Zła: agencja S&P ostrzegła, że jeśli do 2012 r. nie podejmiemy zdecydowanych działań na rzecz uzdrowienia finansów, ocena Polski zostanie obniżona.
Sumą tych newsów jest realistyczna ocena wyrażona przez Dariusza Filara: reform nie będzie, może z wyjątkiem odebrania becikowego rodzicom zarabiającym ponad 10 tys. zł miesięcznie, obniżenia zasiłków pogrzebowych i podniesienia składki na KRUS rolnikom mającym ponad 150 ha. Konieczny będzie zatem wzrost podatków, przynajmniej składki rentowej i VAT. Profesor Filar jest znanym prorynkowcem i przeciwnikiem nadmiernego deficytu, ale jest także niezbyt daleko od obecnej ekipy rządzącej. Dlatego jego ocenę uznałem za realistyczną.
W istocie Polska stoi przed trzema problemami finansowymi. Pierwszy to groźba negatywnej oceny naszej polityki przez agencje ratingowe, międzynarodowe instytucje i rynki. Drugi to pułapka zadłużeniowa, w którą wpadamy. I wreszcie trzeci – polega na konieczności redukcji deficytu strukturalnego, którego nie usunie ani przyspieszenie wzrostu PKB, ani doraźne cięcie wydatków. Niewiele pomoże podwyżka podatków; w długim okresie spowolni gospodarkę, spowoduje odtworzenie deficytu.
Pozostają więc reformy, choć nie są możliwe zmiany, które z roku na rok usuną deficyt. Im wcześniej się je zacznie, tym szybciej przyjdą efekty. Wszystkie instytucje oceniające uwzględnią długookresowe efekty tych działań. Warto przypomnieć, że reformy polegają na poszerzeniu skali rynku kosztem redukcji faktycznej sfery budżetowej. Faktycznej, czyli obejmującej górnictwo węglowe, rolnictwo, pocztę i mniejsze firmy państwowe funkcjonujące dzięki zasilaniu pieniędzmi podatnika. Ich komercjalizacja, prywatyzacja i twarde zderzenie z rynkiem przyniosą wielkie korzyści.
Podobne zmiany muszą zajść w sferze usług publicznych. Na dłuższą metę nie da się utrzymać pozornie bezpłatnej służby zdrowia czy szkolnictwa wyższego. Wyższej efektywności nie da się wymusić rozkazami jak w wojsku. Zresztą z wojskiem też bywa różnie. Minister Klich wprawdzie likwiduje pralnie i stołówki, ale pozostawia orkiestry. Może nie wie, że w razie wojny orkiestry te zamieniają się w kompanie funeralne. Bo trudno uwierzyć, że pan minister prognozuje wysokie straty.