pełnię władzy. Dziś takiej przemyślanej i aktualnej diagnozy polskich spraw w PiS nie ma. Poza słusznym, choć dość ogólnym, hasłem odbudowy autorytetu państwa, starymi postulatami naprawienia błędów z początku lat 90. czy różnymi pomysłami w rodzaju pomocy zadłużonym we frankach lub stworzenia ministerstwa energetyki trudno się doszukać poważnej odpowiedzi na fundamentalne pytanie o to, gdzie w roku 2014 jest polskie społeczeństwo. Jakie są jego największe sukcesy i porażki? Jak przebiegają najważniejsze polskie podziały i które z nich można zaakceptować, a które – w imię politycznej wspólnoty – należy niwelować?

Warto przywołać znakomity tekst Dariusza Gawina z najnowszej „Teologii Politycznej". Nawiązując do kultowej w latach 70. książki Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego „Świat nie przedstawiony", wybitny filozof i eseista słusznie akcentuje nadmierne uproszczenie i nieadekwatność historycznej diagnozy, którą posługuje się PiS. Diagnozy mówiącej o patriotycznym obozie prawdziwych Polaków, który zmagać się musi z obozem narodowej obojętności bądź zdrady.

Sęk w tym, że naprzeciw elektoratu PiS stoi dziś i głosuje na PO nie nowa targowica, ale – jak celnie zauważa Gawin – formacja społeczna, którą za Staniałem Brzozowskim można by określić mianem połaniecczyzny. Określenie to, nawiązując do znanej powieści Henryka Sienkiewicza, krytycznie (ale z próbą zrozumienia) odnosi się do powstającej na ziemiach polskich w końcu wieku XIX oraz na początku wieku XX mieszczańskiej klasy średniej, kluczowej dla każdej demokracji grupy społecznej. Z pozycji etosu inteligenckiego czy patriotycznego, do którego tak chętnie odwołuje się PiS, łatwo można z mieszczan – zwłaszcza nowych – szydzić. Dowolnie długo można wytykać im hipokryzję, krótki miejski staż, brak smaku, konsumpcyjną ostentację czy swoistą poprawną politycznie dulszczyznę. Wyśmiewać telewizyjne turnieje, przy których spędzają sobotnie wieczory, relacjonowane w internecie wczasy w Egipcie czy okładki kolorowych tygodników, w których z przejęciem się przeglądają.

Rzecz jednak w tym, że bez zrozumienia aspiracji, sposobu myślenia i potrzeb tej grupy społecznej nie da się ani Polską skutecznie rządzić, ani tym bardziej Polski modernizować. To bowiem nowi mieszczanie, nazywani na prawicy pogardliwie lemingami czy słoikami, decydują w dużej mierze o mobilności polskiego społeczeństwa, jego dokształcaniu się, gospodarczej kreatywności czy kierunkach i dynamice popytu wewnętrznego.

Od dzisiejszych nowych Połanieckich zależy też wiele kwestii ideowych. To oni ze swą często zdziecinniałą religijnością, mechanicznie powtarzanymi tradycjami wyniesionymi z rodzinnych wsi i miasteczek, ale także zdrowym rozsądkiem, decydować będą o tempie i zakresie rewolucji obyczajowej nad Wisłą czy kształcie i intensywności polskiego patriotyzmu. Tym samym to oni są kluczem do władzy. Także władzy PiS.

Bariery ostatnich inteligentów

Jak już wspominaliśmy, PiS jawi się czasem jako ostatnia polska partia inteligencka. Zważywszy na program Prawa i Sprawiedliwości, jego język, sposób bycia czy choćby próbę otwierania się na świat naukowy, trudno temu całkiem zaprzeczyć. Ale inteligencki etos i misja pokazują też barierę, która jest dla PiS być może największym problemem.

Chodzi bowiem o to, że gdy po klęsce powstania styczniowego rodziła się na ziemiach polskich formacja nazwana potem inteligencją, jej podstawową misją było przekraczanie barier i podziałów społecznych. Pierwsze pokolenia polskiej inteligencji, inaczej niż wielu polityków polskiej prawicy, odrzuciły pokusę dumnego trwania w oblężonej twierdzy swej szlachetnej i szlacheckiej przeszłości. Wybrały życie tu i teraz, zaangażowanie na rzecz żyjących obok niewykształconych mieszczan, kupców, a nawet chłopów. Przekładając to na język polityki – trudno oczekiwać, że PiS zrezygnuje z ducha politycznej walki, bez której nie ma demokratycznego zwycięstwa. Tak jak trudno oczekiwać od niego lewicowej orientacji Krzywickiego, Bohusza czy Korniłowicza. Tym jednak, czego PiS najbardziej brakuje, jest inteligencka gotowość i umiejętność przekraczania społecznych granic, wychodzenia naprzeciw realnemu, żyjącemu tu i teraz społeczeństwu.

By móc myśleć o władzy, PiS nie potrzebuje zatem kolejnych zmian taktycznych czy „ociepleń" wizerunku prezesa. Musi zejść z wyżyn moralnej i politycznej wyniosłości na ziemię, na której żyją zwykli Polacy.

Współcześni Połanieccy nie są bowiem ani całkiem zamknięci w swej pogoni za małą stabilizacją, ani zupełnie impregnowani na polityczną racjonalność, solidarność i ducha patriotyzmu. A od największej partii opozycyjnej oczekują uważniejszego wsłuchania się w ich mieszczańskie sukcesy, nadzieje i obawy.

Autor jest adiunktem ?w Instytucie Politologii UKSW w Warszawie

Jeszcze niedawno politycy PiS władzę mieli niemal w zasięgu ręki. Wygrywali w Rybniku, Elblągu, na Podkarpaciu. A w sondażach ogólnokrajowych przewaga ich partii układała się w wyraźną, kilkumiesięczną tendencję. Po kilku chudszych latach polityczna fortuna znów zdawała się uśmiechać do Jarosława Kaczyńskiego.

Potem jednak zawiał polityczny wiatr ze Wschodu, który umiejętnie i skwapliwie schwytała Platforma. Niesłynący dotąd z twardości wobec Rosji Donald Tusk jeszcze raz wykazał się politycznym refleksem i w porę odebrał PiS monopol na międzynarodową asertywność. W efekcie w ciągu kilku tygodni zarówno wynik wyborów europejskich, jak i marsz po władzę PiS stanęły pod znakiem zapytania.

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?