Polaków kłopot z komunikacją

Wyborcy PiS i PO znają dwie różne Polski

Publikacja: 11.11.2014 18:49

Polaków kłopot z komunikacją

Foto: fotorzepa/Bartosz Jankowski

Dlaczego „pisior" gardzi „lemingiem" a „leming" nie rozumie głupoty „pisiora"? Bo obaj żyją w osobnych niszach informacyjnych i nie są w stanie z nich wyjść.

Na początek dwa przykłady tego, w jak różnych światach informacyjnych żyje zwolennik PO i wyborca PiS. Niedawno „Doing Business" opublikował ranking państw, w którym pokazał kraje przyjazne i nieprzyjazne przedsiębiorcom. Wykorzystała to Ewa Kopacz do pochwalenia się, iż nasz kraj w ciągu ostatniego roku awansował o 13 miejsc. Zwołała konferencję prasową i pękała z dumy. Tę propagandę sukcesu relacjonowała większość mediów.

W tym samym czasie inna ich część donosiła, że według owego rankingu „Doing Business" Polska... spadła o dwa miejsca! Jak to możliwe? Bo ów ranking był w tym roku sporządzony nową metodą, dzięki której nasz kraj poprawił swoją pozycję o 13 miejsc. Ale gdyby również rok temu robiony był tą metodą, spadlibyśmy o dwie pozycje. Informacja o zmianie metody została podana przez organizatora, tyle tylko, że media raczej sprzyjające rządowi donosiły o sukcesie Polski, a media raczej sprzyjające opozycji informowały o porażce.

„Lemingi" i „pisiory"  nie rozumieją się, bo od kilku lat są w innych niszach informacyjnych

Przykład drugi – CBOS podał, iż radość z faktu, że Ewa Kopacz jest premierem, wyraziło 44 proc. badanych, a 29 proc. było z tego niezadowolonych. Jedna z telewizji opozycyjnych podała informację z lidem: „Aż jedna trzecia badanych nie chce Ewy Kopacz jako premiera". Mogła donieść o tym sondażu, pisząc, iż „prawie połowa Polaków cieszy się z tego, że Kopacz jest premierem", ale wolała zszokować widzów. Zauważyłem wówczas na Twitterze, że redaktorzy tej stacji mogli pójść dalej i napisać, że „prawie tylko jedna czwarta rodaków nie chce Kopacz jako premier", bo przecież 29 proc. to bliżej właśnie jednej czwartej (25 proc.) niż jednej trzeciej (33,33 proc.).

Widać jak na dłoni intencję wspomnianej telewizji: chciała podkreślić niechęć do nowej pani premier i utrzymać swoich widzów w przekonaniu, że Polacy już jej nie lubią. A więc podanie tej informacji miało na celu nie dostarczenie jakiejś wiedzy, ale ukształtowanie świadomości odbiorców w preferowany przez siebie sposób.

Te dwa przykłady pokazują, jak bardzo podzielony jest dziś świat mediów w Polsce. Ale ów podział – choć przykry i przynoszący środowisku wstyd – niesie ze sobą bardzo daleko idące  konsekwencje społeczne o ciężarze gatunkowym o wiele poważniejszym niż nieuczciwość lub lenistwo intelektualne dziennikarzy. Skutkiem tego jest trwały podział Polaków pod względem informacyjnym, a także politycznym.

„Leming" po prostu jest latami karmiony tylko tymi informacjami, które potwierdzają szybki rozwój kraju, pozycję Polski w Europie, szacunek, jakim obdarzani są nasi przywódcy w UE. Widzi wjeżdżające na stację pendolino, otwarcie Stadionu Narodowego, nowe drogi i autostrady. Słyszy że Euro 2012 było świetnie zorganizowane, że prasa niemiecka pisze o tym, jak wiele wynegocjowaliśmy w sprawie pakietu klimatycznego, itp. Ma do dyspozycji kilka gazet, kilka stacji radiowych i kilka telewizji.

A „pisior"? On jest w analogicznej sytuacji – jeśli tylko chce (a chce) przeczytać o degradacji Polski w Unii czy sprzedaniu polskich interesów na szczycie klimatycznym, to ma kilka tytułów, które go w tym przekonaniu utwierdzą. Ma też telewizje, które pokażą obrazki biedy polskiej, niedożywione dzieci i niedokończone drogi. Może też skorzystać z portali internetowych, na których znajdzie wyczerpujące doniesienia o upadku Polski pod rządami PO na arenie międzynarodowej. Codziennie może się przekonywać, że żyjemy w kondominium, bantustanie i że Tusk jest gorszy niż Bierut.

Nie twierdzę, że istnieje równowaga medialna między PO i PiS, bo to nieprawda (wyraźnie mocniejsza jest ta pierwsza), ale chcę powiedzieć, że oba elektoraty mają do dyspozycji wiele mediów, które je obsługują, czyli dostarczają im takich informacji i komentarzy, które utwierdzają je w słodkim przekonaniu, że mają rację. Bo właśnie owo cudowne uczucie, że posiadło się wiedzę, że się wie, jak jest, że każdy dzień potwierdza tylko słuszność naszych poglądów, jest nagrodą za odseparowanie się od innych mediów niż „swoje". Owa błogość jest warta rezygnacji z myślenia i weryfikowania własnych sądów. Lubimy wszak tylko te piosenki, które znamy. I tego oczekujemy od mediów – zagrania raz jeszcze naszej ulubionej melodii.

Dlaczego tak się dzieje, że zdecydowana większość z nas woli właśnie takie słodkie bezmyślenie i bezrefleksyjne połykanie jednorodnej papki? Bo taka jest natura ludzka. Tak jesteśmy zaprojektowani genetycznie. Tak jest nam łatwiej, prościej i przyjemniej. Neurobiologia dostarcza nam aż nadto dowodów na to, że człowiek jest zwierzęciem bardzo dbającym o zachowanie energii i przeżycie. A powtarzanie wyuczonych już wzorców przez tysiące lat ułatwiało i jedno, i drugie. Tak jesteśmy stworzeni, że preferujemy rozwiązania znane i przećwiczone. Ich zmiana wymaga wysiłku, energii, czasu. Dlatego tak chętnie korzystamy z tego, do czego już się przyzwyczailiśmy. Nasza skłonność do korzystania z pisowskich lub platformerskich mediów jest tylko prostą kontynuacją predylekcji naszych przodków do chodzenia do wodopoju znaną ścieżką.

Z kolei psycholodzy wykryli w nas niechęć do zmiany poglądów i nazwali to redukcją dysonansu poznawczego. Nieradzi weryfikujemy podjęte decyzje i sądy. Nie lubimy tego. Rogacz dowiaduje się na samym końcu, że jest zdradzany – nie dlatego, że nie miał poszlak, ale dlatego, że nie chciał ich widzieć.

Tylko nieliczni lubią weryfikować swoje sądy, poddawać poglądy weryfikacji, falsyfikować posiadane opinie. Należę do tej grupy, ale to właśnie dlatego wykładam na uniwersytecie, a nie pracuję w marketingu lub na walcowni. I tych, którzy znajdują upodobanie w obalaniu własnych mniemań, jest – z natury rzeczy – mało. Stanowią zdecydowaną mniejszość. Nawet wśród dziennikarzy, publicystów i komentatorów politycznych. Cóż więc dopiero wśród ogółu wyborców.

„Lemingi" i „pisiory" się nie rozumieją, bo od kilku lat przebywają w osobnych niszach informacyjnych. Do jednych nie dopływają wiadomości, które są podstawowe dla drugich. Ci drudzy nie mają zaś żadnej wiedzy o tym, czym żyją ci pierwsi. Mijają się w internecie, zaglądają tylko do swoich portali, oglądają tylko swoje telewizje, słuchają tylko swoich radiostacji, czytają tylko swoje gazety. Dlatego tak szczerze dziwią się potem – gdy mają rzadką okazję się spotkać i wymienić kilka wyzwisk – że ci drudzy są tacy głupi, że nic nie rozumieją, że są niedoinformowani i skrajnie niemądrzy. Że nie ma sensu z nimi gadać, bo przecież nie mają podstawowej wiedzy.

Trwanie duopolu PO i PiS jest gwarantowane właśnie dlatego, że obie partie wykształciły swoje media, które trzymają w informacyjnych niszach miliony. Bez tego nie byłby możliwy dyktat tych dwóch formacji. Tylko dzięki tym niszom mogą dostarczać swoim wyborcom potrzebnych do nienawidzenia swoich przeciwników wiadomości. Im głębiej oba elektoraty siedzą w owych niszach, tym bezpieczniej mogą się czuć liderzy PO i PiS. Muszą jedynie  dbać, by media je obsługujące dostawały odpowiednią ilość stronniczych informacji, by mogły nakarmić nimi zgłodniałych ich wyborców. Bo ci są wciąż nienażarci. Ale czekają tylko na tę papkę, którą świetnie znają. Żadnych słodko-gorzkich sosów. Tych ostatnich nikt nie lubi. Nikt ich nie nie oczekuje. Nikt za nie nie zapłaci.

Autor jest politologiem, był europosłem PiS, PJN ?i Polski Razem. Po przegranej w majowych wyborach ?do europarlamentu odszedł z polityki

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne