Jest to chyba pierwsza państwowa firma, która powstała w wolnej Polsce i teraz jest sprzedawana.
[srodtytul][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/10/14/cezary-adamczyk-szkoda-ze-tak-pozno/]Komentuj na blogu[/link][/srodtytul]
W tym czasie biznes pod tytułem giełda rozkręcił się praktycznie bez większej ingerencji państwa. Z prowincjonalnego rynku wyrosła naprawdę licząca się w regionie giełda oferująca coraz większą gamę produktów i generująca coraz większe zyski.
Jednak na pewnym etapie rozwoju, gdy polski rynek zrobił się zbyt ciasny, GPW zaczęła szukać możliwości zakupu innych giełd. I właśnie wtedy właściciel stał się przeszkodą. Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, że struktura własności GPW była barierą w batalii o czeski parkiet. W desperacji udało się jedynie kupić pakiet akcji mało znaczącej giełdy ukraińskiej, na który zresztą trzeba było w 2008 roku dokonać odpisu z uwagi na trwałą utratę wartości.
Z tego względu można śmiało powiedzieć, że sprzedaż giełdy odbywa się za późno. Gdy na świecie zachodziły procesy konsolidacyjne ceny akcji biły rekordy. Wtedy był najlepszy czas na prywatyzację. Wpływy do państwowej kasy byłyby dużo wyższe, a sama giełda już dziś mogłaby być centrum finansowym regionu.