Tylko jeden prezydent został zapamiętany jako ten, którego związki ze sportem wykraczały poza konstytucyjne obowiązki. Aleksander Kwaśniewski był i jest kibicem i na stadion szedł dla przyjemności. Nim zamieszkał w Belwederze, był ministrem do spraw młodzieży i sportu oraz prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Do legendy przeszły jego pożegnania ze sportowcami odlatującymi na igrzyska olimpijskie. Każdego znał z imienia i nazwiska, wiedział, jakie ma rekordy życiowe, z prawie każdym rozmawiał indywidualnie i poklepywał na pożegnanie jak kolega. A potem sam jechał na igrzyska (do Atlanty), na piłkarskie mistrzostwa świata (do Korei) czy do Zakopanego, żeby kibicować Adamowi Małyszowi. Dziś także jeździ na mecze.
To w czasach prezydentury Kwaśniewskiego podjęto decyzję o wypłacaniu comiesięcznych emerytur medalistom olimpijskim. Trudno się dziwić, że sportowcy z pokolenia Orłów Górskiego stanowili zawsze trwały elektorat SdRP i SLD, a niektórzy (jak Jerzy Kulej, Grzegorz Lato czy Ryszard Szurkowski) stali się posłami i senatorami lewicy.
Bronisław Komorowski otwierał na Stadionie Narodowym w Warszawie piłkarskie mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata w siatkówce. Potem udekorował prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosława Przedpełskiego Krzyżem Kawalerskim.
Trzy tygodnie później Przedpełski trafił z zarzutami korupcyjnymi do aresztu, a prezydent dał do zrozumienia swoim doradcom, że nie będzie przyznawał orderów ludziom sportu, zwłaszcza działaczom, bo to wystawia jego autorytet na szwank. Lubił sport, jeszcze jako minister obrony narodowej wpadał na mecze, jednak futbol nie był jego żywiołem w takim stopniu jak premiera Donalda Tuska.
Najczęściej kontakt prezydentów ze sportowcami i trenerami ograniczał się do spotkań przy okazji wręczania odznaczeń po igrzyskach olimpijskich czy mistrzostwach świata w jakiejś ważnej dyscyplinie. Wyjątek stanowiły uroczystości uhonorowania Kazimierza Górskiego. Środowisko piłkarskie upominało się o nadanie mu Orderu Orła Białego, jednak te apele pozostały bez echa. Prezydent Lech Kaczyński przyznał mu z okazji 85. urodzin Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Na uroczystości wręczenia orderu w Pałacu Prezydenckim Lech Kaczyński przez pięć minut bez kartki wygłaszał laudację na cześć Górskiego i jego drużyny. Nie popełnił ani jednego błędu merytorycznego, a mówił z pasją, o jaką w kontekście piłki nożnej trudno go było posądzać.
W rozmowie prywatnej przyznał, że w młodości był kibicem. Na pytanie, który klub jako rodowity warszawiak lubił najbardziej, odpowiedział zaskakująco. Przypuszczałem, że padnie odpowiedź: Polonię, bo najbardziej warszawska, lub Legię, bo jest w niej cząstka marszałka Józefa Piłsudskiego. Popatrzył najpierw porozumiewawczo na mnie, rozejrzał się, jakby chciał zobaczyć, kto jeszcze nas słucha, i powiedział: – Kibicowałem Gwardii, ponieważ mieszkałem najbliżej jej boiska.