Otrzymaliśmy go nieoficjalnymi drogami. Można więc odnieść wrażenie, że nie chciano, by Polacy dowiedzieli się, iż do rządu dotarła świadomość zagrożeń, jakie niesie ze sobą światowy kryzys finansowy. Taki dokument od dawna powinien być dostępny na oficjalnych stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Wszyscy bowiem mają prawo wiedzieć, że sytuacja jest poważna, a rząd zastanawia się nad sposobami uniknięcia zagrożeń.
Dotąd rząd i opozycja karmili nas sloganami o Polsce jako "wyspie stabilności" finansowej. Dla opozycji takie podejście było wygodne, bo pozwalało na popieranie różnych rozwiązań niekorzystnych dla budżetu. Dla rządu przyznanie, że wkrótce państwo będzie zmuszone do oszczędności, było trudne, bo otwierało drogę do pytań, czy wyborcze obietnice zostaną dotrzymane.
Rządzący utrzymywali więc nierealną prognozę 4,8 proc. wzrostu gospodarczego. We wtorek zapowiedzieli wprawdzie zmianę tego wskaźnika, ale do poziomu wyższego, niż przewiduje większość ekonomistów.
Teraz już wiemy, że rząd postępuje racjonalnie. Że oprócz znanych już działań szykowane są kolejne, które m.in. umożliwią firmom łatwiejszy dostęp do kredytu, zwiększą o 1/3 pozyskanie funduszy unijnych i pomogą Polakom w nabywaniu mieszkań.
Wiedza o tym, że jest źle, ale przygotowywane są kroki broniące gospodarkę, jest ważna. I to nie tylko dlatego, iż pozwala nam lepiej ocenić działania rządu. Najważniejsze jest to, że uświadomienie społeczeństwu zagrożenia stawia rząd w o wiele lepszej sytuacji wobec roszczeń różnych grup zawodowych.