Rosyjski PKB ma wartość biliona dolarów. To nawet mniej niż dwukrotność PKB Holandii. Czy nie jest to pana zdaniem coś, czego Rosjanie powinni się wstydzić?
Jak na razie Rosja jest dziesiąta na liście największych potęg gospodarczych świata. Moim zdaniem w ciągu kilku lat ma szansę awansować na szóste miejsce na tej liście. Podstawą do wzrostu będą w tym wypadku: zróżnicowanie gospodarki i jej integracja z rynkami światowymi, rozwój rynków kapitałowych, a także obecność rosyjskich firm na światowych rynkach. Na razie mamy jednak wszechobecny Gazprom i dwa, trzy koncerny naftowe. Gorzej już z technologiami.
Nie sądzi pan, że taka potęga gospodarcza jak Rosja powinna się chwalić znacznie większą wartością dodaną, niż to jest obecnie?
Rząd rosyjski pracuje już nad planem dywersyfikacji gospodarki i sądzę, że do końca tego roku taki program będzie gotowy. Ma być tam miejsce i na innowacje, i na wzrost wydajności. Na razie cała baza produkcyjna ma bardzo skromne podstawy, jej udział w PKB wynosi tylko 18 procent. Jako EBOR zalecamy Rosjanom przebudowę systemu gospodarczego, zwłaszcza chodzi nam o innowacyjność oraz rozwój sektora małych i średnich firm.
Rosjanie od dłuższego czasu starali się pozyskać rozwinięte technologie. Taki cel miała ich inwestycja w Airbusie. Ale rosyjski wizerunek za granicą powoduje, że pieniądze z tego kraju nie zawsze są mile widziane, także w Airbusie nie pozwolono im na więcej. Czy jest jakieś rozsądne wyjście z takiej sytuacji?
Gdyby inwestycja w Airbusie została utrzymana, Rosjanie rzeczywiście wiele mogliby się nauczyć. Nie tylko pozyskaliby technologie, ale i poznali dobre praktyki korporacyjne. Problem jednak w tym, że nawet inwestycje w samej Rosji spotykają się z poważnymi ograniczeniami, dlatego i Rosjanie, kiedy chcą wejść na zachodnie rynki, raczej nie są witani entuzjastycznie. Nie mówiąc już o tym, że obecna sytuacja polityczna nie tworzy dobrego klimatu do takich transakcji.