W Tajlandii od miesięcy rządzą wojskowi. Junta po raz kolejny objęła kraj we władanie i daje sobie kilkanaście miesięcy na uspokojenie sytuacji politycznej. Turystom nie dzieje się źle, miejscowi nie cierpią, teoretycznie nie powinno być powodów do zmartwień. Generałowie organizują ludności pokazy sztuki, tańca, rozdają bilety do kina oraz zapraszają na darmowe jedzenie dostępne na festynach. Tajska kuchnia jest popularna na świecie, tym bardziej nie powinno być z taką rządową strategią najmniejszych kłopotów.
Robot-smakosz
Wygląda jak większych rozmiarów biurowa drukarka. Nazywa się e-Delicious i dysponuje 10 sensorami badającymi zapach i smak jedzenia. Najlepsze dania dostają od niej 100 punktów, ale rządowa norma to 80. Jeżeli urządzenie nie przyzna tylu punktów potrawie, nie dostanie ona oficjalnego pozwolenia na nazywanie się tajską. Kucharza-robota stworzył Komitet Tajskich Pyszności (Thai Delicious Committee), należący do Krajowej Agencji Innowacji finansowanej przez rząd. Agencja ma do dyspozycji budżet w wysokości ok. miliona dolarów. Maszyna kosztowała 100 tys. dolarów i ma spełniać rolę wyroczni odnośnie tajskiej kuchni.
Rządowy plan zakłada, że kolejne egzemplarze e-Delicious będą sprzedawane po 18 tys. dolarów sztuka tajskim ambasadom w krajach, w których ta kuchnia jest szczególnie popularna. Restauracje, które tytułują się tajskimi czasami mają z tym rodzajem przyrządzania potraw niewiele wspólnego. Robot szybko zdemaskuje wodniste curry i niedoprawione sosy. Czujniki przepuszczą przez próbkę jedzenia prąd i stworzą chemiczny obraz całości. System punktacji pozwoli łatwo porównać jedno curry z drugim i przyznać odpowiednie certyfikaty. Zanim modele e-Delicious upowszechnią się na świecie już teraz można starać się o logo od Komitetu – wystarczy zobowiązać się do korzystania z uznanych przez urzędników przepisów. Można także skorzystać z interaktywnej książki kucharskiej przygotowanej przez specjalistów z Komitetu w postaci aplikacji. Dotychczas 10 przepisów zyskało rządowy status, w aplikacji znajdują się 3 z nich.
Rządowa strategia
Żeby maszyna mogła mieć nieomylny, choć wciąż sztuczny, język, nad jej smakiem pracowały dziesiątki prawdziwych znawców kuchni. Każda z potraw była pieczołowicie testowana na uniwersytetach i po długotrwałym próbowaniu, smakowaniu i ocenianiu specjaliści byli w stanie zaproponować danie wzorcowe. Jego parametry wprowadzono następnie do e-Delicious, by robot mógł przyznawać odpowiednią punktację.
To wszystko nie jest jedynie kolejnym eksperymentem szalonych naukowców. Komitet i Agencja to część tajskiej polityki eksportowania swojej kuchni. Tajskie zupy, curry i potrawy przyjęły się na świecie, ale wiele z serwujących je restauracji prowadzonych jest przez obcokrajowców, którzy nie czują prawdziwego ducha kuchni made in Bangkok. Strategię nazywaną kulinarną dyplomacją stworzył rząd premier Yingluck Shinawatry, ale początki dbania o jakość rodzimej kuchni na świecie sięgają już 2002 roku i gabinetu starszego brata niedawnej pani premier, Thaksina Shinawatry. Wszystko zostało w rodzinie, koncepcja nie została odrzucona nawet przez wojskową juntę po niedawnej burzliwej zmianie rządów. W końcu, gdy przyjrzeć się mapie politycznej obecnej Tajlandii, widać stronnictwa zielonych, czerwonych i żółtych. Tak samo jak na talerzu z rodzajami tajskiego curry.