Zbyt często na drogach wyłączamy rozsądek

Znów mamy powód do wstydu - pisze Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR

Publikacja: 02.07.2009 02:43

Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR

Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Tym razem za sprawą druzgocącego raportu Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu, kolejny raz stawiającego nas (tuż za Litwą) w niechlubnym ogonie państw z największą liczbą wypadków drogowych i ofiar śmiertelnych.

Zazwyczaj zrzucamy winę na polityków, którzy nie budują bezpiecznych dróg. Jeśli takie istnieją. Dróg o europejskim standardzie przybywa wolno, dobrych aut – szybko, a ułańska fantazja polskich kierowców pozostaje na wysokim poziomie. Oczywiście dobre rozwiązania drogowe zmniejszają zazwyczaj wypadkowość, ale nikt nigdy nie zwolni kierowców z obowiązku włączenia wraz z silnikiem zdrowego rozsądku.

Według danych 31 proc. wypadków to wynik nadmiernej prędkości, 24 proc. – nieustąpienia pierwszeństwa pojazdom, 8 proc. – pieszym, a 7 proc. – nieprawidłowego wyprzedzania.

Jeżeli nawet odsuniemy od siebie odpowiedzialność za masakrę na drogach i oskarżymy o nią polityków, to co z jazdą po pijaku? Pijemy z żalu i tęsknoty za dobrymi drogami? Często słychać argument prawników, że podstawą w zwalczaniu przestępczości jest surowe prawo i jego skuteczne egzekwowanie. Jazda pod wpływem alkoholu stała się w Polsce przestępstwem zagrożonym karą pozbawienia wolności do dwóch lat. Sąd orzeka zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Rząd zastanawia się nad kierowaniem pijanych kierowców do prac społecznych.

Jednak obecne i planowane sankcje nie odstraszają. Liczba morderców za kierownicą wzrosła ze 159 tys. w 2007 r. do 168 tys. w roku ubiegłym. A ilu kierowcom udało się przemknąć? I tu dochodzimy chyba do sedna sprawy. Kierowcy po kielichu liczą na szczęście, że nie napotkają jednego z 7 tys. policjantów z drogówki. I dużo w tych nadziejach racji, bo przy 20 mln zarejestrowanych pojazdów w Polsce i 70 mln wjeżdżających z zagranicy ryzyko zatrzymania do kontroli się zmniejsza.

Szefostwu resortu infrastruktury zarzucić można natomiast przetrzymanie przez prawie dwa lata projektu ustawy o kierujących pojazdami, który zakłada m.in. wprowadzenie dwuletnich okresów próbnych dla świeżo upieczonych kierowców. W 13 krajach europejskich z takim okresem (ograniczenie możliwości rozwijania określonych prędkości, jazda młodych kierowców z osobą dorosłą bądź łatwiejsza możliwość utraty prawa jazdy przy popełnieniu określonej liczby wykroczeń) wypadkowość wśród początkujących kierowców spadła o 20 – 50 proc.

Tym razem za sprawą druzgocącego raportu Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu, kolejny raz stawiającego nas (tuż za Litwą) w niechlubnym ogonie państw z największą liczbą wypadków drogowych i ofiar śmiertelnych.

Zazwyczaj zrzucamy winę na polityków, którzy nie budują bezpiecznych dróg. Jeśli takie istnieją. Dróg o europejskim standardzie przybywa wolno, dobrych aut – szybko, a ułańska fantazja polskich kierowców pozostaje na wysokim poziomie. Oczywiście dobre rozwiązania drogowe zmniejszają zazwyczaj wypadkowość, ale nikt nigdy nie zwolni kierowców z obowiązku włączenia wraz z silnikiem zdrowego rozsądku.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację