Walka o pracownika jak handel na bazarze

W obecnej sytuacji na rynku pracy można powiedzieć, że listy intencyjne latają w tę i z powrotem w zawrotnym tempie i w ilości niespotykanej wcześniej.

Publikacja: 16.01.2018 20:00

Walka o pracownika jak handel na bazarze

Foto: 123RF

Otrzymanie przez kandydata oferty od potencjalnego pracodawcy jest dużym sukcesem finalizującym proces rekrutacyjny. Jest to niewątpliwie powód do radości, gdyż świadczy o docenieniu kompetencji oraz osobowości danej osoby. Natura ludzka jest jednak bardziej skomplikowana i często się zdarza, że wtedy zaczynają się u większości ludzi rodzić różnego rodzaju wątpliwości. Na wstępie należy jasno i wyraźnie stwierdzić, że list intencyjny, będący zazwyczaj formą składania oferty przez firmy, nie jest formalnym zobowiązaniem dla żadnej ze stron. Nie ma żadnej mocy prawnej, tzn. kandydat nie może go wykorzystać jako argumentu w sądzie, gdy firma w międzyczasie zmieni zdanie i go jednak nie zatrudni. Z drugiej strony firma nie ma wobec kandydata żadnego regresu prawnego, jeśli ten podpisze list, lecz nie zjawi się w pracy we wskazanym terminie. W obu przypadkach strony mogą się starać dochodzić swoich racji w sądzie cywilnym, ale to jest droga przez mękę.

Teraz 4 zł za tydzień dostępu do rp.pl!

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację