Euro zagraża Europie

Prominentni europejscy politycy i ekonomiści coraz częściej wyłamują się z politycznej poprawności, przyznając, że wspólna waluta to nieudany eksperyment – piszą politycy Polski Razem.

Publikacja: 22.05.2014 01:35

Jarosław Gowin

Jarosław Gowin

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Red

W ostatnich tygodniach uaktywnili się zwolennicy jak najszybszego wejścia Polski do strefy euro. Wpływową koalicję stworzyli prezydent Bronisław Komorowski, prezes NBP Marek Belka, minister Radosław Sikorski oraz najbliższy doradca premiera Jan Krzysztof Bielecki. Usilnie starają się oni przekonać Polaków, że przyjęcie euro nie tylko wzmocni pozycję naszego kraju, ale będzie wręcz gwarantem naszego bezpieczeństwa. Te próby narzucenia Polakom euro są niestety nie tylko sprzeczne z polską racją stanu, ale też oparte na kompletnym niezrozumieniu natury kryzysu w Europie.

Zagrożenie dla integracji

Kryzys w strefie euro jest daleki końca, a scenariusz rozpadu europejskiej unii walutowej wcale nie jest mniej prawdopodobny. W coraz większym kryzysie pogrąża się Francja. Klasa polityczna Włoch częściej dyskutuje o potrzebie alternatywnej polityki dla włoskiej gospodarki. Wysokie bezrobocie na Południu i fala rosnącego nacjonalizmu to skutek euro, które jest dziś największym zagrożeniem dla sukcesu powojennej integracji.

Wspólna waluta miała w zamierzeniu wzmocnić integrację gospodarczą Europy, lecz zamiast zmniejszenia dystansu między gospodarkami, tylko go powiększyła. W latach 1999–2011 jednostkowy koszt pracy w krajach Południa, czyli we Włoszech, w Hiszpanii, Grecji, Portugalii i Francji, zwiększył się w relacji do kosztu pracy w Niemczech o 19–26 proc.  Oznacza to, że problemy krajów w kryzysie są spowodowane utratą konkurencyjności. Płace w sektorach wytwarzających dobra podlegające wymianie międzynarodowej są zwyczajnie zbyt wysokie w stosunku do produktywności. Mówiąc prościej, eksport z krajów południa Europy po prostu przestał być opłacalny.

Kraje, które utraciły konkurencyjność (np. kraje Południa), mogłyby ją szybko odzyskać poprzez osłabienie swojej waluty. Osłabienie waluty może nastąpić przez określenie kursu przez władze monetarne albo w wyniku samoczynnej deprecjacji, w sytuacji gdy to rynek ustali kurs walutowy. Skorzystanie z tego sposobu powoduje automatyczne odzyskanie konkurencyjności i poprawę bilansu handlowego. Osłabienie waluty to warunek konieczny wyjścia z kryzysu, ale oczywiście niewystarczający, gdyż potrzebne jest jeszcze prowadzenie odpowiedniej polityki fiskalnej i monetarnej. Kraje Południa nie mogą tego jednak zrobić właśnie z powodu braku własnej waluty.

Alternatywą jest zatem dewaluacja wewnętrzna, czyli aplikowana obecnie południu Europy polityka zacieśnienia fiskalnego oznaczająca obniżenie wydatków budżetowych i podniesienie podatków, której celem jest nominalny spadek płac, świadczeń i cen. Polityka ta ma złamać opór pracowników i wymusić przez wysokie bezrobocie obniżenie płac. Powoduje ona też głęboki spadek realnego PKB. Jest to sposób moralnie trudny do zaakceptowania, którego niezwykle wysokie koszty społeczne mogą w skrajnym przypadku doprowadzić do załamania porządku demokratycznego.

Bezrobotny Stary Kontynent

W strefie euro bez pracy pozostaje ponad 19 mln ludzi, poziom bezrobocia w Grecji wynosi 27 proc., a w Hiszpanii 26 proc. Szczególnie dotknięci bezrobociem są młodzi Europejczycy – pracy nie ma aż 56 proc. młodych Hiszpanów. Temat bezrobocia jest jednym z najczęściej poruszanych w europejskiej prasie. Trzeba powiedzieć jasno i dobitnie – główną przyczyną bezrobocia i niskiego wzrostu gospodarczego w Europie jest wspólna waluta oraz jej obrona za wszelką cenę.

Dziś oczy wielu zwrócone są na pogrążoną w kryzysie Francję, w której bezrobocie jest na najwyższym poziomie od 1997 roku i wynosi około 11 proc. Pomimo zapewnień prezydenta François Hollande'a o chęci podjęcia reform złudzeniem jest, że Francja może wyjść z kryzysu, pozostając w unii walutowej.

Mówi się często, że strefa euro, aby wyjść z kryzysu, potrzebuje głębszej integracji, czyli unii politycznej i wspólnego budżetu. To kolejne złudzenie, gdyż, jak pokazuje przykład wschodnich Niemiec i południowych Włoch, unia polityczna i transfery fiskalne są skrajnie nieskuteczną metodą „podciągania" mniej konkurencyjnych regionów. Trudno sobie wyobrazić zresztą, by poziom transferów fiskalnych z północy Europy na południe był możliwy w stopniu takim jak dziś w Niemczech między zachodnimi a wschodnimi landami. Byłby to zresztą najprostszy sposób na odrodzenie nacjonalizmów w Europie na wielką skalę.

Tragiczna w skutkach polityka obrony euro powoduje erozję bazy przemysłowej i szalenie wysoki poziom bezrobocia na południu Europy. Ale euro ma też wpływ na Polskę i Polaków. Kryzys gospodarczy powoduje nieusprawiedliwione ataki na Polaków pracujących za granicą – również w krajach, które nie są w strefie euro, ale pozostają jej ważnymi partnerami handlowymi. Cierpi nasz eksport, gdyż polskie firmy nie mogą zrealizować swojego potencjału eksportowego w trawionej kryzysem Europie. Wreszcie, euro zagraża fundamentom Unii Europejskiej, gdyż niekontrolowany rozpad euro może zagrozić istnieniu wspólnego rynku.

Powrót do walut narodowych

Najbardziej optymalną strategią dla Europy jest więc kontrolowany demontaż strefy euro przeprowadzony w duchu współpracy i zgody politycznej europejskich elit. Z ekonomicznego punktu widzenia najlepszy byłby demontaż rozpoczęty przez wyjście najbardziej konkurencyjnych krajów, zwłaszcza Niemiec, i docelowy powrót do walut narodowych przez wszystkie kraje. Operacja demontażu wymagałaby też innych zabiegów, takich jak odpisanie części długu publicznego krajów w kryzysie czy dokapitalizowanie banków. Są też inne, mniej korzystne ekonomicznie, możliwości demontażu poprzez wyjście krajów Południa. Niewątpliwie najgorszym scenariuszem jest zaś niekontrolowany rozpad strefy euro.

Prominentni europejscy politycy i ekonomiści coraz częściej wyłamują się z politycznej poprawności, przyznając, że euro okazało się eksperymentem nieudanym. François Heisbourg, prezydent International Institute for Strategic Studies, człowiek z samego centrum proeuropejskiego francuskiego establishmentu, w książce „Koniec europejskiego marzenia" twierdzi, że euro zagraża Europie, i sugeruje powrót do walut narodowych. Do krytyków euro dołączył ostatnio Henri Guaino, były doradca prezydenta Sarkozy'ego. Również były komisarz Unii Europejskiej do spraw usług i rynku wewnętrznego Frits Bolkestein proponuje demontaż euro.

Czy polska dyplomacja ?umie tańczyć?

W polskiej debacie publicznej często mówi się, że powinniśmy być przy stole decyzyjnym i dlatego należy wejść do strefy euro. Niewątpliwie Polska może i powinna odgrywać kluczową rolę w Unii Europejskiej, lecz nasza racja stanu wymaga diametralnie innej strategii. Polska dyplomacja powinna wyjść z propozycją demontażu euro w duchu solidarności europejskiej. Nasz kraj mógłby przełamać inercję w tej kwestii, tak dla Europy strategicznej, i pomóc powrócić europejskim gospodarkom na ścieżkę szybkiego wzrostu. Wymagałoby to jednak wyobraźni i odwagi, a nade wszystko prawdziwego przywództwa polskich elit politycznych.

Warto przy tym pamiętać, że Polska ma przecież wspaniałą tradycję „Solidarności", której mogłaby użyć jako atutu w inicjowaniu wielkiej zmiany europejskiej strategii.

W latach 90. szefem IBM został Louis Gerstner, menedżer, który wcześniej nie miał nic wspólnego z branżą technologiczną. A jednak udało mu się przeprowadzić radykalną restrukturyzację IBM, która uratowała tego technologicznego molocha od upadku. Gerstner napisał później słynną książkę pt. „Kto powiedział, że słonie nie potrafią tańczyć?". To przesłanie można tu rozumieć w dwóch wymiarach – po pierwsze, że możliwa jest zmiana strategii Europy wobec wspólnej waluty, a po drugie, że polska dyplomacja mogłaby spróbować zainicjować rozmowy o demontażu strefy euro. W końcu, kto powiedział, że polska dyplomacja nie potrafi tańczyć? A zmieniające historię Europy kongresy dyplomatyczne nie mogą odbywać się w Warszawie?

Pozostaje pytanie, czy przy obecnych kompleksach i postkolonialnej mentalności polskich elit taki scenariusz jest w ogóle wyobrażalny. Pewne jest natomiast jedno – ci, którzy dziś zachęcają nas do szybkiego przyjęcia euro, nie rozumieją naszej racji stanu. Należy przypomnieć, że te same polityczne elity jeszcze niedawno twierdziły, że kapitał nie ma narodowości. Jakie były skutki tej „wiary" dla polskiej gospodarki, wszyscy wiemy...

Jarosław Gowin jest  prezesem Polski Razem, kandydatem do Parlamentu Europejskiego

Stanisław Tyszka jest koordynatorem prac programowych Polski Razem

W ostatnich tygodniach uaktywnili się zwolennicy jak najszybszego wejścia Polski do strefy euro. Wpływową koalicję stworzyli prezydent Bronisław Komorowski, prezes NBP Marek Belka, minister Radosław Sikorski oraz najbliższy doradca premiera Jan Krzysztof Bielecki. Usilnie starają się oni przekonać Polaków, że przyjęcie euro nie tylko wzmocni pozycję naszego kraju, ale będzie wręcz gwarantem naszego bezpieczeństwa. Te próby narzucenia Polakom euro są niestety nie tylko sprzeczne z polską racją stanu, ale też oparte na kompletnym niezrozumieniu natury kryzysu w Europie.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?