[b]Rz: Jak kryzys zmienił londyńskie City? Słyszałam, że ludzie różnie reagują, są bardziej nerwowi, a ktoś nawet wyrzucił biurko przez okno.[/b]
[b]Andrew Moss: [/b]Zapewniam, że spacerując po City, nie potykam się o biurka leżące na ulicy. Mówiąc jednak poważnie, to przez ostatnich 18 miesięcy rynek finansowy był najbardziej niestabilny w porównaniu z tym, co kiedykolwiek widzieliśmy. Nikt nie przewidywał też, że państwa będą ratować banki. To wszystko wpłynęło na spadek poziomu zaufania do biznesu, i to nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i na całym świecie. Branża ubezpieczeniowa wyszła z tego stosunkowo dobrze, choć może niektórzy lepiej, inni gorzej. Aviva nadal ma silną pozycję kapitałową. Nie korzystaliśmy i nie zamierzamy korzystać z rządowych pieniędzy.
[b]Jednak chodzi mi o nastrój wśród szefów innych firm w City. O czym rozmawiacie podczas nieformalnych spotkań?[/b]
Nastroje w ostatnich sześciu miesiącach są na bardzo niskim poziomie. Wydaje mi się, że jest zbyt pesymistycznie. Choć jakby powoli zaczęto odnajdować dystans.
Tego potrzebujemy. Bo jeżeli na przykład brytyjska gospodarka skurczyła się o 5 proc., to oznacza, że 95 proc. nadal sobie radzi. Dlatego warto trzymać dystans.