Van Boxmeer ma na swoim koncie wiele sukcesów, ale poniósł też dwie poważne porażki – nie udało mu się do spółki z Carlsbergiem przejąć szkockiego producenta piwa Scottish & Newcastle. A południowoafrykański rywal SABMiller sprzątnął mu sprzed nosa kolumbijską Bavarię.
Van Boxmeer jest jednak zdania, że branżę czeka konsolidacja, ponieważ koszty energii i surowców rosną bardzo szybko.
Kiedy objął stanowisko prezesa, sytuacja Heinekena była niedobra. Oczekiwano rewolucji, ale van Boxmeer zaskoczył wszystkich, twierdząc, że innowacja w tej branży wcale nie jest najważniejsza. Wiedział doskonale, że piwo jest trunkiem związanym z tradycją i wprowadzanie co chwilę nowych jego rodzajów, najróżniejszych wersji „lekkich” czy mieszanych z sokami, wcale nie jest tym, czego rynek oczekuje.
Ale jako pierwszy, choć z małym opóźnieniem, wprowadził do supermarketów 10-litrowe beczki z piwem. Premierę odłożono, bo van Boxmeera nie było w firmie, a pamiętano, że lubi sam spróbować nowy produkt. I dobrze się stało, bo z pierwszej beczki popłynęła sama piana.
48-letni dzisiaj van Boxmeer, z wykształcenia ekonomista, przyszedł do Heinekena w 1984 roku. W 2001 został członkiem zarządu jako osoba odpowiedzialna za produkcję na Europę Wschodnią i Południowo-Zachodnią, Holandię, Grecję, Afrykę i Bliski Wschód.