Opozycja nie mówi jednym głosem – ogłaszają oskarżycielsko media, szczególnie elektroniczne. I jako głównego winnego tego stanu rzeczy wyraźnie wskazują na PiS.
To partia Jarosława Kaczyńskiego ma ponosić główną odpowiedzialność za niemożność odsunięcia rządu Donalda Tuska od władzy. Ta narracja dominowała przez wiele ostatnich dni, czasem tak dobitnie, że można było odnieść wrażenie jakiejś zasadniczej współwiny prawicowej opozycji za zaistniały kryzys.
Sekta kontra mafia?
Innym wątkiem poruszanym także przez komentatorów o prawicowych sympatiach i opozycyjnym nastawieniu wobec rządu Tuska jest merytoryczna słabość głównej partii opozycji, która nie umie ponoć formułować czytelnych zarzutów ani komunikować się dobrze ze społeczeństwem, w tym z własnymi potencjalnymi wyborcami.
Łukasz Warzecha wyliczył w „Rzeczpospolitej" długą listę zaniechań sprowadzających się głównie do nieudolnego pilotowania mediów, a Dominik Zdort na kanwie tych domniemanych błędów przywołał sławną metaforę Rafała Ziemkiewicza o walce sekty z mafią. PiS-owi, ponoć nieudolnemu, na ślepo szarżującemu na ekipę Tuska, wyznacza się naturalnie rolę sekty.
Zacznę od tego, że wielu prawicowych komentatorów zrezygnowało już dawno z oceniania bliskich sobie sił politycznych. Wybrali role wyłącznie ich rzeczników prasowych. Z kolei politycy PiS na krytykę, także tą formułowaną z życzliwych pozycji, reagują zbyt alergicznie.