Taki obraz handlu zagranicznego mamy w naszej gospodarce już od dłuższego czasu. I choć ekonomiści podkreślają, że na siłę złotego skarżą się głównie małe firmy, bo oddziały światowych korporacji nie mają z nim kłopotów, to ostatnie osłabienie polskiej waluty z radością przywitali zapewne wszyscy eksporterzy.
Polskie firmy oprócz sytuacji na rynku walutowym może martwić także przyspieszający import. To właśnie towary sprowadzane do Polski, w dużej mierze dzięki taniemu dolarowi i euro, stanowią konkurencję dla rodzimej produkcji. A na horyzoncie przed eksporterami kolejny test. Popyt na ich towary zgłaszany przez kooperantów z zagranicy może się zmniejszyć, gdy zaczną się sprawdzać prognozy mówiące o spowolnieniu gospodarki europejskiej, w tym niemieckiej. Tam przecież trafia zdecydowana większość naszego eksportu.
Pozostaje mieć nadzieję, że kondycja polskiej gospodarki będzie na tyle dobra, a krajowy popyt na tyle silny, że część produkcji wysyłanej do tej pory za granicę znajdzie nabywców nad Wisłą.
Skomentuj na blog.rp.pl