Karkosik: Korekta okazją do zakupów

- Nie zatrudniam drogich doradców i banków inwestycyjnych – mówi giełdowy inwestor Roman Karkosik w rozmowie z Adamem Roguskim i Jakubem Kuraszem

Publikacja: 27.09.2010 04:06

Roman Karkosik

Roman Karkosik

Foto: Rzeczpospolita, Małgorzata Pstrągowska Mał Małgorzata Pstrągowska

[b]"Rz:"[/b] Jest pan jednym z najbardziej znanych polskich inwestorów giełdowych. Łącznie pana spółki na giełdzie są warte prawie 5 mld zł. Co te dwa lata lata po upadku Lehman Brothers zmieniło w Pana podejściu do biznesu. Ci, co mieli żelazne nerwy, kupowali akcje. Pan też?

[b]Roman Karkosik:[/b] Nie ukrywam, że kupiłem pakiety różnych spółek po atrakcyjnych cenach. Kryzys pod tym względem pomógł moim finansom, ale wzmocnił zwłaszcza spółki, w których mam kontrolne pakiety akcji. Firmy wykorzystały ten czas na redukcję zadłużenia i zmniejszenie kosztów, teraz mogą rozwinąć skrzydła. Po tych doświadczeniach marzy mi się jednak, żeby wszystkie moje firmy były wolne od kredytów. Bo banki najpierw udzielają kilkuletniej pożyczki, a jak przychodzi kryzys i im nagle brakuje pieniędzy, to windują marże, zmuszając przedsiębiorców do wcześniejszej spłaty. Umowy są tak konstruowane, że banki mają silniejszą pozycję, niż ich klienci.

[wyimek]Warto, by w polskim sektorze finansowym była przeciwwaga wobec kapitału zagranicznego[/wyimek]

[b]Wielu przedsiębiorców narzekało, że banki dały im w kość, nagle zmieniając umowy kredytowe. Tylko czy da się prowadzić biznes bez kredytów?[/b]

Jasne, przecież nawet „Rzeczpospolita” publikowała ranking takich spółek na świecie. Trzeba więcej zarabiać i reinwestować zyski. Nie przesadzać z długiem, przecież jeśli panów nie stać na Porsche, to nie zadłużają się panowie ponad miarę, byle tylko mieć samochód. A firmy prowadzą często zupełnie odwrotną politykę.

[b]A ile łącznie zarobią Pana spółki w tym roku.[/b]

Swobodnie liczę, że 365 mln zł, czyli 1 mln zł dziennie.

[b]Zaczynał pan swoją przygodę w biznesie 30 lat temu, czy wówczas wyobrażał pan sobie, że dojdzie do takich pieniędzy?[/b]

Ależ skąd, w tym barze w Czernikowie? Ale jak po miesiącu zarobiłem na mercedesa to byłem zdziwiony. To były jednak inne czasy, sprzedać można było wszystko, trzeba było za to mocno nastać się, żeby dostać towar.

[b]Jak pan widzi siebie i swoją grupę za kilka lat?[/b]

Na pewno nie na emeryturze, nie ma nic przyjemniejszego niż praca. W spółkach jest dużo do zrobienia, Boryszew wchodzi w globalny rynek motoryzacyjny, Alchemia buduje koncern stalowy. W grupie jest mnóstwo niewykorzystanych gruntów, które trudno korzystnie sprzedać, więc może w końcu zapadnie decyzja o wejściu w deweloperkę. Łącznie spółki z tzw. mojego portfela, posiadają około 1000 ha. Jest już zgromadzony zespół, który byłby ewentualnie w stanie postawić biurowce m.in. na działce w ścisłym centrum Warszawy.

[b]Czy można powiedzieć, że kryzys już się skończył, czy też jak wielu ekonomistów oczekuje pan drugiej fali recesji?[/b]

Generalnie wychodzimy z kryzysu, ale w poszczególnych segmentach wciąż różnie to wygląda. Ostrego odbicia nie ma, Europa chce oszczędzać, wszyscy przycinają budżety inwestycyjne. W aluminium jest bardzo dobrze, ale na rynku stali nadal jest marazm. Branża motoryzacyjna bardzo ładnie się odbudowuje, nie wspominając o lawinowym rozwoju na rynku chińskim czy indyjskim.

[b]Zawsze miał pan „nosa” do przewidywania koniunktury giełdowej, zbliżamy się do kwietniowych szczytów, od upadku Lehman Brothers indeks WIG wzrósł już prawie 20 proc., w którą stronę teraz podążą notowania?[/b]

Wyniki przedsiębiorstw są lepsze, akcje powinny więc drożeć. Spodziewam się kontynuacji trendu wzrostowego, w najbliższym czasie dojdzie pewnie do spadków, ale ja bym się ich nie bał, to będzie tylko korekta. Znów będzie można ją wykorzystać.

[b] Czy cały czas gra pan na giełdzie? Kupuje Pan akcje firm, w których nie jest Pan wiodącym akcjonariuszem?[/b]

Jeśli można zarabiać, to czemu nie – ale tę część zajęć traktuje już bardziej hobbystycznie.

[b]W tej chwili mamy ożywioną debatę publiczną, dotyczącą tego czy scalać państwowe spółki w duże podmioty i tworzyć narodowe czempiony, np. w branży energetycznej czy bankowej. Podoba się Panu ten pomysł?[/b]

Byłbym tu ostrożny. Z jednej strony jest to kwestia bezpieczeństwa energetycznego. Jednak z punktu widzenia klientów banków czy producentów i dostawców prądu najlepiej jest, jeśli na tych rynkach panuje jak największa konkurencja. Wtedy można negocjować korzystniejsze warunki współpracy. Nie wiadomo jak ta polityka wpłynie na konkurencję.

[b] Zwolennicy takich narodowych grup argumentują, że już zbyt dużo prywatyzowanych podmiotów sprzedano kapitałowi zagranicznemu...[/b]

Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że na niektóre działające u nas banki, które mają zagranicznych właścicieli, wywierane były i są naciski, by nie udzielać finansowania na inwestycje w danym segmencie rynku, żeby nie robić konkurencji podmiotom pochodzącym z tego samego kraju, co właściciele banku. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale niestety to się zdarza. Tak było w moim przypadku. Dlatego warto by w sektorze finansowym była przeciwwaga wobec kapitału zagranicznego.

[b]Pana giełdowy idol Warren Buffett jest jednym z miliarderów, którzy nawołują innych bogaczy do dzielenia się swoimi majątkami, przekazywania ich na cele charytatywne. Odpowie pan na apel swego autorytetu?[/b]

Moim zdaniem działalność charytatywna, zakładanie fundacji, to bardziej próba uniknięcia płacenia podatków. Ja płacę normalne podatki, nie działam przez wehikuły zarejestrowane w rajach podatkowych. Oczywiście wspieram różne przedsięwzięcia. Ostatnio zakon franciszkanów poprosił mnie o wsparcie Wyższej Szkoły Filologii Hebrajskiej w Toruniu. W ciągu dziesięciu lat zainwestuję w nią ze środków prywatnych około 20 mln złotych. Kto wie, być może po rozszerzeniu oferty dydaktycznej będzie to kuźnia menedżerów moich spółek?

[b] Nie będzie to nowe pole do konfliktu z ojcem Tadeuszem Rydzykiem, który ma już szkołę w Toruniu? Pokłóciliście się przecież o komórki...[/b]

Czy ja wyglądam na osobę, która z kimkolwiek mogłaby się skonfliktować? Spór między NFI Midas, który zbudował biznes komórkowy, a fundacją ojca Rydzyka pojawił się długo po tym, jak wyszedłem z Midasa. Ja ten wspólny biznes oceniam jako bardzo udany, pozyskaliśmy dla sieci „W rodzinie” 200 tys. klientów praktycznie bez żadnej kampanii reklamowej. Ojciec Rydzyk to bardzo sympatyczny człowiek i ma dobrych doradców biznesowych, szybko przeszliśmy od pomysłu do jego realizacji.

[b]Wracając do Buffeta – spotka się pan z nim w końcu, tak jak pan sobie wymarzył?[/b]

Jeśli będzie w Europie, bo do Stanów nie polecę. Co tu kryć – po prostu boję się latać samolotami. Robię to, ale bardzo rzadko, jeśli już nie ma innego wyjścia.

[b]Kontrolowany przez pana Boryszew robi na giełdzie prawdziwą furorę, od końca maja kurs poszedł w górę o 300 proc. Najpierw przejęcie od syndyka grupy Maflow, teraz być może kupicie od syndyka Cablelettra, włoską spółkę również działającą w branży komponentów dla motoryzacji... [/b]

Jesteśmy wszędzie tam, gdzie można coś tanio kupić. Nie korzystam z usług drogich doradców, czy banków inwestycyjnych. Mam swój własny styl i wizję. Kryzys naprawdę nam pomaga, bo za Maflow, w który Włosi zainwestowali 250 mln euro Boryszew da dziesięć razy mniej. Lada dzień zostanie sfinalizowane przejęcie zagranicznego majątku tego koncernu. Oczywiście, konieczne będą inwestycje. Ale wychodzimy na cały świat. Na przykład w Indiach będziemy musieli w miarę szybko postawić zakład od podstaw, przy wsparciu lokalnego partnera, bo tego oczekują od nas kontrahenci.

[b] Polski przedsiębiorca w Indiach. Dużo będzie taki zakład kosztować?[/b]

5-10 mln euro.

[b]A na jakim etapie jest projekt Cableletrra?[/b]

Z tego, co wiem trwa badanie due diligence i na początku października składane będą oferty. Do badania przystąpiły cztery podmioty, ale jako realnego konkurenta oceniamy japoński koncern Yazaki.

Przejmując Maflow od razu spotkaliście się z konfrontacyjną postawą tamtejszych związkowców, grozili protestami, bojąc się, że Boryszew będzie chciał ciąć zatrudnienie.

Dogadaliśmy się. Polskie związki uważane są za silne, ale to naprawdę miód i malina w porównaniu z tym, jaką pozycję mają związki na Zachodzie. Tam pod tym względem panuje prawdziwy socjalizm.

[b]Za akwizycje wzięła się też Pana Alchemia – przejmie Rurexpol od Huty Częstochowa, Walcownię Rur Andrzej... czy coś jeszcze ma na celowniku?[/b]

Walcownia... niestety, jako właściciel 10 proc. udziałów byłem już dogadany z niemieckim Max Aicherem w sprawie zakupu jego 20-proc. pakietu. Dalszych 70 proc. chciałem kupić od państwowego Towarzystwa Finansowego Silesia, które jednak w ostatniej chwili skorzystało z prawa pierwokupu i nabędzie udziały Niemców za 10 mln zł.

[b] Silesia też chce wyjść z WRA, ten zabieg ma na celu uzyskanie od pana lepszej ceny...[/b]

Mogą się przeliczyć... Nie chcę teraz ujawniać swojej strategii. Alchemia ma jeszcze inne podmioty na celowniku.

[b]Skąd Boryszew i Alchemia pozyskają fundusze na przejęcia?[/b]

Ja zawsze preferuję emisję z prawem poboru, z atrakcyjną dla drobnych inwestorów ceną równą wartości nominalnej. W Boryszewie robimy już drugą taką emisję, Alchemia w tej chwili nie musi podwyższać kapitału.

[b]Akcjonariusze innych przemysłowych grup, Impexmetalu a zwłaszcza Hutmenu z zazdrością patrzą na to, co dzieje się teraz w Boryszewie i Alchemii. Kiedy to oni usłyszą podobnie pozytywne wieści?[/b]

Wszystko w swoim czasie, Impexmetal musi rozwijać się w segmencie aluminium, teraz produkuje tylko blachy. Jako przykład pokazuję Kęty, przecież ta spółka była w upadłości a wyrosła na potężną i dobrze zarabiającą grupę. Wejście Boryszewa w branżę motoryzacyjną na pewno pomoże Impexmetalowi. Jeśli chodzi o Hutmen, docelowo pozostanie zakład w Czechowicach. Spółka matka pracuje w centrum Wrocławia, 20-ha grunt jest więcej wart niż kapitalizacja spółki (wynosi ona 150 mln zł - red).

[b] To może powinien pan zainwestować w Kęty?[/b]

W końcu nie ma tam inwestora branżowego. Dwa lata temu były pewne przymiarki, wtedy wycena Kęt spadła do 450 mln zł... Teraz spółka jest warta prawie miliard złotych.

[ramka][b]Roman Krzysztof Karkosik[/b] (59 l.), siódmy na liście najbogatszych Polaków w rankingach "Forbesa" i "Wprost", kontroluje spółki giełdowe związane głównie z przemysłem metalurgicznym, których kapitalizacja wynosi prawie 5 mld zł. Najcenniejsze to Boryszew (1,8 mld zł) i Alchemia (1,75 mld zł). Mieszka w XVIII-wiecznym pałacu w Kikole (woj. kujawsko-pomorskie)[/ramka]

[b]"Rz:"[/b] Jest pan jednym z najbardziej znanych polskich inwestorów giełdowych. Łącznie pana spółki na giełdzie są warte prawie 5 mld zł. Co te dwa lata lata po upadku Lehman Brothers zmieniło w Pana podejściu do biznesu. Ci, co mieli żelazne nerwy, kupowali akcje. Pan też?

[b]Roman Karkosik:[/b] Nie ukrywam, że kupiłem pakiety różnych spółek po atrakcyjnych cenach. Kryzys pod tym względem pomógł moim finansom, ale wzmocnił zwłaszcza spółki, w których mam kontrolne pakiety akcji. Firmy wykorzystały ten czas na redukcję zadłużenia i zmniejszenie kosztów, teraz mogą rozwinąć skrzydła. Po tych doświadczeniach marzy mi się jednak, żeby wszystkie moje firmy były wolne od kredytów. Bo banki najpierw udzielają kilkuletniej pożyczki, a jak przychodzi kryzys i im nagle brakuje pieniędzy, to windują marże, zmuszając przedsiębiorców do wcześniejszej spłaty. Umowy są tak konstruowane, że banki mają silniejszą pozycję, niż ich klienci.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację