Mniej więcej każdy z nas wie, że reklamy są złem koniecznym albo precyzyjniej to ujmując – nieuchronnym. Zawsze gdzieś będą. Nawet jak zabronią wieszać bannery na pomniku Chopina, to powieszą na pomniku Kościuszki. W telewizjach też puszczą tyle reklam, ile chcą, bo chociaż pasma reklamowe są limitowane, to po reklamach puszczą ogłoszenie, które i tak jest reklamą, a potem mogą spokojnie wrócić do normalnych reklam.

Prawdziwy problem tkwi w tym, że dla sporej części rodaków reklamy są znaczącym, a często jedynym kontaktem z tzw. „kulturo i sztuko". Krótko mówiąc, masy kochają reklamy, bo są krótkie, zrozumiałe i kolorowe. Zawsze lepsze od książki, która na ogół nie jest ani krótka, ani kolorowa, a już z pewnością niezrozumiała. Więc książek czytają tyle, ile chcą, to znaczy wcale, bo ich życie intelektualne wypełniają reklamy. Strach pomyśleć, ilu jest rodaków, których jedyny wiersz, jaki znają na pamięć, to jest „...do wzięcia na wzdęcia". Mają swoje ulubione powiedzonka z reklam, których chętnie nadużywają, no bo co mogą cytować? Kochają gwiazdy reklam, wchodzą im na Facebooki i żyją ich życiem, bo je wolą niż swoje. I trudno się dziwić.

Telewizja zaś nie jest głupia, wie, że żyje z reklamodawców i musi robić programy jeszcze głupsze od tych reklam, żeby je widz chętniej oglądał. I tak też się dzieje. Doszło do sytuacji, że pojawienie się pasma reklamowego w emisji jest jak chwilowe wynurzenie z bagna dla zaczerpnięcia powietrza. Dawniej powiadało się, że reklamy idą po to, żeby iść zaparzyć herbatę albo zrobić siku. Dziś jest odwrotnie i warto skończyć siku przed pasmem reklamowym.

Wobec tego może warto się poważnie zastanowić, czy reklam nie należy dotować z państwowej puli na kulturę i sztukę. Bo nikt tego nie powie głośno, ale prywatnie wie, że kasa na płonącą instalację autorstwa przejaranego 19-latka, czy ośmiogodzinne widowisko operowe na motywach mitologii starogermańskiej zainscenizowane pod wodą, to wyrzucone pieniądze prostego podatnika, który nawet nie wie, że „Bach" to nie tylko hasło do toastu wódką.

Więc może na razie coś na jego miarę, najlepiej niepostrzeżenie, w środku reklamy...