Wydawałoby się, że przepychanie napisanych na kolanie ustaw w czasie jednego posiedzenia, stosowanie sprytnych wybiegów, by uniknąć konsultacji społecznych, i nocne głosowania nad kluczowymi aktami ogłaszane nieraz ad hoc to działania znane z polskiego Sejmu i dno dna pod względem stanowienia prawa. Europarlamentarzyści podczas czwartkowego głosowania nad pakietem mobilności, które – jeśli ściśle trzymać się zasad pracy nad takimi dokumentami – w ogóle nie powinno się odbyć, wyznaczyli jednak nowe antystandardy. A przy okazji dokonali rzeczy niemożliwej – sprawili, że europosłowie z PO i PiS mówili jednym głosem, próbując zatrzymać ten zadziwiający spektakl.
Czytaj także: Unia chce wypchnąć z dróg polskie TIR-y
Najlepiej skomentował to Bogusław Liberadzki, wiceprzewodniczący PE, mówiąc, że posłowie nie wiedzieli, nad czym głosują i nie chcieli wiedzieć. Byli za to zdeterminowani, by za wszelką cenę przepchnąć swoje rozwiązania. Dla państw Europy Zachodniej pakiet mobilności ma być dowodem, że Europa socjalna, dbająca o pracowników, może stać się faktem. A taki komunikat – zwłaszcza w Niemczech czy Francji – jest potrzebny przed majowymi wyborami do PE. To, że tym samym ruchem zaprzeczają jednej z głównych zasad UE, jaką jest swobodny przepływ usług, nie miało tu żadnego znaczenia.
Pakiet mobilności w kształcie, w jakim stanął wczoraj na sesji plenarnej, był już cztery razy odrzucamy w PE. Dwa z trzech tworzących go tzw. sprawozdań odrzuciła wcześniej Komisja Transportu, która nad nim pracowała. Już to oznacza, że nad tym dokumentem europarlament w ogóle nie powinien się pochylić. Kolejnym kuriozum było głosowanie nad poprawkami do pakietu, których zgłoszono ponad 1600. To w znaczącej części wspólna praca polskich europosłów, którzy w ten proceduralny sposób chcieli zablokować przepisy i przenieść pracę nad nimi na kolejną kadencję. Poprawki pogrupowano bowiem w bloki według nazwisk ich autorów, a nie problemów, których dotyczyły. I przyjmowano je hurtem. Konia z rzędem temu, kto po głosowaniu byłby pewien, że w zaakceptowanych zmianach nie ma takich, które się wzajemnie wykluczają. A jest to prawdopodobne i – co więcej – narusza regulamin PE. Ale co z tego, szanowni państwo, co z tego...
To oczywiście nie koniec walki z bardzo niekorzystnymi, nie tylko dla polskich przewoźników, ale i dla gospodarki UE, przepisami, choć zrobiono poważny krok ku ich wprowadzeniu. Niestety, przy tej arcyważnej dla naszych przedsiębiorców sprawie Polska jako kraj pokazała, jak słabe są nasze możliwości budowania sojuszy, tworzenia koalicji mających realny wpływ na wspólnotowe prawo. Jeszcze kilka miesięcy temu przeciw pakietowi mobilności było 14 krajów, a teraz jest ich tylko 8, grupę przeciwników opuściły m.in. Słowacja i Czechy. Mści się na nas brak poważnego traktowania Unii i jej struktur, polityczne wygibasy i brak silnego głosu na unijnych forach. To, że niektórym się wydaje, że to Polska odnowi UE, niewiele obchodzi innych, którzy naprawdę walczą o interesy swoje i swoich przedsiębiorców.