Andrzej Wojtyna: Jak rozumieć naturę obecnego kryzysu

Trzeba wymuszać wyższą merytoryczną jakość antykryzysowych działań rządu i mniejsze uzależnienie od bieżącej polityki. To ograniczy ryzyko poważnych błędów.

Aktualizacja: 28.04.2020 19:30 Publikacja: 28.04.2020 17:52

Andrzej Wojtyna: Jak rozumieć naturę obecnego kryzysu

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Należy się cieszyć, że dyskusja ekonomistów na temat kryzysu stopniowo się rozwija, ale biorąc pod uwagę rosnącą skalę wyzwań, jest ona już mocno spóźniona i zdecydowanie zbyt fragmentaryczna. Poszczególni autorzy przedstawiają cząstkowe diagnozy, proponują pewne szczegółowe rozwiązania, jednak poza nielicznymi wyjątkami (np. opracowaniem P. Bukowskiego i W. Paczosa) nadal brakuje szerszych, całościowych propozycji, na których mogłaby się skoncentrować dyskusja. Nie ma przede wszystkim jednego strategicznego dokumentu rządowego, który mógłby taką rolę spełnić i z którego w sposób logiczny wynikałyby ustawy i rozporządzenia. Również NBP nie jest w stanie przedstawić pogłębionej analizy sytuacji, a RPP po raz pierwszy nie zorganizowała konferencji prasowej po swoim posiedzeniu akurat wtedy, gdy była ona bardzo potrzebna.

Przypatrując się zachowaniu rządu i banku centralnego można powiedzieć, że zdecydowanie dominują w nich formułowane ad hoc i słabo powiązane ze sobą deklaracje, obietnice i propozycje, a nie przemyślane, spójne działania ukierunkowane na najbardziej skuteczne ograniczenie skutków nadchodzącego bardzo poważnego kryzysu gospodarczego. Brak strategii i mało zborne działania władz nie zwalniają jednak nas ekonomistów z obowiązku bardzo silnego zaangażowania się w walkę z kryzysem. Na obecnym etapie kluczowe jest pobudzenie debaty, dzięki której udałoby się wypracować w miarę wspólne stanowisko co do kształtu strategii antykryzysowej.

Debata ta powinna też spełniać inną bardzo ważną rolę, polegającą na bieżącym, wnikliwym monitorowaniu i recenzowaniu zgłaszanych przez rząd propozycji oraz ich porównywaniu z podejmowanymi działaniami. Chodzi o to, aby wymuszać ich wyższą merytoryczną jakość i mniejsze uzależnienie od bieżącej polityki, co ograniczy ryzyko popełnienia poważnych błędów. Recenzowanie działań rządu czy banku centralnego jest zawsze przydatne, szczególnie w warunkach kryzysu, ale zyskuje dodatkowo na znaczeniu, gdy wiarygodność instytucji państwowych została bardzo mocno nadwyrężona jeszcze przed jego wybuchem.

Wielu komentatorów, także znanych ekonomistów i praktyków gospodarczych, formułuje pogląd, że obecnie najważniejszy jest czas i konieczność jak najszybszego podejmowania konkretnych działań, ponieważ nawet niewielkie ich opóźnienie bardzo znacząco zwiększy koszty kryzysu. Jest w tym oczywiście wiele racji, ale dla ekonomisty ważniejsza niż sama szybkość decyzji powinna być ich trafność wynikająca z możliwie najlepiej rozpoznanych przesłanek. Skumulowany koszt szybko podjętych, ale błędnych decyzji może okazać się bowiem zdecydowanie wyższy niż koszt spowodowany pewnym opóźnieniem w podjęciu działań.

Co więcej, od podjętych zbyt pochopnie decyzji będzie zależał nie tylko łączny koszt kryzysu, ale także końcowe obciążenie nim różnych grup społecznych. Można się oczywiście chwalić „pionierskimi działaniami”, ale pionierskie wcale nie musi być rozsądne i efektywne. Tak czy inaczej, rozkład decyzji w czasie to bardzo trudny wybór, szczególnie przy tak niezwykle skomplikowanym kryzysie, jak obecny.

Ze względu na presję czasu dyskusja nad strategią powinna toczyć się równolegle wokół wszystkich jej elementów. Nieodzownym punktem wyjścia dyskusji musi być jednak diagnoza charakteru czy natury obecnego kryzysu, której to kwestii więcej miejsca poświęcę w drugiej części artykułu. Tu wystarczy zauważyć, że w diagnozie ważne miejsca zajmuje identyfikacja szoków składających się na kryzys oraz określenie zachodzących między nimi zależności zarówno w ujęciu statycznym, jak i dynamicznym. Bez tego niemożliwe jest ustalenie, na czym polega specyfika czy wyjątkowość obecnego kryzysu na tle wcześniejszych, w miarę podobnych epizodów, a także próba oszacowania długości trwania kryzysu.

Drugi główny temat dyskusji powinien dotyczyć przewidywanych skutków kryzysu (głównie oczywiście kosztów) kryzysu w podziale na : a) ekonomiczne, społeczne i polityczne oraz instytucjonalne i systemowe; b) krótko-, średnio- i długookresowe. Od trafnego wstępnego oszacowania rozkładu tych kosztów w czasie oraz między różnymi grupami podmiotów gospodarczych zależeć musi wybór odpowiednich narzędzi oraz zasad prowadzenia polityki ekonomicznej, trzeci z elementów strategii.

Specyfika kryzysu wymusza przy tym uwzględnienie dwóch rodzajów policy mix czy też dwu płaszczyzn koordynacji. Pierwsza, typowa płaszczyzna dotyczy samej polityki ekonomicznej (budżetowej, fiskalnej, strukturalnej itd.). Druga, nadrzędna wobec tej pierwszej, dotyczy koordynacji polityki ekonomicznej z polityką ograniczania epidemii.

Z kolei ze względu na wyjątkowo wysoki poziom niepewności, w jakim przebiega obecny kryzys, wybór narzędzi i zasad, który ex ante wydaje się być optymalny, może okazać suboptymalny ex post, co zwrotnie będzie oddziaływać na rozkład kosztów kryzysu. Dlatego tak potrzebne jest ukierunkowanie dyskusji nie tylko na określenie priorytetów i właściwej sekwencji działań, ale także na efektywne mechanizmy korygowania polityki antykryzysowej. Nieodzowne jest przy tym stworzenie zabezpieczeń, aby korekty dokonywane były na podstawie przesłanek ekonomicznych, a nie politycznych.

Można przypuszczać, że ożywiona dyskusja nad obecnym kryzysem będzie trwać co najmniej kilka kwartałów, a prawdopodobnie kilka lat. Ważne jest dlatego zbudowanie zbioru pojęć przydatnych w próbach opisu i wyjaśnienia jego bezprecedensowego charakteru. Trzeba jednak pamiętać, aby sztucznie nie mnożyć bytów, ponieważ w odróżnieniu od poprzedniego kryzysu, obecnemu nie towarzyszy już wyraźny kryzys ekonomii jako dyscypliny naukowej. Inaczej mówiąc, język współczesnej ekonomii (głównego nurtu oraz nurtów heterodoksyjnych) wydaje się być w tym względzie wystarczający.

Zapoznając się z dyskusją toczącą się za granicą i w Polsce można zauważyć, że na razie nie pojawiło się jedno w miarę powszechnie stosowane pojęcie, które sumarycznie oddawałoby istotę kryzysu. Używanych jest raczej wiele obrazowych określeń wziętych z życia codziennego, akcentujących podobieństwa bądź różnice z innymi niekorzystnymi wydarzeniami o podobnej skali. W ten sposób próbuje się wskazać, czym jest obecny kryzys, a czym nie jest.

Należy przy tym pamiętać, że użycie na początku kryzysu trafnej analogii czy metafory jest niezwykle ważne, ponieważ od tego zależy w znacznym stopniu zbudowanie dominującej narracji – albo pozytywnej i mobilizującej, albo negatywnej i zniechęcającej do wysiłku. Utrwalona negatywna narracja będzie w sposób niekorzystny wpływać na nastroje i zachowania rynkowe. Prof. Robert Shiller zauważa w tym kontekście, że mamy do czynienia nie tylko z pandemią wirusa COVID-19, ale także z „pandemią obaw” o gospodarcze skutki tej pierwszej.

Warto więc przytoczyć niektóre pojawiające się w dyskusji porównania i skomentować ich trafność bądź adekwatność. Określenia „zamrożenie”, „hibernacja” czy „zatrzymanie” gospodarki nie są fortunne, ponieważ w tym czasie zachodzą w niej istotne zmiany; po „odmrożeniu” nie będzie ona taka sama, jak np. „zamrożony” czy „zatrzymany” kadr filmu, nawet jeśli przejdzie „hibernację z kroplówką”. Co nawet bardziej istotne, pojęcie to sugeruje, że wszystkie sektory zostają „zamrożone” w tym samym czasie.

Z podobnego powodu chybiona jest analogia z „kijem włożonym w szprychy roweru”. Wadą zbliżonego pojęcia „zamknięcie gospodarki” (lockdown) jest dodatkowo w języku polskim to, że rodzi ono skojarzenie z odcięciem jej od otoczenia zagranicznego (autarkią). Analogia ze strajkiem generalnym jest również tylko częściowo trafna, ponieważ pomija zsynchronizowany charakter obecnego kryzysu w skali międzynarodowej oraz to, że jego przygotowanie wymaga kroków określonych prawem i rozłożonych w czasie.

Ze względu na ograniczony zasięg terytorialny bądź sektorowy, wątpliwość budzi też przywoływana analogia z atakiem terrorystycznym. Chociaż może się to wydawać paradoksalne, bardziej chybiona jest analogia z wojną (nawet światową), ponieważ wówczas, po pierwsze, dochodzi do silnego zniszczenia kapitału rzeczowego i po drugie, gospodarka pracuje na bardzo wysokich obrotach, tyle że dochodzi do radykalnego przesunięcia zasobów z sektora cywilnego do militarnego. Z kolei ograniczoność analogii z Wielkim Kryzysem lat 30. polega przede wszystkim na tym, że jego przyczyny i główny mechanizm miały charakter ekonomiczny.

Jak już wspomniano, w Polsce ani rząd, ani bank centralny nie zaproponowały jak dotąd diagnozy obecnego kryzysu. Przy próbie określenia jego istoty, za jedyny prawdopodobnie oficjalny punkt odniesienia możemy więc przyjąć cytowaną w mediach wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego z 1 kwietnia br., że „mamy do czynienia z wielopoziomowym szokiem gospodarczym. W ciągu najbliższych kilku tygodni szok ten będzie w wielu miejscach na świecie dokonywał intensyfikacji”.

Wychodząc od tej ogólnej i raczej ułomnej propozycji oraz uwzględniając własną interpretację aktualnego stanu dyskusji toczącej się wśród ekonomistów za granicą i w Polsce, chciałbym zaproponować następującą definicję obecnego kryzysu: jest to ostre, zróżnicowane sektorowo wyhamowanie działalności gospodarczej w reakcji na silny, słabo rozpoznany szok epidemiczny i wynikające z niego daleko idące decyzje administracyjne.

Definicję tę warto uzupełnić kilkoma uwagami. Po pierwsze, jest to podwójny (dualny) kryzys, w którym wysoka niepewność co do przebiegu epidemii generuje nietypowo wysoką niepewność dotyczącą dalszego przebiegu procesów z gospodarczych. Dlatego należy domagać się transparentności działań Ministerstwa Zdrowia i wiarygodnych danych dotyczących przebiegu epidemii.

Po drugie, o specyfice obecnego kryzysu i jego dynamice przesądza wzajemne, nomen omen, „zarażanie się” sfery pandemii i sfery gospodarki, przy czym siłę efektów mnożnikowych jest w tym wypadku bardzo trudno oszacować.

Ważną cechą szoku pierwotnego jest to, że możliwość ograniczenia jego rozprzestrzeniania się napotyka barierę typową dla syndromu gospodarki niedoboru (braki aparatury medycznej, środków ochrony osobistej itp.). Poziom niedoboru w ochronie zdrowia wyznaczył zakres decyzji administracyjnych ograniczających kontakty społeczne, które to decyzje z kolei zdeterminowały tempo wyhamowywania działalności gospodarczej.

Po trzecie, chociaż pierwotny szok ma charakter stricte pozaekonomiczny („medyczny” lub „zdrowotny”), to wywołane przez niego szoki wtórne mają już charakter dosyć typowych szoków ekonomicznych – popytowych, cenowo-podażowych oraz finansowych, wchodzących ze sobą w kolejne rundy interakcji.

Po czwarte, aczkolwiek wtórne szoki mają głównie makroekonomiczny charakter, to specyfika pierwotnego szoku powoduje, że skutki dla poszczególnych sektorów są silnie zróżnicowane przede wszystkim ze względu na ich odmienną podatność na obostrzenia administracyjne. Znaczenie szoków sektorowych wydaje się być w dyskusji zbyt słabo wyeksponowane, szczególnie w porównaniu z kryterium wielkości przedsiębiorstw.

Po piąte, chociaż pierwotny szok oddziałuje w zasadzie tak samo na wszystkie grupy dochodowe, to już wtórne dostosowania do niego wywołują istotne skutki redystrybucyjne, grożące wzmocnieniem polaryzacji dochodów i majątku.

Wracając natomiast do kwestii trafnej analogii z codziennego życia sądzę, że całkiem adekwatny, choć mało oryginalny, jest przykład zmniejszającej się szybko wielkości tortu przy nasilającej się walce uczestników przyjęcia, by zapewnić sobie dostęp do jak największej porcji.

Na koniec należy podkreślić, że każda głębsza diagnoza obecnego kryzysu wymaga dodatkowo uwzględnienia kontekstu politycznego. Specyfika kryzysu nie polega tylko na omówionym w artykule jego podwójnym charakterze, który odróżnia go od innych kryzysów gospodarczych. Ta specyfika jest czymś wspólnym dla zdecydowanej większości dotkniętych kryzysem krajów.

Jest też jednak drugi rodzaj specyfiki – różna sytuacja polityczna w poszczególnych krajach. W swoich komentarzach wybitni światowi ekonomiści zwracają uwagę, że w krajach, w których podkopywane są zasady liberalnej demokracji, kryzys może zostać wykorzystany do przyspieszenia i konsolidacji tego procesu. Niestety w tych komentarzach coraz częściej przywoływany jest przykład Polski.

Prof. Andrzej Wojtyna pracuje na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Był członkiem RPP.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację