Rz: Gdy światowy biznes myśli o centrach usługowych, mówi „Bangalore". Jesteśmy w stanie konkurować z Indiami pod tym względem?
Kosztami raczej nie, ale pod względem wartości tych usług tak. Nasza szansa tkwi w zaawansowanych usługach biznesowych, tam, gdzie ważna jest jakość, a nie tylko cena. Na przykład wsparcie marketingowe. To byłyby trudne doświadczenia z Półwyspu Indyjskiego dla firm z Europy, bo różnica czasu, bo kwestie kulturowe, bo język. A my możemy doskonale zmierzyć się z takim wyzwaniem.
Zanim wybiegniemy w przyszłość, chwila o teraźniejszości. Czy wykorzystaliśmy szansę, nasz potencjał i skala inwestycji w sektor usług jest adekwatna do tego, ile moglibyśmy mieć w kraju?
Uważam, że tak. Kilka lat temu było około 4 – 5 tysięcy miejsc pracy. Rok temu w tym sektorze w Polsce pracowało już ponad 50 tysięcy ludzi. Inwestycje płynęły nad Wisłę nawet w czasach kryzysu finansowego i nie przestaną płynąć. Jesteśmy w stanie jako sektor rosnąć w tempie 10 – 20 procent rocznie.
Poziom 100 tysięcy zatrudnionych w sektorze zostanie przebity?