Od pewnego czasu pojawiają się w polskich mediach głosy, że dzisiejszemu Kościołowi katolickiemu grozi kolejna schizma. W sposób najbardziej wyrazisty tezę tę sformułował na łamach dodatku do „Rzeczpospolitej” „Plus Minus” (28-29. 02. 2015 r.) redaktor Dominik Zdort. W tekście „Schizma zacznie się w Polsce?” postawił on tezę, że to właśnie katolicyzm polski zbliża się najbardziej do zerwania jedności z papieżem Franciszkiem. Moim zdaniem to teza całkowicie chybiona, przede wszystkim ze względów historycznych.
Zdyscyplinowani hierarchowie
Warto przypomnieć niektóre schizmy, które trapiły katolicyzm rzymski w przeszłości, by zdać sobie sprawę, że w Polsce na początku XXI wieku żadnych warunków sprzyjających zerwaniu łączności z Rzymem nie ma.
Otóż największa ze znanych schizm miała miejsce w 1054 roku, kiedy to drogi chrześcijaństwa wschodniego (dziś znane jako prawosławie) i zachodniego rozeszły się na okres blisko tysiąca lat. Jej źródło było natury przede wszystkim kulturowej – brak znajomości języka greckiego przez łacinników prowadził do coraz większych nieporozumień i ostatecznie zerwania jedności.
Schizma zachodnia w XIV i XV wieku miała głównie charakter polityczny. Została zażegnana, gdy poszczególne frakcje doszły do politycznej ugody. Ostatnie schizmy po soborach watykańskich I i II miały związek z dyscypliną kościelną. W XIX wieku ogromne opory budził wymuszony na ojcach soborowych przez papieża Piusa IX dogmat o papieskiej nieomylności, który doprowadził do odejścia od Kościoła najbardziej radykalnych krytyków tego dogmatu. Zaś dekrety ostatniego soboru okazały się zbyt rewolucyjne do abpa Marcela Lefebvre’a, którego idee pielęgnuje dzisiaj Bractwo Kapłańskie Piusa X. We wszystkich tych przypadkach główną rolę odgrywali zbuntowani hierarchowie.
Sytuacja Kościoła katolickiego w Polsce w żaden sposób nie przypomina wyżej wspomnianych przypadków. Polscy hierarchowie, zgodnie z tradycją Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego, prezentują wyjątkowo zdyscyplinowaną grupę. Przynajmniej w sensie doktrynalnym. Różnice, którymi tak emocjonują się dziennikarze mają charakter polityczny, a więc z punktu widzenia kościelnego drugorzędny. Być może na świecie pojawiają się głosy niezadowolenia wobec obecnego papieża, są one jednak formułowane w sposób nader dyplomatyczny, i jeśli jakiś malkontent zostaje zapytany wprost (to przypadek kardynała Raymond Leo Burke), to niezwłocznie deklaruje lojalność wobec papieża.
Redaktor Zdort w swoim tekście przypomina dwóch polskich hierarchów. Głośny komentarz do obrad synodu abpa poznańskiego: „Swoje zaniepokojenie projektem dokumentu synodalnego wyrażali także polscy biskupi, ostro krytykował go przewodniczący Episkopatu Polski Stanisław Gądecki”. To prawda, ale ten sam biskup wielokrotnie podkreślał jak bliskie są mu idee papieża Franciszka. Podobnie należy potraktować najbardziej radykalny bodaj głos biskupa warszawsko - praskiego. W istocie abp Hoser wielokrotnie wyrażał zaniepokojenie dyskusjami na temat kościelnego nauczania. Prawdą też jest, jak napisał Zdort, że zdaniem tego hierarchy: „Kościół zdradził Jana Pawła II, bo praktyka duszpasterska dotycząca małżeństwa i rodziny nie poszła za głosem papieża”. Ale nie dopatrywałbym się tutaj krytyki papieża, a raczej tych, którym Franciszek (nieroztropnie zdaniem Hosera) pozwala mówić.
Bractwo Piusa X? Dobry kierunek
W moim przekonaniu nie mamy do czynienia z kolejną odsłoną konfliktu katolicyzmu otwartego i zamkniętego, tylko z coraz bardziej bezradnym rozglądaniem się za sojusznikiem. Może Bractwo Piusa X? Tak to jest dobry kierunek. Podpowiadam zupełnie serio. Ta sekta, która pojawiła się po Soborze Watykańskim II w Kościele katolickim zdaje się najpełniej spełniać tęsknoty polskich publicystów prawicowych. Panowie szkoda czasu na przepowiednie warto dołączyć do już istniejącej schizmy. Po co wieszczyć nową, skoro mamy już sprawdzoną? Tam wszelkie obawy zostaną rozwiane, nadzieje spełnione, świat przestanie zagrażać, bo się go tam po prostu nie widzi. Na razie nie znajdą jednak sprzymierzeńców w hierarchach Kościoła katolickiego, którzy najwyżej cenią sobie ślub posłuszeństwa i lojalności wobec władzy wyższej.