Nie jest on doskonały, i w wielu punktach ta krytyka jest niestety słuszna, ale tak się u nas przyjęło, że zanim się coś zrobi, zawsze najpierw trzeba przyłożyć konkurencji. Choćby dla zasady, a w przypadku przepychanek między PiS a PO, to już norma.
Potem PiS, nieco się tylko maskując hasłami o wspieraniu przedsiębiorczości, udowadnia, że kryzys trzeba wykorzystać, by zwiększyć obecność państwa w gospodarce. Zarzucenie części planów prywatyzacyjnych (w tym prywatyzacji giełdy), wałkowany wielokrotnie i na razie na szczęście nieskuteczny pomysł utworzenia grupy finansowej z PKO BP i PZU (a co na to Eureko?), połączenie pod skrzydłami Skarbu Państwa PKN Orlen z PGNiG – to recepty na silną gospodarkę. Trzeba bowiem dążyć do zachowania silnych podmiotów, których centrum decyzji znajduje się w Polsce. Tylko czy będą one efektywne, zwłaszcza w kontekście zawetowanego przez prezydenta zniesienia ustawy kominowej dla menedżerów państwowych spółek? Ale na tym nie koniec. Przyszli emeryci będą mogli wyjść z OFE i wrócić do ZUS, bo przecież nie można nikogo uzależniać od rynków kapitałowych. O tym, że taki plan demontuje reformę systemu emerytalnego w Polsce, nikt nie wspomina. Co więcej, zarzucając PO żonglowanie wirtualnymi pieniędzmi w swoim programie, sam wylicza, że powrót 33 proc. osób do emerytur wyłącznie z ZUS przyniesie zmniejszenie dotacji budżetowej do tej instytucji o 5-6 mld zł, co można będzie przeznaczyć na inwestycje. Odważna to teza, ale też raczej wirtualna.
Dopłaty do mieszkań i zwrot części wkładu własnego przez budżet – to prezent dla marzących o własnym M. A dla dobra wspólnego PiS chce ograniczenia zastosowania niektórych unijnych przepisów (dotyczących m.in. programu Natura 2000 i pakietu klimatycznego), by łatwiej wydawać pieniądze Brukseli. Pytanie tylko, czy wtedy w ogóle je dostaniemy.
By to wszystko sfinansować, zwiększymy deficyt budżetowy, bo przecież na taką możliwość wskazuje nawet MFW.
Plan PiS, w którym – bądźmy uczciwi – są także ciekawe propozycje, ma przynieść coś miłego niemal wszystkim. Nie wiadomo tylko, czy na pewno skorzysta na nim także nasza gospodarka. A to, w świetle kryzysu, jest akurat dość istotne.