Uciekinier z Tajwanu, który obudził chińskiego tygrysa

Justin Yifu Lin, zawsze roześmiany, jakby właśnie spłatał komuś figla, bo chyba go rzeczywiście spłatał. I to całemu światu. Przez lata był głównym strategiem rozwoju Chin, a więc współautorem gospodarczego cudu Państwa Środka.

Aktualizacja: 08.02.2008 02:29 Publikacja: 08.02.2008 02:03

Uciekinier z Tajwanu, który obudził chińskiego tygrysa

Foto: AFP

Jego umiejętności zostały docenione i teraz swojego doświadczenia i wiedzy użyczy też innym państwom. Po raz pierwszy w historii Chińczyk został głównym ekonomistą Banku Światowego.

Do dziś z jego powodu na tajwańską wyspę Kinmen nie wolno przywozić piłek do gry w koszykówkę. Z ich pomocą Justin Yifu Lin, wówczas młody wojskowy, uciekł z Tajwanu do Chin. Oficjalna biografia nowego głównego ekonomisty Banku Światowego, pomija ten szczegół. Także i to, że w razie powrotu na Tajwan grozi mu kara śmierci za dezercję.

– Wróciłem do Chin, bo chciałem mieć wkład w budowanie gospodarki rynkowej – tłumaczył swoją decyzję o ucieczce Justin Yifu Lin podczas niedawnego odczytu w Cambridge.

Nie ma żadnych informacji, jakim procesom resocjalizacyjnym został poddany ekonomista po dotarciu na drugi brzeg. Lin w ogóle o tym nie wspomina. Ale jedno jest pewne miał ogromne szczęście, bo trafił do Chin akurat w momencie pierwszego gospodarczego otwarcia, fali reform rozpoczętych przez Deng Xiaopinga. Wtedy właśnie powstawały fundamenty dzisiejszego chińskiego sukcesu gospodarczego. Z tajwańskim MBA dostał się na Uniwersytet Pekiński, gdzie doktoryzował się z ekonomii marksistowskiej. Chińskie władze miały do niego ogromne zaufanie, skoro wysłały go do USA na studia na University of Chicago. Tam pod kierunkiem Josepha Stiglitza, późniejszego noblisty, napisał pracę „Odpowiedzialność państwa w przeprowadzaniu chińskiej reformy rolnej: studium nad powodami i efektami zmiany instytucjonalnej”. W latach 1986 – 1987 pracował na Uniwersytecie Yale, potem wrócił do Pekinu, gdzie w 1993 r. zyskał tytuł profesora.

W Chinach należy do najbardziej utytułowanych ekonomistów. Jest członkiem Chińskiej Akademii Nauk Społecznych i założycielem pekińskiego Instytutu Badań nad Rozwojem Wsi, prezesem Chińskiej Federacji Przemysłu i Handlu. Szybko przyszły także tytuły zagraniczne – z University of Science and Technology w Hongkongu, australijskiego National University i amerykańskich Duke i University of California. W Chinach otrzymał dwukrotnie prestiżową nagrodę Sung Feng, za wyniki badań, i za publikacje.

Lin najbardziej znany jest z tego, że obalił teorię przyczyn wielkiego chińskiego głodu w latach 1958 – 1961, kiedy tuż przed radykalnym eksperymentem uprzemysłowienia kraju za czasów Mao Tse-tunga z niedożywienia zginęło 30 milionów ludzi.

Oficjalna wersja pekińskich ekonomistów podawała, że zawiniły trzy lata fatalnej pogody, która drastycznie zmniejszyła zbiory i spowodowała niedobory w dostawach. Zdaniem Lina błąd tkwił w polityce władz, które stosując bezmyślnie metody centralnego planowania, chciały rozwijać miasta kosztem wsi. Większość zbiorów została skierowana do miast w myśl zasady „wieś się sama wyżywi”.

Justin Yifu Lin jest nie tylko dobrym teoretykiem, ale też zdolnym strategiem. Dowiódł tego choćby sposobem ucieczki z Tajwanu. Na jej miejsce wybrał wyspę Kinmen. Ma ona tę zaletę, że jest oddalona ledwie o dwa kilometry od terytorium Chin. Asekurując się dwiema piłkami do koszykówki, przepłynął do chińskiej prowincji Fuijan.

Nie było łatwo, bo to obszar bacznie obserwowany zarówno przez Tajwan, jak i Chiny.

Kiedy Lin uciekł do Chin, jego żona Chen Yun-ing spodziewała się drugiego dziecka, ich syn miał wówczas trzy lata. Absolutnie nie chciała uwierzyć w oficjalną wersję, że Lin utonął podczas kąpieli w morzu, domagała się pokazania zwłok. Minęły lata, gdy dowiedziała się od znajomego, że jej mąż żyje i studiuje w Stanach Zjednoczonych. Jako wdowa nie miała problemu z wyjazdem do USA, tam nie tylko spotkała się ponownie z Linem, ale i zrobiła doktorat z ekonomii. Z USA rodzina Linów w komplecie wróciła do Chin.

Ucieczka z Tajwanu niosła za sobą poważne konsekwencje. Justin Yifu Lin był przecież tajwańskim wojskowym. Do dziś, a prawdopodobnie do końca życia, będzie odczuwać skutki dezercji. Na Tajwanie Lin jest postrzegany jako zdrajca. Konsekwencją tego jest niemożność odwiedzenia rodziny, która została na Tajwanie. Nie mógł pojechać na pogrzeby rodziców. Justin Lin mógł jedynie zapalić lampiony w swoim gabinecie na Uniwersytecie w Pekinie.

– Tylko tak mogę pokazać swój szacunek – dodaje. Nie ukrywa jednak, że chętnie pojechałby odwiedzić groby przodków. Władze wojskowe zdecydują, jakie będzie dalsze postępowanie w jego sprawie – powiedział w dzień po nominacji w Banku Światowym Yu Sy-tue, rzecznik tajwańskiego Ministerstwa Obrony.

– Nominacja Justina Yifu Lina jest jedną z najważniejszych decyzją, jaką podjąłem podczas czteromiesięcznego kierowania Bankiem Światowym – mówi Robert Zoellick, szef BŚ. Proponowane przez Justina Yifu Lina pomysły będą mieć – zdaniem Zoellicka – przełomowe znaczenie dla przemian gospodarczych w wielu krajach rozwijających się.

Jeśli chce się pomóc jakiemuś krajowi w zwalczaniu ubóstwa, trzeba do tego podejść pragmatycznie. Importowanie gotowego rozwiązania to kardynalny błąd

Zoellick oczekuje, że Lin pomoże Bankowi Światowemu zrozumieć problemy Czarnej Afryki, z którą Chińczycy mają lepsze kontakty i handlowe, i inwestycyjne, niż jakikolwiek inny kraj spoza Czarnego Kontynentu.

Zoellick uważa, że Lin będzie w stanie przenieść chińskie doświadczenia do krajów Afryki. Lin nie do końca się z tym zgadza.

– Dzisiaj coraz więcej ekonomistów rozumie, że jeśli chce się pomóc jakiemuś krajowi w zwalczaniu ubóstwa, trzeba podejść do tego pragmatycznie, zdiagnozować sytuację i dopiero wtedy brać się do rozwiązywania problemów. Importowanie jakiegoś gotowego rozwiązania na zasadzie „jeden rozmiar pasuje dla każdego” to kardynalny błąd. Dlatego myślę, że jestem w dobrej sytuacji, bo przyszedłem do banku w dobrym momencie – mówi Lin.

Lin już raz pracował w Banku Światowym, jako stażysta w 1986 roku. – To nie jest łatwa praca, ale z pewnością nie będzie mi tak trudno, jak Josephowi E. Stiglitzowi, który starał się zmienić tę instytucję. Dziś są już inne czasy – mówił Lin podczas spotkania z dziennikarzami. Stiglitz, idol Lina, także był głównym ekonomistą w Banku Światowym, ale opuścił tę instytucję sfrustrowany i zmęczony tym, że zamiast walczyć z korupcją, dyrekcja woli współpracować z afrykańskimi kacykami.

Chiny od dawna już się domagały, by ich pozycja w międzynarodowych instytucjach finansowych była równoważna z rolą w światowej gospodarce. – Wybierając na to stanowisko Chińczyka, Bank Światowy będzie w stanie lepiej służyć interesom krajów rozwijających się. To nie jest tak, że najmądrzejsi ekonomiści są tylko w krajach rozwiniętych gospodarczo. Bank Światowy powinien krajom rozwijającym się przede wszystkim zaoferować pomysły na rozwiązanie ich problemów, bo rola tej instytucji w dostarczaniu środków na finansowanie korzystnych zmian nie jest dzisiaj paląca. Chodzi raczej o ekspertyzy, a nie o pieniądze. Na tym właśnie polega różnica między Bankiem Światowym a zwykłym bankiem, który ma tylko pieniądze – mówił Lin po konferencji prasowej w Waszyngtonie w ubiegły wtorek.

W czasach, kiedy Afryka rzeczywiście zaczęła się budzić, kiedy wrą tam konflikty polityczne rozbudzane przez ubóstwo i korupcję, doświadczenia Lina są nie do przecenienia. Chiny są dzisiaj nie tylko największym beneficjentem pomocy BŚ, ale i najlepszym przykładem wykorzystania pomocy tej instytucji w zwalczaniu ubóstwa. Ale już od ubiegłego roku Chiny mają także swój wkład finansowy w pomoc dla najbiedniejszych, której dystrybucją zajmuje się BŚ.

Niewątpliwie chiński model stał się atrakcyjny dla wielu krajów rozwijających się, a Lin będzie im w stanie pomóc w niezbędnych korektach przy jego wprowadzaniu. Jeśli jego misja się powiedzie, to o waszyngtońskim konsensusie, który stanowił, że szefem BŚ jest Amerykanin, Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu przewodzi Europejczyk, a najlepiej Francuz, trzeba będzie zapomnieć.

Jego umiejętności zostały docenione i teraz swojego doświadczenia i wiedzy użyczy też innym państwom. Po raz pierwszy w historii Chińczyk został głównym ekonomistą Banku Światowego.

Do dziś z jego powodu na tajwańską wyspę Kinmen nie wolno przywozić piłek do gry w koszykówkę. Z ich pomocą Justin Yifu Lin, wówczas młody wojskowy, uciekł z Tajwanu do Chin. Oficjalna biografia nowego głównego ekonomisty Banku Światowego, pomija ten szczegół. Także i to, że w razie powrotu na Tajwan grozi mu kara śmierci za dezercję.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację