Wprawdzie to odwołanie Mariusza Grendowicza, prezesa BRE Banku, trzeciego co do wielkości banku w Polsce, odbiło się największym echem w mediach, ale nie był on jedynym szefem giełdowej spółki, który w minionym tygodniu stracił posadę. Odwołano też prezesów Delko i Wieltonu, a w dwóch innych spółkach – Famurze i J.W. Construction – rady nadzorcze zwolniły wiceprezesa i członka zarządu. Ten wysyp oficjalnych odwołań w minionym tygodniu jest wyjątkowy. Co prawda od początku roku w zarządach giełdowych firm nie brakowało zmian, ale oficjalnych zwolnień – takich jak odwołanie zarządu Ruchu czy Bytomia – było niewiele.
Czy publiczna informacja o zwolnieniu może wpłynąć na dalsze losy menedżera? – Szefowie firm executive search, które specjalizują się w rekrutacji na wysokie stanowiska kierownicze, są ostrożni w ocenach. – To na pewno nie jest idealna sytuacja, gdy prezes po dwóch latach zostaje zwolniony z firmy. Może to mieć negatywny wpływ na jego dalsze losy, choć zwykle przy ocenie kandydatów na najwyższe stanowiska właściciele i rada nadzorcza zwracają uwagę na całokształt kariery, a nie tylko na ostatnie dokonania – mówi Rafał Andrzejewski, partner w Amrop.
– Jeśli menedżera bronią wyniki i dobra reputacja w branży, to fakt odwołania nie powinien stanowić bariery do zatrudnienia w innej firmie. Utrata pracy z powodu konfliktu z radą nadzorczą, której nie odpowiada na przykład styl zarządzania prezesa, zwykle nie szkodzi dalszej karierze. Tym bardziej że to, co w jednej firmie jest zarzutem, np. nadmierna niezależność wobec centrali, dla innego pracodawcy może być atutem – wyjaśnia Andrzej Maciejewski, szef Spencer Stuart. Jak dodaje, nawet jeśli komunikat informuje oględnie, że "obie strony postanowiły się rozstać" albo prezes "zdecydował się na nowe wyzwania", to i tak często jest to tylko wersja dla prasy i rodzaj zasłony dymnej dla dymisji.
– Jeśli nawet menedżer odchodzi w konflikcie, ale właściciele doceniają to, co wcześniej zrobił w firmie, ma większe szanse na nową posadę niż ktoś, kto trzyma się fotela przez dziesięć i więcej lat, ale nie jest postrzegany jako skuteczny i wizjonerski – dodaje szef innej agencji, prosząc o anonimowość.
Zdaniem Rafała Andrzejewskiego odwoływani szefowie dużych firm mogą mieć inny problem – zwykle nie jest im łatwo wrócić na podobną posadę, gdyż rekrutacje na takie stanowiska nie zdarzają się często. Choć Mariuszowi Grendowiczowi może sprzyjać sytuacja; jest przecież wakat na fotelu szefa BPH. Były szef BRE nie ma zakazu konkurencji, a wcześniej pracował właśnie w BPH. Head hunterzy przyznają, że gorszą sytuację mają menedżerowie zwalniani z powodów nadużycia stanowiska czy naruszenia dobrych praktyk, zwłaszcza gdy ich zwolnieniu towarzyszy opisywany w mediach skandal.