Zwraca uwagę precyzja przyczyny i duża nieokreśloność przyszłości. Bowiem w określeniu „chciwość” jako sprężynie dla ludzkich zachowań ekonomicznych mieści się wszystko. Od prostego likwidowania depozytu w banku, aby kupić instrumenty kapitałowo-hybrydowo-strukturyzowane przynoszące więcej dochodu niż proste odsetki, aż po wyrafinowane metody zwiększenia wartości firmy, aby dostać wielomilionowy bonus. Obawiam się, że pod tak szeroko zdefiniowane pojęcie podpadałyby również różne formy przedsiębiorczości, nawet w małym biznesie, gdzie zysk bywa nie większy niż pensja w przeciętnej firmie.

Czy sprowadzam to do karykatury? Absolutnie nie, bo pejoratywnie brzmiące określenie jest niczym innym jak formą przejawiania się podstawowej zasady gospodarki kapitalistycznej – dążenia do maksymalizacji zysku. A że formy tego bywają różne, to już sprawa bogactwa naszego życia gospodarczego.

A co z drugim kluczowym wnioskiem wyniesionym przeze mnie z konferencji – mianowicie, że wszystko się zmieni? Otóż tak, rzeczywiście wszystko się zmieni – w krótkim okresie, aby następnie powrócić w stare koleiny. A dlaczego? Bo działa uniwersalne prawo kapitalizmu do maksymalizacji zysku. Tu nie ma sprzeczności typu: chciwość to przyczyna kryzysów, a maksymalizacja zysku to sprężyna rozwoju, w związku z tym tę pierwszą należy ograniczać, a nawet zwalczać, a tę drugą popierać i tworzyć warunki do pełnej realizacji. W gruncie rzeczy chodzi o to samo. Czyli wbrew konkluzjom szacownych prelegentów uważam zupełnie odwrotnie: chciwość jest dla gospodarki pozytywna, a po kryzysie niewiele się zmieni.

Dla porządku trzeba wspomnieć, że istnieje negatywna chciwość, tak jak istnieje dobry i zły cholesterol. Sprowadza się też do maksymalizacji zysku, ale bez chęci ponoszenia jakiegokolwiek ryzyka biznesowego. A przykłady jej przejawiania opisywane są w „Rzeczpospolitej” na żółtych stronach, a czasami nawet na białych.

[i]Mieczysław Groszek, prezes BRE Leasing[/i]