Degeneracja państwa
Mało? To teraz zajmijmy się meritum dyskusji opublikowanych we „Wprost" (warstwę stylistyczną zostawmy stylistom, kolegom Sławomira Nowaka, bo z podsłuchów wynika, że interesuje się tą branżą). W pierwszej rozmowie minister spraw wewnętrznych i prezes banku centralnego snują rozważania, które stawiają pod dużym znakiem zapytania niezależność NBP i dobijają politycznego targu, co zdaniem niektórych prawników kwalifikuje się przed Trybunał Stanu. Bartłomiej Sienkiewicz mówi też, że jak trzeba docisnąć niepokornego biznesmena, to się go dociśnie. Co znaczy, że to są praktyki przyjęte na salonach władzy.
W kolejnej rozmowie byłego ministra (Sławomira Nowaka) i byłego wiceministra finansów (Andrzeja Parafianowicza) słyszymy, że można załatwić sprawę kontroli skarbowej przez polityczne naciski. W następnej minister spraw zagranicznych otwarcie mówi, że rząd okłamuje zarówno swoich wyborców, jak i partnerów zagranicznych. Choć publicznie zapewnia o zaufaniu do USA, to w rzeczywistości uważa, że strategiczny sojusz polsko-amerykański „jest nic niewarty". Ba, „jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom". Jak można po czymś takim poważnie traktować jakiekolwiek deklaracje ministra Sikorskiego?
Przy tym kwestia powoływania komisji śledczej nie z powodu złamania prawa tylko, żeby „zaj...ć PiS" to doprawdy drobiazg. Podobnie jak to, że z rozmów prezesa Orlenu Jacka Krawca z byłym rzecznikiem rządu (obecnie sekretarzem generalnym PO) Pawłem Grasiem i ministrem skarbu Włodzimierzem Karpińskim wynika, iż stanowiska w dużych polskich firmach obsadzane są wyłącznie z klucza politycznego. Że dostają je „znajomi Donalda" i innych czołowych postaci partii rządzącej. Bo to akurat wiadomo nie od dziś (kolejne dowody na to znajdziemy w rozmowie Parafianowicz – Nowak). Drobiazgiem jest też to, że imprezy na 4 czerwca zorganizowano jako kampanię wyborczą prezydenta za państwową kasę.
Naprawdę można by długo jeszcze wymieniać rzeczy, których elity władzy oraz powiązany z nimi biznes powinni się – w najlepszym wypadku – wstydzić. Jest nawet gorzej, niż można by sądzić: zawłaszczanie przez partię rządzącą kraju i używanie najróżniejszych instytucji do walki z opozycją nie jest przyczyną degeneracji, tylko skutkiem. Skutkiem tego, że państwo polskie jest dziś w opłakanym stanie, znacznie gorszym niż w czasach afery Rywina. A odpowiedzialność za ten stan spada na rząd Donalda Tuska i tworzące go partie, przede wszystkim Platformę Obywatelską oraz, w mniejszym stopniu, PSL.
Trup nie płynie Wisłą
Dlaczego zatem, choć widać, że sytuacja jest jeszcze gorsza niż 12 lat temu, skończy się ona dla premiera i jego ugrupowania lepiej niż afera Rywina dla SLD? Z powodu stosunku mediów do rządu. Jeśli ktoś nie pamięta, to ówczesne nastawienie opinii publicznej oraz dziennikarzy do rządzących było tak złe, że nawet TVP, zarządzana przez Roberta Kwiatkowskiego, była wtedy przeciwko gabinetowi Leszka Millera. O „Gazecie Wyborczej" nawet nie wspominam, bo to oczywiste. Podobne nastawienie prezentowały w zasadzie wszystkie media głównego nurtu. Były to, szanowni państwo, czasy, kiedy nawet Tomasz Lis i Janusz Palikot popierali postulaty PiS. Chcieli uchodzić za konserwatystów i nawoływali do sanacji życia publicznego w imię wartości chrześcijańskich. Dopiero później się zorientowali, że postawili na niewłaściwego konia.
Poza tym w roku 2005 PiS i Platforma nie były jeszcze zużyte rządzeniem, dawały nadzieję na nowe otwarcie, na zmianę w kraju i ludzie im zaufali. Dziś takich ugrupowań nie widać, a do tego we wpływowych mediach, zajmujących się od lat zwalczaniem PiS-u, pan premier może liczyć na daleko idącą wyrozumiałość. Zapewne trzeciego zwycięstwa w wyborach dla PO nie będzie, bo nie da się przykryć afery taśmowej tak łatwo jak tych wcześniejszych. Zjazd w dół właśnie się zaczął i szybko się nie skończy. Jednak pogłoski o śmierci Tuska, którego trup już ponoć płynie Wisłą (jak raczył się wyrazić Adam Hoffman), wydają się przesadzone.