[b][link=http://blog.rp.pl/romanski/2008/12/04/gdy-swiat-stopy-tnie/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Główne stopy procentowe w kolejnych krajach kurczą się w oczach. Według niektórych ekonomistów w USA na jakiś czas powinny wręcz zostać sprowadzone do zera. Wszystko po to, by tańszy pieniądz mógł pobudzić światową gospodarkę pogrążającą się w kryzysie.
Co w tej sytuacji zrobi polska Rada Polityki Pieniężnej? Czy przed świętami da wszystkim prezent, po raz drugi w tym roku obniżając koszt kredytu? Taką możliwość zasugerował wczoraj prezes NBP Sławomir Skrzypek, znany ze swojej niechęci do twardej polityki monetarnej. Na tle świata (może z wyjątkiem Rosji, Islandii i Węgier, gdzie stopy ostatnio desperacko rosły) jesteśmy ostoją konserwatyzmu finansowego. Listopadowa niespodziewana obniżka stóp o 0,25 pkt proc. to w porównaniu z innymi krajami ruch ledwie kosmetyczny. Stąd oczekiwanie międzynarodowych rynków finansowych na jeszcze.
Tyle że Ameryka i Europa drastycznie tną stopy, bo nie mają wyjścia. Gospodarka strefy euro w III kwartale skurczyła się o 0,2 proc. W tej sytuacji nie ma dylematu, czy walczyć z inflacją, czy stymulować wzrost gospodarczy. Dlatego też należy przypuszczać, że Europa w ślad za USA będzie ciąć dalej. Ale czy Polska też? Na tle strefy euro nasz III kwartał ze wzrostem PKB na poziomie 4,8 proc. jest imponujący. Podobnie przyszły rok, choć w prognozach znacznie mizerniejszy, powinien nasz marsz do przodu zwolnić, ale nie zatrzymać. Może rząd, zakładając 3,7 proc. wzrostu, jest zbytnim optymistą, ale zapewne te 3 proc. powinno się udać. Nasz wzrost pobudzać mają m.in. fundusze unijne, których mamy moc do wydania. A uwzględniając plan przyjęcia euro przez Polskę, to właśnie kryterium inflacyjne i wysokość długu publicznego mają znaczenie decydujące. Tymczasem nadmierne rozluźnienie polityki monetarnej wpływa na nie bezpośrednio.
Tańszy kredyt na święta to oczywiście miła rzecz. Jednak wyliczenie jego prawdziwych kosztów jest dziś trudniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.