To czas zatrzymania, przyczajenia się firm i koncernów, radykalnego nieraz stopowania działań inwestycyjnych zarówno na rynkach macierzystych, jak i za granicą. Dominuje myślenie, że jeśli się ma pieniądze, to lepiej przetrzymać je w kasie i zobaczyć co będzie.

Jednak skala tego spadku zaskakuje. Bo 83 proc. mniej niż w zeszłym roku to znak drastycznego spadku zainteresowania Polską jako miejscem do lokowania inwestycji. Tym bardziej że większość z niewiele ponad miliarda euro, które napłynęły w tym roku do Polski, to pieniądze wyłożone przez koncerny już u nas obecne. W sposób zdecydowany brakuje świeżej krwi. A jeszcze w grudniu ubiegłego roku mówiło się o 10 mld euro bezpośrednich inwestycji zagranicznych w 2009 r.

Paradoksalnie, kryzys mógłby nam pomóc w realizacji tego celu. Tyle że trzeba by zająć się wreszcie na poważnie promocją Polski jako miejsca prowadzenia biznesu. Mamy atuty: jeśli dobrze pójdzie, mogą w ogóle ominąć nas spadki PKB, co w skali Europy będzie ewenementem. Silna, stabilna gospodarka, mniej pokiereszowana przez kryzys niż reszta w regionie, duży rynek, wciąż niedroga siła robocza. O tym trzeba teraz mówić, tym trzeba się chwalić.

Panie premierze, a może zamiast grać w piłkę właśnie pan nakręciłby spot reklamujący Polskę, zachęcający inwestorów do pojawienia się nad Wisłą? Kryzys nie będzie trwał wiecznie, nie będzie też wieczna pamięć o tym, kto sobie w nim radził lepiej. I znów zacznie się liczyć marketing, a w tym najlepsi niestety nie jesteśmy.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/07/24/dobrym-decyzjom-trzeba-pomagac/]Skomentuj[/link][/ramka]