Rzecznik praw obywatelskich zastanawia się, czy zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego przepis o tym, że kobiety kończą karierę zawodową wcześniej niż mężczyźni. Jego zdaniem w ten sposób są one dyskryminowane.
Ustawowy wiek emerytalny dla kobiet to 60 lat, a dla mężczyzn 65. Zdaniem rzecznika zapis ten nie jest konstytucyjny, a obowiązywać powinien jeden wiek emerytalny. Dowodzi, że nie ma racjonalnych argumentów, które by usprawiedliwiały obecne zróżnicowanie. Co do zasady rzecznik ma rację. Ale metoda, by o ewentualnej zmianie przepisów decydował Trybunał Konstytucyjny, budzi wątpliwości.
Rzeczywiście jest tak, że kobiety wcześniej mają prawo przejść na emeryturę – w wieku 60 lat. Przepis ten obowiązuje od początku lat 80., więc nie jest to nic nowego. Mówimy zresztą o tym, że kobiety mają prawo do emerytury po skończeniu 60 lat, ale przecież nie ma tu żadnego obowiązku. Mogłyby więc pracować dłużej, ale wcale się do tego nie palą. Większość kobiet i pracodawców wykorzystuje to prawo. Tylko kilka procent pań pracuje zawodowo po przekroczeniu wieku emerytalnego, w większości są to osoby z wyższym wykształceniem – wynika tak z danych prezentowanych przez GUS wiosną tego roku. Co więcej, ponad 58 proc. pań korzysta teraz z jeszcze innej możliwość i stara się skończyć pracę w wieku 55 lat, jeśli ma 30–letni staż ubezpieczeniowy.
W systemie emerytalnym, jaki obecnie obowiązuje, różnice pomiędzy wysokością świadczeń kobiet i mężczyzn nie są - wbrew pozorom – tak wyraźne, bowiem istnieją dwa „bezpieczniki”. Pierwszym jest to, że emeryturę liczy się na podstawie równej tablicy trwania życia dla obu płci. W ten sposób zanika różnica pomiędzy przeciętnym życiem panów i pań. Statystycznie kobiety średnio żyją o dziewięć lat dłużej niż mężczyźni i o tyle samo lat dłużej pobierają emeryturę. Dodatkowo, po to, by wyrównać dysproporcje między wysokością emerytury kobiet i mężczyzn, przy obliczaniu świadczenia uwzględniana jest część socjalna. Ta stanowi prawie jedną czwartą podstawy obliczania emerytury i podciąga ostateczną wysokość świadczeń.
Tych dwóch zabezpieczeń nie będzie już w nowym systemie emerytalnym (tym, w którym pracownicy płacą składki nie tylko do ZUS, ale także do otwartych funduszy emerytalnych). Obejmie on osoby urodzone po 1948 roku. Tu kobiety nadal zachowają prawo do kończenia kariery zawodowej w wieku 60 lat, mężczyźni zaś będą mogli przechodzić na emeryturę pięć lat później. Ale oni nie będą musieli udowadniać, ile lat pracowali, a więc opłacali składki. Ich emerytura będzie zależała tylko od tego, ile „uzbierali”.