Śledztwo zapewne będzie bardzo sumienne, skoro ma trwać dwa miesiące. Jednocześnie ma szansę stać się podręcznikowym przykładem biurokratycznego trwonienia pieniędzy. Wystarczy przecież popatrzeć, jak w ostatnim czasie zmieniał się kurs euro wobec forinta czy złotego. Umocnienie się wspólnej waluty spowodowało, że na Węgrzech i w Polsce jest po prostu taniej.
Niedobrze jest też w Słowenii. Wskutek silnego euro towary wysyłane przez nią do krajów Europy Środkowej i Wschodniej stały się niekonkurencyjne. Ciekawie sytuację podsumował cytowany przez agencję Bloomberga Franjo Bobinac, szef słoweńskiego Gorenje, który stwierdził, że jego firma traci z powodu ryzyka kursowego.
A więc jest ryzyko kursowe w eurolandzie? Polscy entuzjaści euro twierdzili do tej pory, że tylko przyjęcie wspólnej waluty uchroni nas przed tym niebezpieczeństwem. Powie ktoś, że kryzys jest sytuacją wyjątkową, a przy zdobywaniu poparcia dla tak ważnej decyzji jak zmiana waluty nie można dzielić włosa na czworo. To prawda, jednak słowackie śledztwo sugeruje, że Bratysława uwierzyła, iż propaganda i rzeczywistość to jedno. Wypada mieć nadzieję, że polski rząd decydując o warunkach przyjęcia euro będzie kierować się prawdziwym obrazem świata.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/07/01/lukasz-rucinski-euro-nie-gwarantuje-rozumu/]Skomentuj[/link][/ramka]