[b]I żadnych sreber rodowych nie zostawiamy?
[/b]Mówienie, że spółki państwowe są jak srebra rodowe, jest kompletnie fałszywą analogią, bo srebra są rzeczą martwą. Lepsza by była analogia: sprzedajemy mały krzew kwitnący w doniczce wytrawnemu ogrodnikowi, któremu uda się wyhodować z niego duże drzewo. A póki trzymamy ten krzew w doniczce i to w małym mieszkaniu, to z niego drzewo nigdy nie wyrośnie.
[b]A więc znów chcecie mieć wolne ręce, i tym razem dopiero po wyborach jesienią przyszłego roku coś radykalnie zaczniecie zmieniać?[/b]
Uważam, że radykalizm w dojrzałej demokracji jest nie na miejscu.
[b]Sądzi pan, że Polska jest dojrzałą demokracją? [/b]
Tak, dużo bardziej dojrzałą niż np. w kilku krajach Europy Zachodniej, gdzie podwyższenie wieku emerytalnego o dwa lata sparaliżowało kraj. U nas, dokończenie reformy emerytalnej dzięki wprowadzeniu emerytur pomostowych w grudniu 2008 r., spowoduje podwyższenie efektywnego wieku emerytalnego o trzy lata w ciągu sześciu lat do 2013 r. To da budżetowi oszczędności warte ok. 25 mld złotych w samym 2013 roku. I u nas ta wielka reforma nie spowodowała żadnych znaczących napięć społecznych. Dlatego też w odróżnieniu od naszych krytyków uważam, że Polska jak najbardziej jest dojrzałą demokracją, z dojrzałym, rozsądnym elektoratem. Może nie jest to przypadek, że w tym roku obchodziliśmy 21-lecie pierwszych wolnych wyborów w Polsce od czasu II wojny. 21 to wiek dojrzałości! I właśnie dlatego, dopóki jestem ministrem finansów, nigdy nie zgodzę się na żadną terapię szokową w Polsce, z wyjątkiem nastania jakiejś kompletnej katastrofy w Europie. Ale przecież ciągle jest wokół ogromne ryzyko przekroczenia progu 55 proc. długu publicznego w relacji do PKB. Niektórzy sądzą nawet, że być może przekroczymy konstytucyjne 60 proc. I wtedy czeka nas katastrofa. Właśnie dlatego wyprzedzająco wprowadziliśmy w 2009 r. pakiet oszczędnościowy na 30 mld złotych, wtedy kiedy inne kraje błędnie wprowadzały pakiety stymulacyjne, a ekonomiści, opozycja i wy nas za to krytykowaliście. Okazało się, że to my mieliśmy rację – przeprowadziliśmy Polskę (jako jedyną w Europie) suchą nogą przez kryzys. Co więcej, przygotowaliśmy nasz kraj na europejski kryzys finansów publicznych, który już wtedy przewidywaliśmy. Gdybyśmy poszli drogą pakietów stymulacyjnych, to już w tym roku przekroczylibyśmy bardzo znacząco 55-proc. próg ostrożnościowy, a w przyszłym w nieunikniony sposób 60-proc. limit konstytucyjny. Na 2011 r. wprowadziliśmy pierwszy z trzech "konsolidujących" budżetów, który zmniejszy deficyt sektora publicznego o ok. 23 mld zł. W następnych latach będą kolejne budżety konsolidacyjne, ograniczające deficyt na podobną skalę. Dzięki tym działaniom i przyspieszającemu wzrostowi unikniemy 55-proc. progu, a w 2013 r. relacja długu do PKB zacznie spadać.
[b] Czy z perspektywy dobra finansów publicznych i budżetu 2012 r. dobrze by było gdyby wybory odbyły się wiosną?[/b]
Od lat ekonomiści mówią, że lepiej by było, gdyby nowy rząd mógł od początku zaprojektować budżet na rok po wyborach. Wymagałoby to, aby wybory miały miejsce na wiosnę. Będzie pan lobbował za tym rozwiązaniem? Taka ważna zmiana systemowa wymaga zgody najważniejszych sił politycznych. Niestety, takiej zgody nie widzę.
[b]Tymczasem do pakietu swoich podstawowych reform dorzuca pan jeszcze jeden - rewoltę w systemie OFE. Ponoć lansuje pan tezę, że wykrył pan błąd w tym systemie. Czy coś przeoczyli ojcowie reformy?[/b]
Tak.
[b] O co chodzi?[/b]
Opowiem wam bajkę, ale nie świąteczną, bo smutną. Było sobie kiedyś trzech przyjaciół: Arek, Darek i Marek. Powiedzieli ludziom: słuchajcie – jak fajnie by było, gdybyśmy stworzyli sobie kapitałowy system emerytalny. Składkę z naszych wynagrodzeń zamiast do ZUS przesuniemy do funduszy, będą to wtedy "nasze" pieniądze. Niestety, nie przewidzieli jednak jednego, że ten ruch spowoduje, że zabraknie pieniędzy na emerytury dla naszych babć i mam. A jakoś je trzeba utrzymać, bo przecież nas wychowały i karmiły. Trzej przyjaciele nie pomyśleli, że wobec tego będzie trzeba zwiększyć składkę emerytalną o kwotę przekazaną do OFE, a jest to ok. 36 mld złotych co roku. Albo zwiększyć zadłużenie państwa co rok o tą samą kwotę.
[b]Marek to Marek Góra? [/b]
Nie. Każde imię mogłoby się panom z kimś kojarzyć. Nie oto mi chodziło. Istotne jest to, że rynki w żaden sposób nie chcą liczyć naszego długu i deficytu z wyłączeniem pieniędzy przeznaczanych na OFE, tak jak ojcowie tej reformy zakładali. Niestety, "tu i teraz" nikt spośród inwestorów od których zależy koszt obsługi zadłużenia państwa polskiego czy kurs złotego nie mówi, że nie mamy 7,9 proc. PKB deficytu sektora finansów publicznych, lecz naprawdę tylko 5,4 proc., bo 2,5 proc. deficytu to pieniądze przekazane do OFE co roku. Nikt nie mówi, że nie mamy 53 proc. PKB długu publicznego, tylko 38 proc., bo 16 proc. PKB to dług wynikający z tego systemu. Okazało się, że OFE, które miały wzmocnić nasze finanse publiczne, je osłabiły. Należy ten błąd naprawić. Nawet Bruksela coś nie bardzo chce też iść nam na rękę. Ostatnie wydarzenia wskazują na co najmniej brak porozumienia w kwestii polityki informowania o ewentualnej zmianie liczenia naszych zobowiązań wobec OFE przy uruchamianiu procedury nadmiernego deficytu. Była wymiana listów pomiędzy panem Barroso a Tuskiem, ale rzecznik Komisji Europejskiej nic o tym nie wiedział...
Po rozmowie premiera Tuska z przewodniczącym Barroso, ten napisał do premiera, uwzględniając wszystkie nasze postulaty, a tzw. konkluzje Rady Europejskiej z 17 grudnia w pełni to potwierdziły. Ale dla nas jeszcze ważniejsze od Unii jest, jak rynki liczą tę jedną trzecią naszego długu państwowego, która wynika z systemu OFE. I tu – jak powiedziałem – jest źle.
[b]Przekona pan do zmiany w OFE Leszka Balcerowicza? Jak pan widzi jego zegar długu publicznego w centrum Warszawy, myśli pan: nie zna się?
[/b] Leszkowi przypomniałbym to co wcześniej powiedziałem: że jedna trzecia długu publicznego to skutek systemu OFE.
[b]Nie ma pan takiego poczucia, że Balcerowicz to nie jest PiS, że to nie jest opozycja? Nie mają interesu, więc może mają rację, że tylko istnienie OFE wymusi na politykach reformy?
[/b] Istnieje pewna mentalność, która zakłada że Polacy są niedojrzali, że nie są gotowi do reform, że trzeba wymuszać zmiany na nich siłą. Orędownicy tego podejścia mówią, że chcą wymusić reformy na politykach. Ale jest to najgorsza obłuda, bo kto w końcu wybiera tych polityków? Tacy komentatorzy, choć nie zaliczam Leszka Balcerowicza do tego grona, nie mają żadnego zaufania do elektoratu. Część osób, która popiera takie podejście, lubi mówić o sobie, że jest liberałem. Ale ja uważam, że jest to głęboko autorytarne – i co więcej – błędne podejście.
[b]Czyli oni są doktrynerami, a jak pan siebie definiuje? [/b]
Ja bym siebie nazwał demokratycznym liberałem gospodarczym, a część krytyków nazwałbym radykalnymi i autorytarnymi pseudoliberałami.
[b]Jeżeli chodzi o pana podejście do reform, to jak by pan je nazwał?[/b]
Reformy muszą być stopniowe i dobrze przygotowane. Pamiętają panowie regionalne kasy chorych? Kiedy wprowadzono kasy chorych, wiele osób się obawiało, że gdy będą mieli atak serca poza swoim województwem, to karetka ich nie zabierze do szpitala. Pamiętamy też karetkę z reklamówki Platformy, która grzęzła w błocie. Mówię o czasach SLD i AWS, a nie o czasach PiS i Platformy. Premier, który mówi: tu i teraz jestem po to, żeby Polakom było dobrze, a nie przyszłym pokoleniom, to pan się pod tym podpisuje? Największe zagrożenie to wielki kryzys ekonomiczny, gospodarczy, rozlewający się po całym świecie. To problemy, które widzimy w strefie euro. One są "tu i teraz". Bardzo dobrze jest trenować i w długim okresie obniżać cholesterol, robiąc pompki, ale to nie da zbyt wiele, jeśli i tak za tydzień umrzemy na zawał. Irytuje mnie więc retoryka radykalizmu, wręcz pewnego "liberalnego mesjanizmu", w stylu "dzisiaj zróbmy wielkie wyrzeczenia dla przyszłych pokoleń". Liberalizm też polega na tym, że myśleć trzeba o tym, co jest tu i teraz, szczególnie kiedy otaczają nas tak wielkie zagrożenia. Dużo emocji wywołało podniesienie VAT o 1 punkt. Wyższe podatki jakoś z liberalizmem trudno łączyć. To była bardzo trudna, bolesna decyzja, bo PO jest partią, która jest za obniżaniem podatków. I ogólny kierunek musi być taki, żeby wydatki były niższe, aby podatki mogły bezpiecznie być niższe. Ale jeszcze ważniejsza dla liberałów od obniżenia podatków jest stabilność finansów publicznych, tak aby dług nadmiernie nie rósł. Jak jest wybór między stabilnością finansów a pewnym ograniczonym czasowym podwyższeniem podatków, to trzeba to zrobić.
[b]Panie ministrze – w dużej mierze część wyborców PO zagłosowała na partię Donalda Tuska dlatego, że wierzyła w to, iż dokonane zostaną radykalne reformy![/b]
Jeśli ten elektorat naprawdę oczekiwał reform szokowych to będzie rozczarowany. Uważam jednak, że jest dużo większy elektorat, który jest gotów przyjąć daleko idące reformy – pod warunkiem że są dobrze przygotowane i rozłożone w czasie. I dlatego myślę, że także dla ludzi, którym bardzo zależy, żebyśmy szli jak najszybciej w kierunku liberalnym, opłaca się to, że idziemy konsekwentnie i z przyzwoleniem większości, choć mniej szybko niż niektórym by się marzyło.
[b] I powoli podobnie jak na Węgrzech znacjonalizujemy do końca II filar. Będzie tylko ZUS?[/b]
Jeśli dziś nie dostosujemy finansów i OFE do wymogów rynków finansowych, to za kilka lat będzie bardzo źle z drugim filarem.
[b]I?[/b]
Przyjdzie Jarosław Kaczyński lub inny populista, i OFE po prostu zje w 100 proc.
[b]A pan chce je ugryźć tylko trochę? To jak to będzie z tą składką do OFE? Zostanie obcięta do ilu procent i wprowadzone zostaną nierynkowe obligacje emerytalne?[/b]
Reforma drugiego filara systemu emerytalnego i OFE, to jedyny sposób na ich uratowanie. Decyzje jeszcze nie zostały do końca podjęte, więc panowie będziecie musieli trochę dłużej poczekać. Czy postawi pan Polaków przed takim dylematem, jeśli pojawi się pilna potrzeba ratowania finansów publicznych: albo zmieniamy OFE, albo podwyższamy składkę rentową, albo do góry idą podatki?
To nie ja stawiam Polaków przed takim dylematem. On istniał, mimo że ukryty, od początku, od momentu utworzenia drugiego filara systemu emerytalnego opartego na OFE. I w tym tkwi jego wielka słabość. Kryzys jedynie przyspieszył ujawnienie tego problemu.