Giełdy w Europie mierzą się z wieloma wyzwaniami. Wystarczy wymienić choćby spadającą liczbę debiutów, przejęcia spółek przez fundusze private equity czy przejęcie dużej części obrotów przez nieregulowane platformy inwestycyjne.
Jeśli miałbym wskazać numer jeden na liście problemów, to byłyby to efekty działania dyrektyw MiFID. Miały wesprzeć rynki kapitałowe, ale stało się dokładnie odwrotnie i ich pozycja osłabła. Zwiększyły się obroty na rynku nieregulowanym, zmalała przejrzystość rynku, wzrosły obciążenia dla brokerów mniejszej wielkości, a także praktycznie zniknęły raporty analityczne dla mniejszych spółek. Gdybym umiał czarować, to sprawiłbym, że dyrektywa MiFID II nigdy by nie powstała. Między tym, co głoszono i co miała ona wnieść, a tym, co faktycznie przyniosła, jest przepaść. Praktycznie wszyscy się co do tego zgadzają i zastanawiamy się, jak to naprawić. Niektóre drobne zmiany mogą zadziałać w przypadku blue chips, ale w przypadku mniejszych spółek i mniejszych rynków mamy prawdziwą katastrofę.
A co z innymi problemami?
Kolejną kwestią, która nas niepokoi, jest wyraźne przesunięcie nacisku w branży zarządzania aktywami z zarządzania aktywnego na pasywne. Regulatorom ten trend początkowo nawet się spodobał, ponieważ zarządzanie pasywne powinno oznaczać niższe prowizje pobierane od klientów niż aktywne. Jednak w ostatnich kilku latach trend ten prowadzi do zawężenia rynku. Spółki, które są ujęte w głównych indeksach, mogą liczyć na inwestycje z funduszy pasywnych, a przez to płynność ich akcji jest większa i mają lepsze współczynniki wycen. Spółki, które są poza tymi indeksami, nie mają szans na dobre wyceny. Trzecią negatywną tendencją jest odpływ z rynków publicznych w kierunku rynków prywatnych. Liczba spółek notowanych na giełdach w Europie, ale także w USA, drastycznie spada. Jest także mniej IPO. To również jest rodzaj ruchu, który został wywołany przez legislację na przestrzeni wielu lat – w wyniku tego, że na spółki publiczne, w porównaniu z prywatnymi, jest nakładanych coraz więcej obowiązków. Dlatego jesteśmy zdania, że trzeba mówić o wyrównywaniu reguł gry nie tylko w tradycyjnym sensie – między giełdami a nieregulowanymi platformami inwestycyjnymi – ale także pomiędzy rynkiem kapitałowym publicznym a prywatnym. Są to trzy główne obszary, które razem tworzą ogromny problem mogący zagrozić egzystencji publicznych rynków kapitałowych w Europie.
Jakie zatem mogą być rozwiązania tego problemu?