Przewidywanie trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów to dziedziny nauki kryjące wiele zagadek. Gdyby bowiem dało się wykryć wielkie wstrząsy i erupcje, można by oszczędzić wiele istnień. Niestety wciąż trzeba być przygotowanym na niespodziewane.
Tym bardziej w Japonii, gdzie aktywnych jest aż 110 wulkanów, a 47 z nich według specjalistów może wybuchnąć jeszcze w tym wieku. 27 września niespodziewanie dał o sobie znać jeden z nich, Ontake. Wulkan położony jest 200 km na zachód od Tokio i ok. 100 km na północny wschód od Nagoi. To mniej więcej sam środek największej japońskiej wyspy Honshu. To drugi pod względem wysokości wulkan kraju i 14. w rankingu góra. Ontake w przeszłości był górą święta, dającą inspirację wyznawcom shinto, a także ludziom sztuki. Od czasu do czasu wybuchał, ale ostatnie kłopoty związane z Ontake miały miejsce 35 lat temu. Wulkany od 14 lat nie zabiły w Japonii nikogo.
Niespodziewana erupcja
Erupcja Ontake zabrała co najmniej 36 osób. Szczyt jest bardzo popularny wśród turystów i przed wybuchem nic nie wskazywało nadchodzącego zagrożenia. W pięciostopniowej skali klasyfikującej prawdopodobieństwo katastrofy Ontake miał zaledwie „jedynkę". Obecnie przyznano mu „trójkę", co oznacza zakaz zbliżania się do wulkanu. Turyści na pewno szybko nie wrócą w to miejsce, ale przecież zostaje jeszcze najsłynniejsza, najwyższa i najbardziej symboliczna góra-wulkan w Japonii, Fuji.
Jest najwyższa w całym archipelagu. Ma 3776 metrów ponad poziomem morza i 35. miejsce na liście najwyżej wybijających się ponad powierzchnię szczytów na ziemi. Fuji jest miejscem świętym, jej nazwa jest trudna do jednoznacznego określenia, ale znaki używane do jej zapisu można tłumaczyć jako „bogactwo" i „szanowana osoba". Być może też etymologicznie wywodzi się od zupełnie innych określeń, które przyjęło się zapisywać znakami niosącymi jedynie fonetyczne brzmienie a nie konkretne znaczenie. Wtedy już Fuji znaczyłoby „nieśmiertelni żołnierze", „nie dwa" czyli coś nie mającego porównania, coś, czego nie ma drugiego nigdzie indziej; wreszcie nazwa może pochodzić od określenia nieskończoność. Każdego roku przewija się przez nią ponad 300 tys. wspinaczy. Nie dość, że miejsce jest malownicze, o w miarę łatwo dostępnym nawet dla niewprawionych w chodzeniu po górach turystów podejściu, to jeszcze znajduje się niedaleko stolicy. Zaledwie 100 km od Tokio.
Co z Fuji?
Na Fuji wciąż można wchodzić, stopień zagrożenia wynosi „jeden". Gdyby jednak doszło do niespodziewanej erupcji, podobnie jak w przypadku Ontake, szkody mogłyby być znaczne. Według rządowych analiz, które opublikowano w czerwcu, 80 proc. zamieszkanych terenów znajdujących się w polu rażenia wulkanu nie ma planów ewakuacji na wypadek katastrofy. Prefektury Shizuoka i Yamanashi, na terenie których znajduje się potencjalnie niebezpieczny symbol Japonii, zaczynają przygotowywać się na tę ewentualność. Przygotowano specjalną stronę internetową, na której można obserwować potencjalne ścieżki spływającej z Fuji lawy. Erupcja góry może doprowadzić do uszkodzenia lawą połączenia szybkiej kolei pomiędzy Tokio a Osaką, najstarszej i najczęściej uczęszczanej linii shinkansenów w kraju. Jakby na złość optymistom, Fuji dodatkowo leży na styku trzech płyt tektonicznych, na tzw. węźle potrójnym. Jest tym samym miejscem dodatkowo podatnym na ruchy skorupy ziemskiej.