Reklama
Rozwiń
Reklama

Walka o pracownika jak handel na bazarze

W obecnej sytuacji na rynku pracy można powiedzieć, że listy intencyjne latają w tę i z powrotem w zawrotnym tempie i w ilości niespotykanej wcześniej.

Publikacja: 16.01.2018 20:00

Walka o pracownika jak handel na bazarze

Foto: 123RF

Otrzymanie przez kandydata oferty od potencjalnego pracodawcy jest dużym sukcesem finalizującym proces rekrutacyjny. Jest to niewątpliwie powód do radości, gdyż świadczy o docenieniu kompetencji oraz osobowości danej osoby. Natura ludzka jest jednak bardziej skomplikowana i często się zdarza, że wtedy zaczynają się u większości ludzi rodzić różnego rodzaju wątpliwości. Na wstępie należy jasno i wyraźnie stwierdzić, że list intencyjny, będący zazwyczaj formą składania oferty przez firmy, nie jest formalnym zobowiązaniem dla żadnej ze stron. Nie ma żadnej mocy prawnej, tzn. kandydat nie może go wykorzystać jako argumentu w sądzie, gdy firma w międzyczasie zmieni zdanie i go jednak nie zatrudni. Z drugiej strony firma nie ma wobec kandydata żadnego regresu prawnego, jeśli ten podpisze list, lecz nie zjawi się w pracy we wskazanym terminie. W obu przypadkach strony mogą się starać dochodzić swoich racji w sądzie cywilnym, ale to jest droga przez mękę.

RP.PL i The New York Times w pakiecie!

Kup roczną subskrypcję w promocji Black Month - duet idealny i korzystaj podwójnie!

Zyskasz dodatkowo pełny dostęp do The New York Times na 12 miesięcy.

W pakiecie otrzymasz dostęp do NYT: News, Games, Cooking, Audio, Wirecutter i The Athletic.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Jesteśmy mistrzami świata. W prokrastynacji
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Dlaczego chińskie auta zwyciężają?
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Przepisy widmo, ale ryzyko realne
Opinie Ekonomiczne
Małgorzata Zaleska: NBP – kierunki zmian
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Śpiący gigant, który się nie budzi
Reklama
Reklama