Ruchy miejskie mogą ogłosić duży sukces. Miejscy aktywiści – poprzez swoją działalność na rzecz osiedla, przekonywanie mieszkańców, że mają oni „prawo do miasta", że powinni domagać się placów zabaw czy siłowni pod chmurką – obudzili śpiącego olbrzyma, jakim w Polsce jest społeczeństwo obywatelskie.
Barcelona nad Wisłą
Jak Polska długa i szeroka, rodzi się zaangażowanie ludzi, by poprawiać jakość swojego najbliższego otoczenia, by podnosić komfort własnego życia czy walcząc ze szpetnymi reklamami, starać się o lepszą estetykę miasta. W tym celu powstają strony internetowe czy społecznościowe fanpage'e. Przykładowo na Śląsku działa katowicki portal NaprawSobieMiasto.pl, na którym miejscu aktywiści monitorują i kreują politykę miejską. Ludzie chcą, by miasto było ich, a nie władzy. Bo mieszczaństwo zaczyna im się podobać.
Polityka straciła swoją moc – stała się bezzębna. Kiedyś to polityka rządziła gospodarką, dziś to gospodarka zarządza polityką
I rzeczywiście, kiedy pytam młodych, gdzie chcieliby mieszkać, zazwyczaj odpowiadają: „Londyn, Barcelona, Bolonia". W sumie nic w tym dziwnego! Któż z nas nie chciałby mieszkać w słonecznej Hiszpanii? Jednak daje do myślenia to, że gdy tylko dopytuję moich rozmówców, okazuje się, że Barcelona równie dobrze mogłaby znajdować się w Wielkiej Brytanii lub Polsce.
Przestaje mieć bowiem znaczenie fakt, że Barcelona leży w Hiszpanii. Istotne zaś staje się to, że stolica Katalonii jest ekscytującym i przyjaznym dla swych mieszkańców miastem. Bo dziś to miasto jest magnesem, który przyciąga ludzi, a nie państwo, w którym to miasto się znajduje. Ludzie chcą żyć w Londynie czy Paryżu, a nie we Francji lub Wielkiej Brytanii.